sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 17.

"Gdy jesteśmy w coś zaangażowani, zawsze wydaje nam się to 
o wiele większe i ważniejsze, niż jest w rzeczywistości"
                                                                         Kate le Vann " W pogoni za marzeniami"

~ ♥ ♥ ♥ ~
 
Gdy przebudziłam się rano, Dominika krzątała się po kuchni. Nie chciałam jej powiedzieć co wydarzyło się wczoraj w szkole. Usiadłam jak nigdy niby nic na krzesełku, nasypałam sobie płatków do miseczki i zaczęłam jeść. Dominika zrobiła mi herbatę i bez słowa postawiła ją przede mną. Usiadła na przeciwko mnie i obserwowała każdy mój ruch.
-Brudna jestem ? 
-Nie. - odpowiedziała krótko
-To czemu mi się tak przyglądasz ?
- Bo chcę się napatrzeć na moją siostrę a nie mogę ? - powiedziała lekko się uśmiechając
-Aha, spoko. A czemu chcesz się na mnie napatrzeć ? Wyjeżdżasz ? Wyprowadzasz się czy coś innego ?
-Nic z tych rzeczy, po prostu ostatnio nie miałam dla ciebie za dużo czasu.
-O mnie się nie martw, o mnie się nie martw ja sobie radę dam... - zanuciłam teks jednej z piosenek, której słuchali kiedyś moi rodzice.
-Jak w szkole ? 
-A dobrze, - skłamałam, nie często robiłam to w stosunku do siostry, lecz teraz pomyślałam, że będzie lepiej gdy skłamię - wszyscy są bardzo mili i uczyni. A jak w pracy ? Jak ci poszła wczoraj ta sesja ?
-Ludzie fajni, praca fajna, wszystko fajne, co tu dużo mówić... A jak oceny ? Nałapałaś już kilka jedynek ?
-Yyy... nie, jeszcze nie. Dobra ja się będę zbierała już do szkoły. 
Wstałam, wstawiłam miseczkę do zlewu i miałam zamiar skierować się do łazienki.
-Tosiu, usiądź jeszcze na chwilę. - powiedziała łagodnie
-Coś się stało ?
-Dzwonili do mnie ze szkoły...- urwała - mam pojawić się dzisiaj u dyrektora, więc może powiesz mi, czego mam się spodziewać ?
-Yyy.. nie wiem, ja na prawdę nie wiem po co dzwonili....
-Tośka, jak coś przeskrobałaś, to mi się przyznaj teraz, abym nie musiała świecić oczyma u dyrektora. 
Nabrałam powietrza w płuca, i powoli wypuściłam
- To było tak... - zaczęłam. 
Opowiedziałam siostrze, o całym wczorajszym zajściu, o jedynce z matmy, o zachowaniu fizyczki, o wizycie u dyrektora, o słowach, które fizyczka powiedziała. Starałam się mówić spokojnie i opanowanie, lecz gdy tylko zaczęłam jej mówić, że fizyczka powiedziała, że rodzice powinni mnie lepiej wychować, po prostu nie mogłam opanować emocji. 
-Już dobrze, pójdę do szkoły i wyjaśnimy całą sytuację, a teraz zmykaj się myć - powiedziała.
 
-To ja wychodzę  .- powiedziałam, gdy wykonałam już wszystkie poranne czynności 
-Ok, ja idę do szkoły na dziesiątą
-Dominika , - zaczęłam- przepraszam, że cię oszukałam. Ja naprawdę nie chciałam, tak wyszło. 
Dominika podeszła do mnie i mocno przytuliła. Po chwili odsunęła mnie na długość swoich rąk
-Mów mi zawsze prawdę, nawet tę najgorszą. 
-Dobra. Dzięki. Lecę bo się spóźnię.
 
Wyszłam z mieszkania. Na dworze było ciepło, jak na to, że był środek listopada. Słońce świeciło wysoko na niebie, ptaki latały gdzie nigdzie,  z daleka słychać było szum morza. Delektowałam się pogodą. 
Gdy skręcałam już w uliczkę, w której jest moja szkoła zobaczyłam w oddali znajomą twarz. Mężczyzna stał na przystanku autobusowym i za pewne czekał na autobus. Nie przejęłam się tym, że on tam jest, szłam sobie spokojnie do szkoły. Wchodziłam właśnie na podwórko liceum, gdy poczułam, że ktoś mnie chwyta za nadgarstek
-Znowu się spotykamy - powiedział 
-Czego pan chce ?! - spytałam nieco zdenerwowana 
-Tego, co ostatnio, nie mów, że mnie nie pamiętasz. 
-Pamiętam, i pamiętam co pan chciał i moja odpowiedź nadal brzmi nie. Nie oprowadzę pana po Gdańsku, proszę samemu sobie poszukać atrakcji tego miasta. Przepraszam, spieszę się.
-Jeszcze się zobaczymy. 
-Wątpię ! - powiedziałam i wyrwałam mu rękę z uścisku. Poszłam w pośpiechu do szkoły. 
 
 
~ ♥ ♥ ♥ ~
 
Wiem, już na czym stoję. Wiem, czego mam się spodziewać u dyrektora. Wiem, że Tośka miała rację walcząc o swoje. Wiem już tak dużo, ale czego mogę się spodziewać u dyrektora ?
Za pięć dziesiąta stawiłam się w gabinecie dyrektora szkoły, do której chodziła Tośka. Dyrektor opowiedział mi historię, którą moja młodsza siostra opowiedział mu wczoraj w jego gabinecie. Następnie dyrektor zaprosił do gabinetu nauczycielkę Tośki od fizyki, ta opowiedziała mi nieco inną historię, którą usłyszałam rano od siostry. Historia nauczycielki mówiła, że Tośka była wobec niej bezczelna, obraziła ją i wyśmiała przy obecności klasy. Chce aby Tośka przeprosiła ją przy całej klasie. Rozumiałam ją w po części, przeprosiny może jej się i należały, ale za co ? Za to, że Tośka starała się o swoje ? Nie sądzę. Powiedziałam, że chciałabym jeszcze wysłuchać siostry, bo wiem, że nie zachowałaby się źle w stosunku do nauczyciela. Dyrektor wezwał młodą do siebie. Ta opowiedziała raz jeszcze tę samą historię, którą słyszałam dziś rano z ust siostry a także w gabinecie dyrektora. 
-Tobie Tosiu daję upomnienie - powiedział wreszcie dyrektor - jeżeli taka sytuacja zdarzy się jeszcze raz, to będziemy inaczej rozmawiać. A pani - skierował się do fizyczki - przypominam, że nie może pani pytać z tematów, których nie przerobiła jeszcze na lekcji, proszę panią również o skreślenie tej jedynki za odpowiedź u Tosi. 
Nauczycielka zmierzyła wzrokiem dyrektora, wiedziała, że nie ma za wiele do gadania. Skinęła tylko głową i wyszła bez słowa. 
-No Tosiu, myślę, że powinnaś przeprosić panią Dorotę, przy klasie, żebyś miała spokój.
-Dobrze panie dyrektorze, - powiedziała - dziękuję, ze się pan za mnie wstawił.
-Dziękuję, ze pani przyszła - skierował się do mnie starszy mężczyzna - Tosiu, widziałem, że ktoś cię rano zaczepiał, przed szkołą znasz tego mężczyznę ?
Tośka zrobiła się biała jak ściana, przez chwilę nic nie powiedziała.
-To jakiś przechodni, pytał się o drogę.
-A to dobrze, bo jakoś dziwnie wyglądał - powiedział dyrektor. - Uważaj na niego.
-Dobrze, będę uważała, ja będę szła na lekcję. - powiedziała i wyszła
-To ja też będę już szła, nie chcę się spóźnić do pracy. Do widzenia. 
-Dziękuję za wizytę, do widzenia. 
____________________________________________________________
Jak po świętach ? Byliście grzeczni ? Był u was Mikołaj ? :D :D :D :D 
Akcja zaczyna się rozkręcać, jak myślicie co jeszcze się tu wydarzy ?? :)
 
 
Pozdrawiam :* 

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 16.

"Nie rzucaj mi kłód pod nogi, bo nigdy nie wiesz czy nie przewrócę się
 o jedną z nich biegnąc, by ratować Twoje życie"

~ ♥ ♥ ♥ ~
Gdy weszłam do szkoły, skierowałam się szybko do szatni, przebrałam buty i kurtkę. Następnie udałam się pod salę numer dwa, gdzie miałam mieć pierwszą lekcję. Weszłam do sali, usiadłam w swojej  ławce, po chwili przyszła reszta klasy, zajęli swoje miejsca zadzwonił dzwonek. Po dłuższej chwili przyszła pani Jagoda, z którą mieliśmy matematykę. Nauczyciel z niej jest dobry, wyjaśnia wszystko, że można zrozumieć, lecz wadą w niej jest to, że pyta prawie na każdej lekcji i tylko jedną osobę. Nigdy nie wiesz na kogo wypadnie. 
-Dzisiaj do odpowiedzi poproszę numer.... - otworzyła dziennik
"Tylko nie osiem, tylko nie osiem" - pomyślałam. 
-Numer osiemnaście.- kamień spadł mi z serca.
-Nie ma dzisiaj jej w szkole - ktoś powiedział z tyłu klasy 
-To w takim razie poproszę numer, numer... osiem. Proszę Tosiu do odpowiedzi. 
"No to ładnie" - pomyślałam. Nie było mnie ostatnio na lekcji, nie wiem co oni robili.
- Nie było mnie na ostatniej lekcji i nie zdążyłam notatki przepisać. 
-Nic nie szkodzi to zapytam cię o coś z lekcji, na których byłaś. 
Nauczycielka zadała mi trzy zadanie, z których umiałam zrobić tylko jedno. Nie powtarzałam sobie tematu, byłam za bardzo przejęta pogrzebem mamy Emilki, by uczyć się matmy. Dostałam dwa z plusem, z czego byłam bardzo zadowolona. Reszta lekcji minęła bez żadnych niespodzianek, lecz nauczycielka ciągle patrzyła się na mnie jakoś tak dziwnie, jakbym coś jej zrobiła. Gdy zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy i poszłam do łazienki. Weszłam do jednej z kabin, w pomieszczeniu unosił się zapach papierosów, co mnie lekko zdziwiło.
Kolejną lekcję miałam w sali piętro wyżej. Poszłam do sali, porozmawiałam kilka minut z dziewczynami z klasy i zaczęła się lekcja. Fizyka, jak ja nie lubię tego przedmiotu, lecę na samych trójach, tylko gdy mam pracę domową to mi Dominika pomaga, to wtedy piątki dostaję. Nauczycielka przyszła kilka minut po dzwonku, wkurzona jak osa. Otworzyła dziennik, sprawdziła listę i jak nigdy powiedziała :
-Zapraszam do odpowiedzi numer osiem. - byłam w szoku. Nigdy ona nie pytała, nawet, gdy ją ktoś zdenerwował to nie pytała, musiało się coś poważnego stać. Wstałam nie pewnie, nauczycielka zmierzyła mnie wzrokiem i zadała pytanie. Zdziwiło mnie pytanie, ponieważ nie było ono związane z poprzednią lekcją, tylko z wiedzą z gimnazjum. Na szczęście znałam odpowiedź na nie i odpowiedziałam. Nauczycielka przegryzła wargę i zadała kolejne pytanie- również związane z wiedzą z gimnazjum. Odpowiedziałam, chyba dobrze. Kolejne pytanie tym razem już liceum, niestety nie znałam odpowiedzi na nie. Kolejne i kolejne i jeszcze jedno i następne, na żadne z nich odpowiedzi nie znałam. 
-Nie uczysz się, masz wiedzę z gimnazjum siadaj jedynka.
-Ale przecież odpowiedziałam na dwa pytania z sześciu to chociaż dwóję powinnam dostać. 
-Jeszcze jedna jedynka, siadasz czy podbijasz do trzech ?
Nie odpowiedziałam nic więcej, usiadłam w milczeniu na krzesełku. Czułam jak policzki robią mi się ciepłe. Wzięłam podręcznik do ręki i zaczęłam przeglądać książkę. 
-Proszę pani, tematy, z których pani mnie pytała nie przerobiliśmy jeszcze. 
-Coś takiego, jakby ci zależało na ocenach to byś przeglądała książki częściej. 
-Słucham ? Czy mi nie zależy na ocenach ? Czy chociaż raz dałam pani do tego powód ?
-Wyjdź. Jak ochłoniesz to wróć. 
-To chyba pani powinna ochłonąć i wrócić aż ochłonie. 
-Do dyrektora !
Spojrzałam na nią i nic nie powiedziałam. Wzięłam plecak, spakowałam książki i wyszłam. 
Skierowałam się do pokoju dyrektora, lecz nie po to aby powiedzieć, że pani z fizyki mnie wywaliła, tylko powiedzieć aby przekazać, że dostałam bezpodstawnie dwie jedynki. 
Weszłam do gabinetu, usiadłam na przeciwko dyrektora i opowiedziałam wszystko co miałam do powiedzenia, gdy skończyłam do gabinetu wpadła jak oparzona Fizyczka wykrzykując, że jestem bezczelna, nie wychowana, że rodzice powinni mnie nauczyć co to znaczy szacunek. Gdy to usłyszałam oczy zrobiły mi się jak pięć złoty, wstałam z krzesła i wybiegłam z gabinetu. Zabrałam z szatni kurtkę i pobiegłam do domu. 

~ ♥ ♥ ♥ ~
-Dziękuję za miło spędzony dzień - powiedziałam, gdy byliśmy już pod moimi drzwiami.
-Ja również dziękuję . - powiedział uśmiechnięty Andrzej 
-Wejdziesz ? 
- Nie masz mnie jeszcze dość ?
-Nigdy - powiedziałam radośnie 
-Nie dzięki może innym razem wpadnę. 
-Jak tam sobie chcesz
-Dziękuję jeszcze raz, cześć.
-Cześć-  powiedziałam i weszłam do mieszkania. 
Plecak Tośki stał na środku korytarza, zajrzałam do jej pokoju. Spała okryta kocem, wokół niej leżały zużyte chusteczki. Przegarnęłam z jej czoła grzywkę, była rozpalona. Przykryłam jej nogę, wystającą poza koc i wyszłam. Zrobiłam sobie herbatę i włączyłam telewizor. Leciały same powtórki seriali, -nudy ! Wyłączyłam pudło i wzięłam książkę do przeczytania. Przeczytawszy pierwszą stronę usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
-Halo ?- odebrałam 
-Dzień dobry, czy ja rozmawiam z prawnym opiekunem Tosi Skalskiej ?
-Tak, a o co chodzi ?
-Z tej strony dyrektor szkoły, do której chodzi Tosia. Czy mogłaby pani jutro przyjść do szkoły ?
-Tak, a czy stało się coś ?
-Po prostu chcę porozmawiać. Mam rozumieć, że nie będzie problemu i przyjdzie pani. 
-Tak oczywiście. 
-Dobrze, to dziękuję. Do zobaczenia. 
-Do zobaczenia. 
I się rozłączył. Mam jakoś złe przeczucia co do jutrzejszego spotkania......
___________________________________________________________________
Hej :* Przepraszam, że nie ukazał się wczoraj, lecz nie miałam czasu nawet dodać. Najpierw byłam na wolontariacie, później pomagałam mamie w sprzątaniu i wg byłam zmęczona i nic mi się nie chciało na wieczór, dlatego też dzisiaj dodaję, mam nadzieję, że się nie gniewacie . :*
Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę wam, dużo radości, miłości, spełnienia marzeń, zdrowia, uśmiechu na twarzy, bogatego Mikołaja,  i wszystkiego naj naj naj :* :* :* :*
Pozdrawiam Olka :* 


sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 15.


~ ♥ ♥ ♥ ~
Następnego dnia  gdy tylko zjedliśmy w hotelu śniadanie pojechaliśmy do Emilki. Dzisiaj miał się odbyć pogrzeb jej mamy. Przez cały dzień byłam cały czas przy niej. Wspierałam ją tak samo jak ona, wtedy gdy zginęli moi rodzice. Widziałam, że jest jej ciężko. Nie chciałam jej opuszczać, lecz musiałam. Gdy zebraliśmy się z Andrzejem w drogę do domu było już piętnastej. Ciemno na dworze, mokro, trasę oświetlały nam tylko światła samochodu. 
-Ale paskudna pogoda - powiedziałam - nie lubię takiej pogody. 
-Ja też. Nie długo pewnie spadnie śnieg. 
-Mam jednak nadzieję, że nie bo będę marzła w drodze do szkoły.
-Ej no właśnie szkoła. A ty wczoraj i dzisiaj nie powinnaś być w szkole ? - spytał zdziwiony 
-Powinnam, ale Dominika mi napisze usprawiedliwienie i będzie dobrze. A ty nie powinieneś być w pracy ?
-Wziąłem sobie kilka dni wolnego. A jutro idę na sesję zdjęciową do kalendarza na przyszły rok. 
-Serio ? Nie wyglądasz na modela.
-Bo nim nie jestem. Co roku robiony jest kalendarz bohaterów, którzy przyczynili się do czegoś dobrego. 
-O wow. Ale fajnie.
-Dominika jest fotografem, że mówisz, że może ona będzie robiła zdjęcia ?
-Tak, jak była młodsza bardzo lubiła zdjęcia robić no i teraz pracuje jako fotograf. Nie narzeka więc, chyba jest jej dobrze tam. 
-A tobie dobrze jest w Gdański ?
-Nie narzekam, brakuje mi tam Emilki, ale  wiem, że Domi chcę abym czuła się jednak jak w prawdziwym domu, ale czasami to jest nie możliwe. 
Resztę drogi do domu przemilczeliśmy, z radia leciała tylko jakaś cicha muzyka. Gdy zaparkowaliśmy już samochód na parkingu i wyciągałam mój plecak z bagażnika czułam jakby ktoś mnie obserwował. Gdy się odwróciłam nikogo jednak nie widziałam tam. Andrzej odprowadził mnie pod drzwi mieszkania i poszedł do siebie. Dominika otworzyła mi po dłuższej chwili, obudziłam ją. Była zaspana, po za tym nie dziwię jej się, było po dwudziestej drugiej a z tego co pamiętam jutro ma wcześniej do pracy iść. 
Porozmawiałyśmy przez chwilę i siostra wróciła spać, ja posiedziałam jeszcze przez chwilę i również udałam się do łóżka. 
Następnego ranka gdy wstałam Dominiki już nie było w domu, zostawiła tylko kartkę, że nie wie o której wróci. Zjadłam szybko śniadanie, ubrałam się , uczesałam się i poszłam do szkoły. Gdy szłam tak do szkoły czułam jakby ktoś cały czas szedł za mną, lecz gdy odkręcałam głowę nie widziałam nikogo, kto mógłby mnie śledzić. Przyspieszyłam kroku, po dziesięciu minutach drogi przekroczyła próg szkoły. 
 

~ ♥ ♥ ♥ ~
Tośka wróciła dość późno,  ale była cała i zdrowa to jest najważniejsze. Porozmawiałyśmy przez chwilę i wróciłam do łóżka, bo czeka mnie długi dzień. 
Następnego ranka wstałam dość wcześnie, zjadłam spokojnie śniadanie, umalowałam się, ubrałam, uczesałam i poszłam do pracy. Zaszłam jeszcze do sklepu kupić sobie jabłko. Owoce mój najważniejszy posiłek dnia. Mimo wczesnej pory w sklepie była krótka kolejka do kasy. W pracy byłam po godzinie ósmej. Zostawiłam rzeczy w swoim gabinecie i poszłam do szefa, spytać się kiedy zaczynamy. Mój pracodawca oznajmił, że wszyscy przyjdą na godzinę jedenastą, lecz przyrządy oraz salę było trzeba przygotować wcześniej. Ponieważ, że miałam czas postanowiłam sama się wszystkim zająć, jednak Kasia przyszła mi z pomocą. Około godziny dziesiątej trzydzieści zaczęli przychodzić nasi "modele". Nie znałam na początku tematu sesji, wiedziałam, że do kalendarza.  Ludzie, którzy przychodzili nie wyglądali na profesjonalistów. Kiedy przyszedł szef powiedział temat przewodni kalendarza. Byłam nim mile zaskoczona. Ludzie, którzy przychodzili to byli ludzie, którzy jakoś zasłużyli się dla Gdańska. Jedna z pań, która czekała na zdjęcie powiedziała, że "Andrzej się trochę spóźni". Nie pomyślałam nawet, o kogo może chodzić. Około godziny dwunastej przybył spóźniony" bohater". Zdziwiłam się lekko na jego widok. Podeszłam bliżej do niego .
-Cześć- powiedziałam. 
-O cześć - odpowiedział radośnie. 
-Co tu robisz ?
-Będę miał sesję. 
Uśmiechnęłam się.
-No tak, głupie pytanie. 
-A ty jak dobrze rozumiem wykonasz mi tą sesję ?
-Tak jakby - powiedziałam 
Uśmiechnął się łagodnie i powiedział :
-Tośka, mówiła wczoraj, że może ty będziesz zdjęcia robiła.
-Oo, mi nic nie mówiła, że ty będziesz. Andrzej dziękuję, że z nią pojechałeś. 
-Nie ma sprawy, zawsze do usług. 
-Dziękuję, muszę wracać do pracy.
Całą sesje skończyliśmy około piętnastej, zrzuciłam zdjęcia na komputer i pokazałam naszym "modelom" fotografie. Niektóre trzeba lekko dopracować, ale to tak minimalnie. Wszyscy poszli a ja zostałam posprzątać po naszej sesji. Włączyłam sobie radio stojące na półce i tanecznym krokiem zaczęłam sprzątać. Kasia niestety nie mogła mi pomóc, ponieważ szef poprosił ją o coś. 
-Może ci pomóc ?- usłyszałam za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie 
-Nie poszedłeś jeszcze ?
-Miałem właśnie wychodzić, ale usłyszałem muzykę w tej sali i chciałem zobaczyć  kto tu jest. To co pomóc ci ?
-Nie trzeba poradzę sobie.
-I tak ci pomogę. - zdjął kurtkę z siebie i zaczął pomagać mi w sprzątaniu tych wszystkich rzeczy.
-O której kończysz pracę ?- spytał 
-Chyba za półgodziny. 
-W takim razie co powiesz na kawę po pracy ?
-Może być.
Posprzątaliśmy wszystko w mgnieniu oka. Poszłam jeszcze do szefa spytać się czy coś jeszcze chce ode mnie. Powiedział, że nie więc wróciłam do Andrzeja, który czekał na mnie przy wyjściu.
-Możemy iść. 
Poszliśmy do jednej z kawiarni niedaleko mojej pracy. Ja zamówiłam sobie herbatę a Andrzej kawę oraz dwie szarlotki. Rozmawialiśmy na różne tematy. Znaczy się to Andrzej głównie mówił, a ja go słuchałam i raz na jakiś czas wtrąciłam ze dwa zdania od siebie. 
________________________________________________________________
Hej jak tam u was? Już po egzaminach, nie wiem czy jestem z siebie zadowolona poczekam na wyniki :) A wam jak poszły, kto pisał również ?

 Zapomniałabym ! 
Zapraszam was bardzo serdecznie na nowy blog, który założyłam wraz z koleżanką 
Zapraszamy, mam nadzieję, ze wam się spodoba i zostaniecie z nami na dłużej ! :)
Buziaki :*

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 14.

"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas,
kiedy nasze skrzydła zapomniały jak latać. " 
                                            Antoine de Saint - Exupery

~ ♥ ♥ ♥ ~
-Jedźcie powoli- powiedziała Dominika -Jak dojedziecie to zadzwoń do mnie. 
-Dobrze. - powiedziałam 
-No komu w drogę temu czas. Tośka musimy się zbierać jeżeli chcemy dojechać po południu. 
Usiadłam z tyłu samochodu Andrzeja, zapięłam się pasem. Pomachałam Dominice jeszcze na pożegnanie i ruszyliśmy w podróż.  
Zapowiadał się piękny dzień, słońce wychodziło zza linii widnokręgu, na niebie nie widniała żadna chmura. Na drzewach lekko powiewały  złociste liście.  "Piękny jesienny dzień, idealny na spotkanie z przyjaciółką. Lecz nie w takich okolicznościach "- pomyślałam. 
-Nad czym tak rozmyślasz ? - z zamysłu wyrwał mnie Andrzej.
-Jaki dzisiaj piękny dzień . 
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, i dodał :
-Masz rację, zapowiada się piękny dzień. Chcesz to się zdrzemnij. Zapewne wcześnie wstałaś a podróż jeszcze długa.
-Może ma pan rację, muszę być wypoczęta .
-Nie mów do mnie na pan. Chyba aż tak staro nie wyglądam. Po prostu Andrzej.
Uśmiechnęłam się łagodnie. 
-Dobrze, Andrzeju. 
Położyłam głowę na poduszeczce, którą zabrałam specjalnie z mieszkania. Bez niej się nigdzie nie ruszam. Wiem, może to śmieszne, lecz to taka pamiątka. Kupili mi ją rodzice, gdy byliśmy pierwszy raz na wakacjach. Od tamtej pory zabierałam ją wszędzie. 
Po kilku minutach zasnęłam. 

Gdy się przebudziłam staliśmy na stacji benzynowej. Byłam przykryta kocem. Andrzeja nie było w samochodzie. Roztarłam zaspane oczy i wyszłam z samochodu. Jesienne powietrze dało się we znać. Poczułam jak włoski na ręce stają mi dęba. Rozejrzałam dookoła. Nigdzie nie widziałam mojego kierowcy. Po chwili jednak wyszedł z budynku stojącego naprzeciwko mnie. 
-Masz-wręczył mi kubek herbaty i kanapkę- wyspałaś się ? 
-Tak, dziękuję. Długo jeszcze nam zostało do pokonania ?
-Nie, z jakieś trzydzieści kilometrów. To już nie długo . 

Dalsza podróż minęła nam mile. Słuchaliśmy radia, rozmawialiśmy. Na prawdę miły facet z tego Andrzeja. Gdy zajechaliśmy pod dom Emilki poczułam strach. Przełknęłam głośno ślinę i wyszłam z samochodu. Mój kierowca, nie chciał wejść ze mną do środka. Poczekał aż wejdę do środka i odjechał. 
Weszłam do środka. Nic tu się nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu tutaj. Ten sam kolor ścian, te same firanki. Tak samo umeblowane, nawet bukiecik żywych kwiatów stał gdzie zawsze. Mama Emilki lubiła gdy w domu stoi bukiet żywych kwiatów. Mówiła, że w tedy jest przytulniej w domu. Gdy przeszłam dalej do pomieszczenia od razu zobaczyłam przyjaciółkę. Siedziała zapłakana na jednym z krzeseł trzymając szklankę wody w ręce. Podeszłam do niej. Ta spojrzała na mnie, nic nie powiedziała tylko się do mnie przytuliła. Nie zaskoczyło mnie zachowanie przyjaciółki. Pamiętam gdy sama byłam w takim samym stanie. 
-Dziękuję, że przyjechałaś. - powiedziała w końcu . 
-Czułam, że muszę tu być, więc jestem. 
-Chodźmy do mnie do pokoju,co ? Pogadamy chwilę. 
Poszłyśmy na górę. Jej pokój również się nie zmienił. Łóżko stało w tym samym miejscu odkąd pamiętam. Wszystko wyglądało tak samo, na biurku tylko stało więcej zdjęć niż zawsze. Dwa nawet ze mną. 

Porozmawiałyśmy trochę. Widziałam, że Emilce zrobiło się lepiej, gdy powiedziała mi wszystko. Około dziewiętnastej przyjechał po mnie Andrzej i zabrał mnie do hotelu. Do Gdańska mamy wracać jutro zaraz po pogrzebie. 


~ ♥ ♥ ♥ ~
Pojechali, martwię się o Tośkę. Nigdy nie jeździła sama gdzieś daleko beze mnie. To jej pierwsza "samotna" podróż. Podróż jeszcze z osobą, której prawie nie znamy. Zaczynam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam, że ją puściłam samą z Andrzejem. Przecież my nie znamy w ogóle tego człowieka. Jak Toście coś zrobi to nie daruję sobie tego do końca życia. 
Po powrocie z pracy zrobiłam sobie naleśniki. Dziwnie było w mieszkaniu bez Tośki. Tak pusto i cicho. Nie było nawet do kogo się odezwać. Wzięłam jeden z albumów ze zdjęciami stojących na półce w salonie i zaczęłam oglądać. 
Przeglądając fotografie przypomniało mi się dużo sytuacji związanych  z ich wykonaniem. Dużo uśmiechu wywołało na mojej twarzy te zdjęcia, dużo wspomnień. 
Gdy skończyłam oglądać fotografie, włączyłam sobie jeszcze telewizor, lecz nic ciekawego nie znalazłam. Wyłączyłam urządzenie i położyłam się spać.
Następnego ranka obudził mnie deszcz, który stukał o okno w pokoju. 
"Co za paskudna pogoda" - pomyślałam. 
Zjadłam szybkie śniadanie, ubrałam się i umyłam. Zabrałam aparat i poszłam do pracy. 
W budynku powitała mnie uśmiechnięta asystentka i powiedziała, że szef mnie prosił do siebie. Zostawiłam sprzęt u siebie w pokoiku i poszłam do mojego pracodawcy. 
-Dzień dobry - powiedziałam, gdy weszłam do pokoju. 
-Dzień dobry, proszę. Zapraszam. Proszę usiąść. 
-Tak więc... Jak się pani u nas pracuje ?
-Bardzo miło. Dziękuję. 
- To się cieszę. A koledzy z pracy nie stwarzają problemów ?
-Nie skąd. Wszyscy są tu tacy mili. Przychodzę z przyjemnością do pracy.
-To mnie cieszy. Zaprosiłem panią do siebie, ponieważ po jutrze będę wykonywał fotografie do kalendarza. I chciałbym prosić panią o pomoc w tej sesji. Zgodziłaby się pani ?
-O tak. Z przyjemnością pomogę. 
-To się cieszę. To po jutrze jesteśmy umówieni. 
-Dobrze. To do widzenia
-Do widzenia pani Dominiko. 
________________________________________________________________________
Jak wam się podoba ? Jak tydzień ? Mój był dość pracowity, konkurs z biologii, dwie wycieczki, wolontariat, dwa sprawdziany. 
A teraz w tym tygodniu egzaminy próbne eh... ;/ 

Czytam = komentuje to motywuje :) 

Pozdrawiam cieplutko :* 

P.S. Wpadłam na pomysł powrotu do mojego starego bloga. Kiedyś pisałam coś w formie pamiętnika. Chciałabym do tego wrócić, lecz troszkę pozmieniać. Nie chciałabym pisać o samych wydarzeniach, które mnie spotkały lecz jeszcze innych.  O tym wie moje koleżanka już i chciałybyśmy stworzyć taki blog wspólnie. Co wy na to ? Czytałybyście coś takiego ? 
:) 

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 13.

"Ludzie, którzy chcą się porozumieć, zawsze znajdą drogę do siebie. "
                                                                       Katarzyna Grochola

~ ♥ ♥ ♥ ~
 Jeszcze chwilę popłakałam siostrze w ramię. Nic się do mnie nie odzywała, wiedziała chyba jak ja to przeżywam. 
-Chcę jechać na pogrzeb. - wychlipałam po chwili. Dominika przez chwilę nie wiedziała co ma powiedzieć. Wiedziałam co zaraz powie, lecz ja nie chciałam tego usłyszeć.
-Dopiero dostałam pracę, nie dostanę wolnego ot tak sobie. 
-To pojadę sama, jestem już na tyle duża, że potrafię wsiąść do autobusu i wysiąść na odpowiednim przystanku. 
-Sama na pewno nie pojedziesz nigdzie. 
- Ale to mama Emilki, ona była przy mnie gdy zabrakło rodziców. Chcę być przy niej teraz. 
-Ja cię samej nie puszczę. Na pewno nie teraz... na pewno nie tam.
-Ale czemu ? Wyjaśnij mi dlaczego. - spytałam histerycznie.
-Chcesz aby ciotka cię zobaczyła. Jak cię zobaczy, możesz nie wrócić już tu, a ja nie chcę cię stracić... - załamał jej się głos. 
Wiem, że było jej trudno, ale mi też jest trudno siedzieć tu gdy tam moja przyjaciółka może potrzebować mnie.
-Pojadę tam. I ciotka mnie nie zobaczy- powiedziałam i wybiegłam z mieszkania. Słyszałam jak Dominika jeszcze mnie woła, ale ja się nie zawróciłam. Pobiegłam schodami na górę. Zapukałam do mieszkania numer 9.  Po krótkiej chwili właściciel mieszkania otworzył drzwi. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i spytał od razu :
-Stało się coś ? Płakałaś ?
-Mogę chwilę z tobą porozmawiać ? 
-Tak jasne wchodź. - gospodarz zaprosił mnie gestem ręki. 
Zaprowadził mnie do salonu. Jasnego, przytulnego pomieszczenia, gdzie panowała bardzo pozytywna atmosfera. Dlaczego ? Nie wiem, po prostu poczułam w się lepiej w tym salonie. 
-Płakałaś ? - powtórzył pytanie. 
Opowiedziałam Andrzejowi historię moich rodziców, o Emilce, o wuj ostwie, dlaczego się tu przeprowadziłyśmy, o chorobie pani Ewy. Potrzebowałam pomocy, a że znałam tylko Andrzeja postanowiłam mu zaufać. Opowiadając to wszystko, moje łzy płynęły po policzku. Brunet słuchał mnie uważnie, nie odzywał się, nie pośpieszał mnie. Czekał aż skończę. Gdy wreszcie skończyłam spojrzałam mokrymi oczyma na niego. Ten patrzył się na mnie i widać było, że nie wiedział co ma zrobić. 
-Zawieziesz mnie do Emilki, proszę. - powiedziałam 
Andrzej dłuższą chwilę nie odpowiedział nic, patrzył na mnie i tak jakby nie dowierzał w to co mu przed chwilą powiedziałam. 
-Tak, zawiozę cię. - odpowiedział w końcu. 
-Dziękuję, na prawdę dziękuję. -  rzuciłam się na niego. Przytuliłam się mocno w jego tors. Poczułam się jakby w objęciach brata, którego nie miałam. 
-Posiedź tu, pójdę zrobię ci herbatę. Co ty na to ?
-Poproszę. - powiedziałam. 
Gospodarz ruszył w stronę kuchni, a ja usiadłam z powrotem na sofie. Ogarnęło mnie straszne zmęczenie. Powieki zrobiły mi się ociężałe. Położyłam się tylko na chwilkę na poduszkę...... 


~ ♥ ♥ ♥ ~
Tośka trzasnęła drzwiami. Krzyczałam za nią, lecz ta nie słyszała. 
Łzy napłynęły mi do oczu, opadłam ociężale na kanapie.  
Co ja zrobię ?  Nie zabronię jej na nic. Jest już duża, będzie robiła co będzie chciała, nie zastąpię jej rodziców. Podwinęłam sobie kolana pod brodę i zastanawiałam się co mam zrobić. Nie puszczę jej samej, a ja nie mogę jechać. Siedziałam tak rozmyślałam z dobrą godzinę. Zaczęłam się martwić o siostrę. Zaczęło robić się późno, a jej nie było. Nie wzięła ze sobą kluczy, ani telefonu. Wszystko leży w kuchni na blacie. 
Około dziewiątej w nocy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to Tośka. Podeszłam szybko i otworzyłam.
-Hej - powiedziałam. 
-Cześć, możemy pogadać chwilę ?
Zaprosiłam gościa do środka. za bardzo nie wiedziałam co sprowadza go o tak później porze. Zaczęłam coraz bardziej martwić się o siostrę.
-Rozmawiałem z Tośką - powiedział 
-Gdzie ona jest ? - poderwałam się do góry 
-Spokojnie, nic jej nie jest. Jest u mnie. Zasnęła na łóżku w salonie. 
-Po co ona była u ciebie ? - spytałam podenerwowana. 
-Chciała pogadać. Powiedziała mi co was spotkało. Na prawdę przykro mi. Tosia, to naprawdę silna dziewczyna. 
-Wiem - powiedziałam- czasami nawet silniejsza ode mnie. 
-Poprosiła mnie, abym zawiózł ją do tej przyjaciółki. Emilka ona ? Zgodziłem się.
-Tak, Emilka. Andrzej nie musisz. 
-Ale chcę, wam pomóc. Zawiozę Tosię tam, będę się starał aby żadna ciotka jej nie dopadła, a później odwiozę ją spokojnie do Gdańska. Zgoda ?
-No nie wiem. My cię prawie nie znamy, nie...
-Tośka mi zaufała, ty też mi zaufaj. Nie mam zamiaru wam niczego zrobić. Obiecuję.
-To nie o to chodzi.. po prostu ....
-Słowo harcerza, że Tosia wróci cała i zdrowa. 
-Byłeś harcerzem ? - spytałam 
-Byłem, przez trzy lata. 
-Dobra, wiem jakie to dla Tosi ważne, ale jak jej się coś stanie, to ja sobie tego nie daruję.
 -Nic jej się nie stanie. 
Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.  
-Andrzej... dziękuję. 
-Nie masz za co....
_________________________________________________________
Trzynasty, mam nadzieję, że nie pechowy i że się Wam spodobał. ;)

Pozdrawiam ;*

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 12.

"Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę ?
Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań.
Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. 
Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie." 
                                                                         Paulo Coelho
~ ♥ ♥ ♥ ~
Od poniedziałku następnego tygodnia zaczęłam naukę w nowym liceum. Wiadomo na początku wszystko świetnie, ładnie, mili nauczyciele, koleżanki chcą się zaprzyjaźnić. Trudno mi było się na początku za klimatyzować, inni uczniowie chodzili do szkoły już od miesiąca, ja zaczęłam naukę tam gdzie mieszkałam wcześniej. Po ucieczce tydzień siedziałam w domu. Dyrekcja jest nawet spoko, nie pytali się dlaczego się przeprowadziłam  czemu z siostrą przyszłam. Szkoła była wielka. Dużo sal, ogromna sala gimnastyczna. Wszystko takie inne niż wcześniej. Trzeciego dnia odkąd zaczęłam naukę nauczycielka z matmy spytała mnie, ja nic nie umiałam i dostałam jedynkę. Nie przejęłam się za bardzo, bo wiedziałam, że szybko ją poprawię, gdy tylko usiądę do książki.
Dominika zaczęła pracę, widywałam się z nią jedynie wieczorami. Rano gdy ja wychodziłam do szkoła to ona albo spała, albo już jej nie było. Zależało od dnia. 
Nie rozmawiałam z Emilką od naszej ostatniej rozmowy. Martwiła się o nią, że nie daje znaku życia. Doszła mi szkoła więc nie miałam tyle czasu, aby dzwonić do niej codziennie. W czwartek wieczorem gdy Dominiki jeszcze nie było w domu postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki, upewnić się czy wszystko u niej w porządku. Nie odebrała za pierwszym razem, postanowiłam zadzwonić jeszcze raz. Odebrał jej tata. Wiadomość jaką mi przekazał zamurowała mnie. Łzy od razu napłynęły mi do oczu. Gdy ojciec Emilki się rozłączył, nie mogłam długo odłożyć telefonu na bok, trzymałam go w ręku. Po policzku spływały mi łzy. Siedziałam tak nie wiem ile, głowa od płaczu zaczęła mnie boleć. Do domu wróciła Dominika, spojrzała wystraszona na mnie....
 

~ ♥ ♥ ♥ ~
Fotografia, to jest to.  Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę fotografem i to w tak młodym wieku to bym pewnie tę osobę wyśmiała. Pan Janusz- bo tak się nazywa mój pracodawca - daje mi dużo wskazówek jak można zrobić lepsze zdjęcie. Jak na razie miałam okazje robić tylko kilka zdjęć ponieważ, teraz się głównie przyglądam, jak wygląda praca profesjonalistów. Oprócz mnie i pana Janusza w biurze pracuje jeszcze Anka- wesoła trzydziestolatka, która gada jak nakręcona i Rafał- z nim miałam do czynienia tylko raz ponieważ on jeździ po Polsce i robi zdjęcia najważniejszym wydarzeniom. Wszyscy są mili, z chęcią pomagają. Od razu się zadomowiłam. 
W czwartek skończyłam wcześniej niż zawsze, więc postanowiłam pójść do sklepu po drobne zakupy i wrócić do domu. 
-Hmm.. co jeszcze ?- spytałam się sama siebie, patrząc na produkty, które miałam w koszyku.
-Owocki, woda, serek, hmm.. a gdzie czekolada ?- usłyszałam za sobą, odwróciłam się od razu.
-O hej, czekolady nie ma bo zęby po niej bolą - odpowiedziałam radośnie.
- Raz na jakiś czas można zjeść i zębom nic nie będzie. - odpowiedział Andrzej. 
-Może i tak, ale nie wezmę. Będę mieć ochotę na coś słodkiego to wypiję herbatę z cukrem. 
-Idziesz już do domu ? - spytał 
-Tak, tylko zapłacę za zakupy i wracam do domu, a ty ?
-Też. To może wrócimy razem ?
-Jak dla mnie może być. 
Po pięciu minutach szliśmy już w stronę naszego bloku. Przez cały czas Andrzej opowiadał śmieszne historie. Aż łzy popłynęły mi ze śmiechu. Gdy doszliśmy już do mojego mieszkania nie chciałam się z nim rozstawać, chciałam jeszcze posłuchać jego historii. Chciałam, go lepiej poznać. Po co ? Nie wiem. Po prostu jest pierwszą osobą, poznaną w nowym miejscu. 
-Może wejdziesz do środka ? Wypijemy herbatę. 
-Dzięki, może kiedy indziej wpadnę. Muszę iść zakupy zostawić, rybki nakarmić. Wiesz obowiązki. 
-Masz rybki ?  Serio ?
-Serio, jak chcesz to możesz przyjść i zobaczyć. Zapraszam. - uśmiechnął się promiennie. 
-Zawsze chciałam mieć rybki, tylko rodzice mi mówili, że to obowiązek, trzeba będzie wodę wymieniać. i w ogóle. I jakoś mnie zniechęcili. 
-To zapraszam do mnie, jak będziesz chciała zobaczyć, to wpadaj. Wiesz gdzie mieszkam. Nad wami. 
-Dzięki, wpadnę kiedyś. Na pewno nie chcesz wejść ?
-Nie dzięki. 
-Jak chcesz. Ale herbata jest nadal aktualna, więc zapraszam, kiedy będziesz miał ochotę. 
-Ok, dzięki pa.
-Pa. 
Pomachałam mu na pożegnanie i weszłam do mieszkania. Postawiłam zakupy w kuchni na blacie i poszłam do pokoju Tośki. Siedziała z telefonem w ręku, z czerwonymi oczyma, zapłakana. Nie wiedząc co się stało, od razu się wystraszyłam. Podeszłam do niej i ją mocno przytuliłam. Pogłaskałam ją po głowie, a ta zaczęła bardziej płakać. Poczekałam aż się wypłacze, wiem, że to pomaga. Gdy już się uspokoiła, wydukała tylko :
-Mama Emilki nie żyje.....
Więcej nic mi nie było potrzebne. Wiedziałam jak siostra była zżyta z przyjaciółką i jej rodziną. Domyślam się co ona teraz czuje.
Oj nasze życie chyba nie będzie spokojne jeszcze przez jakiś czas..... 
_______________________________________________________________
Hej :) 
Takie masło- maślane wyszło.
Nie podoba mi się to coś na górze, powinien być lepszy, ale nie mam czasu dzisiaj za dużo więc na szybkiego napisałam ten rozdział. Mam nadzieję, że  mnie zrozumiecie. Następny rozdział będzie lepszy obiecuję :* 
Dziękuję wszystkim za każdy komentarz i osobom, które obserwują :*
Czytam = komentuje to motywuje :) 
Całuski :*

Zapraszam na Fb Olka jakaś tam

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 11.

"Sam sobie namalujesz świat.
Coś Ci się nie podoba to to zdrap."
Cytat znaleziony przypadkowo w internecie.
~ ♥ ♥ ♥ ~
Była gęsta mgła. Nic nie było widać. Szłam w letniej sukience po... no właśnie gdzie ja jestem ? Obróciłam się w okół własnej osi  lecz, nie mogłam sobie przypomnieć tego miejsca. Moje bose stopy wyczuwały coś ostrego i zimnego. Z każdym następnym krokiem jakby mgła robiła się coraz gęstsza. Zamknęłam oczy. 
"Ona cię potrzebuje" - usłyszałam. Otworzyłam gwałtownie oczy, serce przyspieszyło tępo. Rozejrzałam się dookoła lecz nikogo nie zauważyłam. Nie od razu. W moją stronę kroczyła kobieta. Szczupła, o lśniącej, zniszczonej cerze. Ubrana w elegancką sukienkę. Znam ją. Tak myślę. Widziałam ją dawno. Zanim jeszcze moi rodzice zmarli. To mama Emilki. Widywałam ją często jak byłam u przyjaciółki. Gdy moi rodzice zmarli, ciotka ograniczyła mi kontakt z Emilką, nie chodziłam już do niej jak kiedyś. Nasze spotkania ograniczały się do spotkań w szkole. Później pani Ewa zachorowała, przebywała dość długo w szpitalu, Emilka spędzała z nią czas po lekcjach. Jak sobie przypomnę to ona zawsze tryskała energią, dużo się uśmiechała. A teraz przede mną stała wycieńczona, blada, widać, że cierpi.
"Ona będzie cię teraz potrzebowała " - powiedziała. "Nie pozwól jej się załamać"
Czułam jak wielka gula urosła mi w gardle.
"Czemu... czemu ma się załamać ?" szepnęłam tylko. 
"Pokaż jej, że ma dla kogo żyć. Nie zawiedź mnie.." Po wypowiedzeniu tych słów znikła. Wiem, że to nie możliwe, ale na prawdę zniknęła. Rozpłynęła się. Jak jakiś duch. W uszach brzmiały mi tylko jej ostatnie słowa : "Nie zawiedź mnie, nie zawiedź mnie..."
Zerwałam się gwałtownie z łóżka. Byłam cała spocona. Serce biło mi jak oszalałe. Zapaliłam sobie lampkę. Napiłam się łyka wody. Usiadłam spokojnie na łóżku. Wdech, wydech, wdech, wydech... Próbowałam uregulować oddech. Po dłuższej chwili udało mi się. Położyłam głowę na poduszkę. Ułożyłam się wygodnie do snu, lecz ten nie przyszedł szybko. Przewracałam się po łóżku, poprawiałam poduszkę. Raz było mi za gorącą raz za zimną. Gdy tylko zamykałam oczy widziałam tę szarość ze snu. Po jakimś czasie zasnęłam z zapaloną lampką. 

~ ♥ ♥ ♥ ~
Wstałam o 7.03. U Tośki w pokoju świeciło się światło, zgasiłam je. Zjadłam szybkie śniadanie. Ubrałam się, umyłam, umalowałam, związałam włosy i poszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Zostawiłam siostrze kartkę na stole w kuchni, że musiałam coś załatwić coś na mieście.  Na rozmowę byłam umówiona jak się okazało w niedaleko ode mnie biurze fotografa, z którym rozmawiałam wcześniej przez telefon. 
-Pani Dominika jak się domyślam - mężczyzna nie był taki stary jak sobie go wyobrażałam, miał około czterdziestu lat. - Zapraszam, proszę usiąść.- wskazał mi na fotel na przeciwko siebie. 
Chwilę porozmawialiśmy o moim doświadczeniu, jakie języki obce znam, opowiedziałam dlaczego zaczęłam interesować się fotografią. Na koniec pokazałam swoje fotografie. Może nie były najlepszej jakości, ale tylko takie zabrałam ze sobą od ciotki z domu. 
Mężczyzna spoglądał to na mnie to na zdjęcie i się uśmiechał. Ja nie pewna tego co ma zrobić odwzajemniałam uśmiech. Nagle mężczyzna wstał, zapiął guzik od marynarki, przyjął srogi wyraz twarzy.
-Muszę niestety podziękować pani, te zdjęcia są..... są oryginalne. Rzadko kiedy oglądam tak dobre zdjęcia od tak młodych ludzi. Są świetne. Mam nadzieję, że zechce pani zostać moim pomocniczym fotografem ? 
-Na prawdę ?- spytałam uradowana. 
-Przyda mi się taki talent. 
-Oczywiście, że zechcę z panem pracować. 
-Jak na razie proponuję pani okres próbny trzy miesiące. Jeżeli się pani spisze, to przedłużymy umowę. Zgoda ? 
-Zgoda. - uścisnęłam rękę mojego nowego pracownika. 
Porozmawialiśmy jeszcze o moim wynagrodzeniu, byłam zadowolona. Zarobię prawie dwa razy więcej niż w knajpie. Mój pracodawca robi zdjęcia do różnych gazet, będę mu pomagała ogarnąć wszystkie sesje. 
Gdy skończyliśmy rozmawiać wróciłam szczęśliwa do domu. O dziwo nie zastałam w nim Tośki. Zostawiła mi tylko kartkę, że poszła się przejść i wróci po południu. Zaczynam się o nią martwić. Za często wychodzi sama z domu. Może i nie jest małą dziewczynką, ale jednak może się jej coś stać.  Wykorzystując fakt, że nie ma Tosi w domu, postanowiłam zrobić jej ulubione danie na obiad a mianowicie makaron Cannelloni z nadzieniem mięsnym. 
Gdy Tośka wróciła do domu zjadłyśmy obiad wspólnie, jak zawsze smakował mojej młodszej siostrze. Uśmiechała się przy mnie, ale widziałam po jej oczach, że coś jest nie tak.
-Co jest ?- zapytałam
-Nic, obejrzymy później jakiś film razem ?
-No pewnie, a leci coś ciekawego ? 
-Nie wiem. Mam ochotę na jakiś dramat. - powiedziała. 
-Coś się stało ? Nigdy nie lubiłaś dramatów oglądać.
-Po prostu mam ochotę popłakać trochę. 
Włączyłyśmy sobie "Trzy metry nad niebem". Jak zawsze ja pod koniec się popłakałam, Tośce też trochę łzy popłynęły. Po skończeniu seansu położyłyśmy się spać w salonie. 

___________________________________________________________________
Hej jak tam u was ? Wszyscy zdrowi ? Ja niestety leżę z gorączką w łóżku :( mam nadzieję, że mi przejdzie.
Mam prośbę, kto chce być informowanym o nowych rozdziałach niech napisz mi pod tym postem. Bo ja wysyłam około 30 zaproszeń na rozdział a komentarzy 1/3. Liczba wyświetleń też nie rośnie tak szybko jak kiedyś. Nie podoba się wam już moje opowiadanie ? Może coś mam w nim zmienić ? A może wg usunąć ?


Buziaki :*

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 10.

"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, 
kiedy nasze skrzydła zapomniały jak latać."
                                                                                                Antoine de Saint- Exupery
~ ♥ ♥ ♥ ~
Gdy tylko Andrzej wrócił di siebie ja poszłam do pokoju. Wiedziałam, że Dominika mi nie wierzy w moją śpiewkę, ale cóż.. nic innego jej nie powiem, bo nad zwyczajniej w  świecie nie wiem co jej powiedzieć. Położyłam się na łóżko zastanawiając się co dalej mam zrobić. Nie powiem Dominice o tym co się wydarzyło, bo będzie się martwić. Lecz jak jej powiem, ona może wymyśli coś sensownego. A może by tak powiedzieć Andrzejowi ? Wydaje się na porządnego faceta, może jak go poproszę to nic nie powie Domi ? Leżąc tak na łóżku usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Emilka. Zamurowało mnie troszkę. Nie wiem czemu, ale boje się tej rozmowy. Miałam nadzieję, że przestanie dzwonić i odłożyłam telefon.
-Kto to ?- spytała Dominika, która weszła do mojego pokoju.
-Emilka. 
-Czemu nie odbierzesz ? 
-Nie wiem co jej powiedzieć. 
- Powiedz, prawdę. Powiedz, że jesteś nad morzem i tyle. 
-Obiecałam jej, że nigdy jej nie opuszczę, a co ja zrobiłam ? Zostawiłam ją. 
-Ej mała, nie odbierając jej telefonów robisz jej większą przykrość niż tą ucieczką. Porozmawiaj z nią, na pewno zrozumie. 
-Dobra masz racje. 
-To ci nie przeszkadzam. 
Gdy tylko Dominika wyszła z pokoju wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Emilki. Z drżącą ręką wcisnęłam zieloną słuchawkę. Em odebrała po drugim sygnale. 
-No nareszcie !- powiedziałam, czuć było że jest zdenerwowana - Co się z tobą stało ? Gdzie ty jesteś ? Nie odpisujesz mi na smsy, nie odbierasz telefonów, byłam u twojego wujostwa powiedzieli, że wyjechałaś. Gdzie ty jesteś ? Coś ci grozi ?
-Em.. spokojnie... nic mi nie jest... nic mi nie grozi...- powiedziałam spokojnie.- Jestem bezpieczna z Dominiką. 
-Gdzie wy jesteście ? - spytała
-Nad morzem.. nie martw się .........
-Co wy tam robicie ? !  Czemu wyjechałyście ? 
-Po prostu nie dało rady inaczej, Emilka przepraszam, ale nie chcę teraz o tym gadać. Kiedy indziej ci wszystko wytłumaczę, obiecuję, ale nie teraz.
-No dobra, ok. Mogłaś odebrać wcześniej. Wiesz ile ja nerwów zjadłam przez ciebie i przez moją mamę ?!!
-A co z twoją mamą ?- zaniepokoiłam się, gdy wyjeżdżałam leżała w szpitalu, lekarze nie wiedzieli co jej jest
-Leży w tym szpitalu.... jest poważnie chora, nie wiem czy wyjdzie z tego.- załamał jej się głos.
Zastanowiłam się chwilę. Jaka ja jestem głupia, ona mnie potrzebowała, a ja ją odrzucałam
-Tośka, ja nie wiem czy ona dożyję świąt, lekarze dają jej znikome szanse. - zaczęła płakać do słuchawki.
- Ej nie becz ! Pamiętasz co mi obiecałaś, że się nie poddasz nigdy ! To teraz też się nie poddawaj. Ona wyjdzie z tego ! Musisz w to wierzyć...
-Ona z dnia na dzień jest coraz słabsza. Gdy jestem u niej widzę jak się męczy, ale chce mi pokazać, że jest silna...
-Bądź silna tak jak ona, dla niej, dla mnie, dla samej siebie.... Możesz zawsze na mnie liczyć  
-Dzięki. Tata mnie woła, muszę kończyć. Odezwę się jeszcze. 
-No dobra, trzymaj się tam i się nie poddawaj ! Słyszysz ? 
-Tak, nie poddawać się ! Pa
Zrobiło mi się jej żal. Zostawiłam ją samą z tym wszystkim. Ona mnie teraz potrzebuje, tak jak ja jej potrzebowałam po śmierci rodziców.  
 

~ ♥ ♥ ♥ ~
Pamiętam gdy byłam w wieku Tośki, jak zawsze marzyłam o takiej przyjaciółce z prawdziwego zdarzenia. Z którą mogłabym porozmawiać o wszystkim, do której mogłam zadzwonić o każdej porze z głupim pytaniem, a ta zawsze mi odpowiadała śmiejąc się ze mnie, że nie mam co robić. Było wokół mnie pełno koleżanek, kolegów, ale jakoś nigdy nie mogłam zaufać im do końca. Jakoś nigdy nie miałam z kim porozmawiać, który mi się chłopak podoba, nie miałam komu się żalić, że siostra znów zajęła pierwsze miejsce w konkursie i rodzice nią się chwalą na prawo i lewo a o mnie zapomnieli. Kaśki nie traktowałam jak takiej prawdziwej przyjaciółki, ona nigdy mnie nie słuchała. Zawsze to ona więcej mówiła, to ona opowiadała o chłopakach. Ona przyjaźniła się jeszcze z dwiema innymi dziewczynami i miałam wrażenie, że one zawsze wiedzą więcej o niej niż ja. Ja byłam jej potrzebna, gdy chłopak ją zostawił, albo się pokłóciła z rodzicami. Wtedy sobie przypominała o mnie i opowiadała mi o wszystkim. Mi wtedy to nie przeszkadzało, wtrącałam pojedyncze ochy i achy żaby udawać, że słucham. Więc rozumiem Tośkę, która martwi się teraz o swoją przyjaciółkę. Zostawiła ją, nie mówiąc o niczym. Gdzie jedzie, po co, z kim ? Dziewczyny znają się od paru ładnych lat, razem chodziły na tańce, Emilka często u nas nocowała.  Nasi rodzice często zapraszali ją na obiad. Cieszyłam się, że siostra ma z kim rozmawiać. Lecz teraz po naszej ucieczce wszystko się zmieni. One będą daleko, nie będą się widywać, nie będą pielęgnowały swojej przyjaźni. A obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę zniszczyć czyjeś przyjaźni. 
Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, uciekając od wujostwa i zabierając Tosie ze sobą.... ?
Czy nie popełniłam błędu ....... ?
________________________________________________________________________________________

Hej :* Znów mamy długi weekend ! :D A ja znów mam dużo do roboty ;/ 
Ta szkoła kiedyś mnie wykończy..... Ale mam nadzieję, że od grudnia będzie mnie pracy .....

     


Ściskam :*