piątek, 28 marca 2014

Rozdział 29.

"Człowiek jest tajemnicą - w tajemnicy przybywa i w tajemnicę odchodzi."
                                                                    Maria Dąbrowska
~ ♥ ♥ ♥ ~

Czemu akurat mnie to wszystko spotyka? Czemu  obwinia mnie za to, na co nie miałam wpływu? Przecież, ja nie byłam wtedy na miejscu zdarzenia. Nie widziałam wypadku. Pamiętam jak przyszedł do nas do domu policjant powiedzieć nam o całym zajściu. Pamiętam, było wtedy zimno. Padał deszcz. W uszach brzmią czasami mi jeszcze słowa policjanta. 
O takie niesprawiedliwe. Byłam mała, tyle rzeczy jeszcze nie rozumiałam, nie znałam smaku bólu. Żyłam w szczęśliwej rodzinie. Mimo, iż miałam kochających rodziców nie umiałam tego dostrzec. Wstydziłam się wychodzić z rodzicami do sklepu czy na spacer. Byłam małolatą, która nie potrafiła docenić tego co ma. A teraz jestem starsza, mądrzejsza, wyższa. Teraz oddałabym wszystko, aby chociaż na chwile móc wyjść z rodzicami na spacer, porozmawiać o szkole, abym mogła się do nich przytulić. Chciałabym cofnąć czas....

-Masz- do pokoju wszedł mężczyzna z miską czegoś parującego. - musisz coś jeść, żebyś mi tu za szybko nie odeszła na tamten świat. 
Spojrzałam do miski, którą przyniósł. Była to zupa pomidorowa z ryżem. Byłam strasznie głodna, czułam jak ściska mnie w żołądku. Wzięłam łyżkę do ręki, nabrałam trochę płynu na nią. Dłoń straszliwie mi drżała, w drodze do ust połowę zawartości łyżki wylałam na podłogę. 
-Nie wylewaj tyle, bo więcej nie dostaniesz.- powiedział srogo mężczyzna
-Jest mi zimno, jestem wystraszona, nie jadłam nic od wczoraj. - powiedziałam, starając się aby mój głos brzmiał silnie - po za tym skąd mam wiedzieć, że niczego tam nie dosypałeś?
-Jak bym chciał cię zabić to chyba bym to zrobił przy pierwszej okazji. Nie uważasz, że miałem już wystarczająco dużo takich okazji aby to zrobić?
Kiwnęłam bezsilnie głową i wróciłam do jedzenia. Mężczyzna usiadł na przeciwko mnie przy stoliku i patrzył się jak jem. Zjadłam pół zawartości miseczki, którą przyniósł i czułam, że więcej w siebie nie wcisnę. Odstawiłam miskę na bok i skuliłam się. A on siedział, patrzył się na mnie, uśmiechał się, wyglądał jakby sprawiało mu  przyjemność patrzenie na mój strach. 
-Tak się zastanawiam....- zaczął- Kim jest ten mężczyzna, który przy was się plącze? Jakiś Anioł Stróż czy co u diabła. Zawsze, gdy miałem którąś z was na wyciągnięcie ręki to on pojawiał się jak niby nigdy nic. Tyle razy pokrzyżował mi plany, tyle razy mogłem mieć was już obydwie. 
Uśmiechnęłam się mimowolnie do siebie. Racja Andrzej zawsze wiedział, kiedy ma się zjawić. Nigdy nie myślałam o nim jak o Aniele, tylko jak o policjancie, nawet jak się dowiedziałam, że jest siatkarzem. 
-To nasz brat. - powiedziałam - Opiekuję się nami, po śmierci rodziców.
-Nie kłam! Nie lubię jak ktoś mnie okłamuje! Ty nie masz brata! On nawet z wami nie mieszka! 
-Mówię prawdę.- powiedziałam półszeptem
-To czemu dopiero kontakt złapaliście, gdy uciekłyście? Dlaczego nie zajął się wami zaraz po wypadku?- widziałam jak złość zaczyna w nim rosnąć.
-A co cię to obchodzi?! - krzyknęłam - Nie twój zasrany interes!
Mężczyzna podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstki. 
-Rodzice szacunku nie nauczyli?! To ja nauczę! - pchnął mnie mocno na ścianę i odszedł. W drzwiach zatrzymał się w półkroku i powiedział coś jeszcze. Nie usłyszałam konkretnie co, opadłam bezsilnie na materac.
 Gdzie się tacy ludzie chowają?

 
~ ♥ ♥ ♥ ~
 
-Cieszysz, się  że wracasz już do Gdańska?- spytał Andrzej, gdy siedzieliśmy już wygodnie w fotelach samolotu.
-Pewnie, stęskniłam się już za Tośką. Nie rozmawiałam z nią ani razu jak przylecieliśmy tu. 
Andrzej uśmiechnął się.
-Dominika, mogę się ciebie o coś zapytać?
-Yhm...
-Wczoraj po meczu, przed halą rozmawiałaś z jakimś chłopakiem. Kto to? Znasz go?
Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią. 
-Pamiętasz jak Tośka opowiadała ci o naszym wcześniejszym życiu? O nie miłej ciotce. - spojrzałam na Andrzeja, skinął głową, że pamięta - No właśnie, nie wiem czy też ci mówiła, że ciotka miała syna, lenia nad leniami. To właśnie był on. Zobaczył mnie jak zdjęcia robiłam podczas meczu. 
-Nie myślisz chyba...- urwał - że powie ciotce o tym, że cię widział?
-Nawet gdyby powiedział, to co ona może mi zrobić? Nic, jestem dorosła, odpowiadam za siebie. 
 Andrzej kiwną głową, że myśli tak samo jak ja. Samolot zaczął ruszać. Spojrzałam się na mojego sąsiada. Ten uśmiechnął się do mnie szeroko i ujął moją dłoń. Ogarnęło mnie miłe uczucie. Gdy byliśmy już w powietrzu ogarnęło mnie straszne zmęczenie. Oparłam głowę o silne ramię Andrzeja i odpłynęłam w krainę Morfeusza. 
-Wstawaj śpiąca królewno.- poczułam, że ktoś mnie głaszcze po policzku. Od razu się ocknęłam
Byłam przykryta Andrzejową bluzą. 
-Jesteśmy już w Gdańsku. - powiedział - Przespałaś całą podróż. 
-Tak mi się dobrze spało. 
-A chrapałaś tak głośno- uśmiechnął się. Poczułam jak się czerwienię. 
Andrzej uśmiechnął się jeszcze szerzej i ruszył do wyjścia. 
Po odprawie szybko udaliśmy się do domu. Podczas tej krótkiej drogi zdążyliśmy porozmawiać chyba na sześć tematów, przy których ja wybuchałam częstym śmiechem. Andrzej to najweselsza osoba na świecie. 
Gdy weszliśmy do nasz na klatkę schodową od razu rzuciło mi się coś żółtego na naszych drzwiach. Weszłam po schodkach bliżej i to co zobaczyłam zaszokowało mnie. Drzwi były oklejone żółtą, policyjną taśmą. Gdy tylko to zobaczyłam rzuciłam walizki i poleciałam do mieszkania. Drżącymi rękoma wyjęłam pośpiesznie klucze z torebki i zaczęłam otwierać drzwi. Gdy udało mi się to wpadłam do środka.
-Tośka! Tośka! - zaczęłam zaglądać do każdego pomieszczenia- Emilka! Emilka! Tośka! 
Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie ma ich, nie ma. Jest tylko ta diabelna policyjna taśma. Andrzej wpadł do mieszkania zaraz po mnie. Spojrzał na mnie ze strachem. Zajrzał do każdego pomieszczenia od razu po mnie. Nie ma. Nie ma ich. Andrzej stanął jak wryty. Widać, że wystraszył się tak samo jak ja. 
-Idziemy na policję! - zarządził pośpiesznie. Nic nie odpowiedziałam. Wybiegłam z mieszkania i pobiegłam na komisariat, który znajdował się kilka przecznic dalej. Mój sąsiad został z tyłu. W tym momencie nie myślałam o tym, czemu sportowiec biegnie wolniej. Wbiegłam do budynku. 
-Moja siostra zaginęła! - krzyknęłam do jednego z funkcjonariuszy siedzących za biurkiem. Mężczyzna spojrzał na mnie badawczo. 
-Proszę się uspokoić. 
-Jestem spokojna! - obok mnie znalazł się Andrzej.
-Wróciliśmy właśnie z wyjazdu służbowego - zaczął - i zastaliśmy drzwi oklejone policyjną taśmą. A siostry tej pani nie było w środku. - powiedział spokojnie. 
-Aaa.. państwo są rodziną Antoniny. Jak ona miała nazwisko?- spytał sam siebie funkcjonariusz
-Tak! - powiedziałam -Gdzie ona jest? 
-W piątek zostało złożone zawiadomienie o porwaniu pańskiej siostry. - powiedział policjant - Zawiadomienie złożyła nie jaka Emilia... 
-Emilka? Gdzie ona jest?- spytałam
-Panią Emilię znalazł jeden z mieszkańców pańskiego bloku. Ktoś na nią napadł. Gdy składała wyjaśnienia, powiedziała, że widziała jak ten mężczyzna- wyjął jakiś portret mężczyzny z biurka i dał mi - szarpał panią Antoninę i zabrał ją ze sobą. Starała się jej pomóc, lecz ten ją uderzył i straciła przytomność. 
-Gdzie ona teraz jest? 
-W szpitalu nie daleko Starego Miasta. 
-Wiadomo coś na temat mojej siostry? 
-Szukamy jej, proszę być dobrej myśli. 
Wybiegłam z komisariatu i ruszyłam w stronę szpitala. Andrzej dotrzymywał mi ciągle kroku. Nic nie mówił, szedł równym krokiem ze mną. Gdy dotarłam na miejsce, spytałam się pierwszej napotkanej pielęgniarki czy może wie gdzie leży Emilka. Po uzyskaniu informacji pobiegłam do szali numer czternaście. Emilka leżała na łóżku pod oknem. 
-Emilka- powiedziałam, gdy ją zobaczyłam
-Dominika, przepraszam cię- powiedziała - starałam sie jej pomóc, ale on mnie walnął, ja straciłam przytomność. 
-Ciii... nic nie mów, wiem wszystko. - Przytuliłam nastolatkę do siebie. Ta łkała cicho mi w ramię. - Nie płacz. Próbowałaś. Ona się znajdzie! 
 
______________________________________________________
Witam wszystkich po krótkiej przerwie. Przepraszam was bardzo, że w tamtym tygodniu nie pojawił się rozdział, ale na prawdę nie miałam czasu by dodać coś. Mam nadzieję, jednak że ten rozdział przypadnie wam do gustu i pojawią się komentarze. 
Do czasu, gdy jestem przed egzaminami będę pisała krótsze posty, obiecuję później wam jakoś to wynagrodzić :*
 
Dziękuję bardzo Kari, bez której pewnie i dziś nie pojawił się rozdział. Dziękuję Ci bardzo :* 
 
 
Liczę na wasze komentarze :) 
 
 
Buziaczki :*
 
 

sobota, 22 marca 2014

Krótka informacja

Witam wszystkich.....
Dzisiaj niestety nie pojawi się rozdział, w tygodniu może uda mi się coś napisać, jednak nie obiecuję.
Nie zostawię was bez wyjaśnienia bo to do mnie nie podobne.
Ten tydzień, był dla mnie bardzo długiii i męczący, sprawdziany dużo kartkówek i pytania, do tego prace jakieś dodatkowe, lekcje po prostu nie wyrabiam się. Zostało 32 dni do egzaminów. Nauczyciele przez ten czas chcą nas jeszcze wiele nauczyć i powtórzyć. Jak przychodzę do domu mam wielką ochotę się położyć spać. (nie dziwne jak siedzę w szkole od 8 do 17) Jutro idę na wolontariat.
Nie mam czasu wg dla siebie :(  A jak już znajdę chwilę dla siebie to muszę coś w domu zrobić i tak w kółko.

Przepraszam was raz jeszcze. Wrócę tu jeszcze na pewno.  Jak wrócę to poinformuję wszystkich na fb.


Przepraszam, mam nadzieję, że zrozumiecie



Pozdrawiam :*
Olka jakaś tam

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 28.

"Problemem naszego wieku nie jest bomba atomowa, lecz serce ludzkie"
                                                               Albert Einstein

~ ♥ ♥ ♥ ~
  Gdy ocknęłam się nie było w pomieszczeniu nikogo. Na stoliku stała zapalona lampka. Zaczęłam rozglądać się, szukając jakiejś drogi ucieczki. W pokoju jednak znajdowały się tylko drzwi. To jakieś chore! Kto normalny ma pokój bez okien?! Ogarnął mnie jeszcze większy niepokój. Czego chce ode mnie ten mężczyzna? Skąd wiedział gdzie mieszkam? Po co mnie porwał?!! To chyba przez ten strach do głowy zaczęły przychodzić mi beznadziejne pytania. Im dłużej zastanawiałam się na sensem tego wszystkiego tym bardziej zaczynało mnie ściskać w żołądku. 
-Co moje piękne oczy widzą? - spytał mężczyzna, który nawet nie wiem kiedy wszedł do pomieszczenia - Wreszcie wstałaś! Ileż to można spać!
-Czego chcesz?!!- krzyknęłam bezsilnie 
-Hmm... jestem pewien, że wczoraj ci już odpowiedziałem na to pytanie. Może nie pamiętasz? - powiedział sarkastycznie. 
-Pamiętam. Czemu ja? Czemu mnie porwałeś? Czemu ?
-Chciałabyś za dużo wiedzieć maleńka. - podszedł do mnie i pogłaskał mnie koniuszkami palców po policzku.
Wzdrygnęłam się i od razu odwróciłam twarz. 
-Nic ci na razie nie zrobię. Będziesz cierpiała jak ja wtedy, gdy mojego ojca wsadzili do pierdla. - powiedział i odwróciła się na pięcie w stronę drzwi. 
-A co ja mam z tym wspólnego?- spytałam pocichu
-Co masz z tym wspólnego? Nic! - powiedział głośniej - Ale przez twoich starych mój ojciec siedzi w kiciu.
-Co?- spytałam nie wiedząc za bardzo co mam powiedzieć - Czemu akurat przez moich rodziców?!
-To mój ojciec prowadził wtedy ten tir. To on podobno spowodował ten wypadek. Ja wiem, że prawda jest inna. Wiem, że mój ojciec jeździł ostrożnie, to twój ojciec musiał wjechać w tego tira. Jestem pewien! 
-Skąd...- nie wiedziałam co powiedzieć, do oczu napłynęły mi łzy, poczułam ukucie w sercu, gdy wspomniał o moich rodzicach- skąd wiedziałeś gdzie mieszkamy? 
-Śledziłem was obie, wiedziałem, że mieszkacie u ciotki, wiedziałem, że wam tam źle, słyszałem kiedyś jak rozmawiasz z siostrą, że chciałabyś uciec. Widziałem, jak wybiegacie wieczorem z torbami, jak wsiadacie do tego autobusu. W hotelu dowiedziałem się, jak macie na imię. Czekałem aż przyjdzie odpowiedni moment na to aby.....- zaciął się na chwilę- ale często przy was jest ten mężczyzna. Zawsze pojawiał się w mało odpowiednim dla mnie momencie. Teraz jednak wiedziałem, że twoja siostrunia wyjeżdża z nim gdzieś. 
-A skąd wiedziałeś numer mieszkania? - spytałam wystraszona, lecz zaciekawiona  tym wszystkim. 
-To nie było trudne, wszedłem kiedyś za twoją siostrą na klatę. Zobaczyłem, gdzie otwiera drzwi... To wszystko było takie proste. - powiedział, uśmiechnął się sztucznie i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie w szoku.


~ ♥ ♥ ♥ ~
  Do Tośki próbowałam dodzwonić się kilka razy, bez skutku. Zaczynam się martwić o nią. Numer telefonu Emilki, który mam w telefonie jest chyba nie aktualny. Mam jednak nadzieję, że dziewczynkom nic nie jest, i że mile spędzają ferie w swoim gronie. 
Dzisiaj mecz, chłopaki mają nadzieję, że wrócą do Gdańska z trzema punktami. 
Podczas odprawy w szatni mogłam być obecna, pstryknęłam kilka zdjęć i ruszyłam razem z chłopakami na "parkiet". Mimo, że było jeszcze trochę czasu do meczu na trybunach było już dużo osób. 
Chłopaki zaczęli się rozciągać. Usiadłam na swoim miejscu.
-Jakiegoś całusa na szczęście może dostanę? - podszedł do mnie Andrzej 
-Jedynie kopa w tyłek na szczęście mogę ci sprzedać. - powiedziałam 
-Nie, dziękuję wolę całusa. 
-Abyś się zdekoncentrował? Chyba śnisz Andrzejku. 
-A po meczu? - spytał z nadzieją. 
-Po wygranym możeeee - powiedziałam z uśmiechem 
-Ok,nie mogę się już doczekać.
Uśmiechnęłam się radośnie do niego. Andrzej wrócił na swoje miejsce. 

Zaczął się mecz. Gra na początku była bardzo wyrównana, lecz przy stanie 6:5 dla gospodarzy, kędzierzynianie zaczęli uciekać nam coraz bardziej. Coś zaczęło się psuć w naszej grze i straty były już nie do odrobienia. Pierwszego seta wygrali pewnie gospodarze. W czasie przerwy pomiędzy setami poszłam trochę porobić zdjęć kibiców. Na hali panowała cudowna atmosfera. Śpiewy, tańce widać, że kibice starali się wspierać zawodników na boisku. Gdy tak przyglądałam się ludziom w barwnych szalikach ujrzałam jedną dobrze znaną mi twarz. Nie, to nie może być on. Przecież, on nigdy nie pałał sympatią do sportu. Nigdy nie oglądał meczy, nie uprawiał żadnego sportu. Czy przez te kilkanaście miesięcy, przez które go nie widziałam się zmienił? Nie możliwe, tacy ludzie jak on się nie zmieniają! A może to po prostu ktoś bardzo podobny do niego? Jednak, jeżeli to on... to nie może mnie tu zobaczyć. Nie teraz, gdy sobie wszystko z Tośką ułożyłam. Nie może on i jego opiekunowie się dowiedzieć, że jestem w Kędzierzynie. 
Wróciłam na miejsce. W drugim secie chłopaki pokazali na co ich stać, wygrywając minimalnie set. W trzecią partię rozpoczęliśmy na prawdę dobrze. Kędzierzynianie musieli nas gonić. Lecz po drugiej przerwie technicznej, drużynę z Gdańska coś zamurowało, nie mogli przyjąć dobrze zagrywki, wyprowadzić kontry. Patrzyłam na ich nie moc, chciałam im jakoś pomóc jednak nie wiedziałam jak. Trzecią partię wygrali gospodarze z przewagą sześciu punktów.  
Oczy w czasie przerw mimowolnie szły mi w tamtym kierunku, nie to nie może być prawda......
Czwarty set - widać było po chłopakach lekkie zmęczenie. Starali się aby przeciwnik nie oddalił się im za bardzo. Jednak kędzierzynianie mieli dobrą zagrywkę, która umożliwiła im odskoczenie od nas o kilka oczek. Ten set i cały mecz wygrał Kędzierzyn. 

Czekałam przed halą na chłopaków. Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem. 
-To na prawdę ciebie widziałem- podszedł do mnie chłopak, którego wcześniej widziałam na hali
-Pomylił mnie pan z kimś -powiedziałam 
-Chyba nie, ciotka będzie szczęśliwa, jak jej powiem kogo widziałem.
Spojrzałam uważnie na Sylwka, wiem że mnie poznał.
-Spróbuj pisnąć słowo ciotce to...
-To co? Nie pomożesz mi w lekcjach? Ha, śmieszna jesteś. Nic przez ten czas nie wydoroślałaś.
-Od kiedy się siatkówką interesujesz? - zmieniłam pośpiesznie temat
-Nie interesuję się, dostałem bilet to przyszedłem.
-Ja muszę iść. - powiedziałam - Nie mów ciotce, że mnie widziałeś. - powiedziałam błagalnie i odeszłam. 
Poszłam do autobusu, gdzie siedzieli już gdańszczanie, usiadłam obok Andrzeja. Miał smutny wyraz twarzy.
Pocałowałam go w policzek. Na jego twarz od razu wkradł się uśmiech.
-A to za co? Nie wygraliśmy.
-Ale walczyłeś i to się liczy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
_____________________________________________________________
Hej :) Jak wam się podoba post? Zaskoczyłam was chociaż trochę, czy jestem jednak przewidywalna? 

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 27.

"Ani różnice poglądów, ani różnica wieku, nic w ogóle 
nie może być powodem zerwania wielkiej miłości."
                                                                  Maria Dąbrowska
~ ♥ ♥ ♥ ~
 
Gdy otworzyłam drzwi poczułam straszny ból, ktoś walnął mnie  czymś mocno w głowę. Więcej niczego nie pamiętam......
 
Kilka godzin później. 
Przebudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Leżałam na jakimś materacu obok zimnej ściany. Nieopodal mnie stał stół-na którym coś stało- oraz krzesło.  Na ustach czułam smak krwi. Było mi zimno, trzęsłam się. Trzęsłam się przez strach czy przez zimno? Pewnie z obu powodów. 
Bojąc się, zaczęłam wzywać pomocy. 
Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia i uderzył mnie mocno w policzek.  
Do oczu od razu napłynęły mi łzy. 
-Cze..czego chcesz?- zapytałam nie mogąc powstrzymać łez. 
-Tego co wcześniej.- odpowiedział ten ktoś. Głos miał niski. 
-To znaczy?- nie myślałam teraz co ja mówię
-Nie mów, że mnie nie znasz. - odpowiedział mężczyzna i uderzył mnie w drugi policzek. 
Po tym straciłam przytomność 


~ ♥ ♥ ♥ ~
 
Po śniadaniu poszłam z chłopakami na trening. Popstrykałam kilka zdjęć i usiadłam sobie na ławce. Obserwowałam jak chłopaki są skupieni na tym co robią. 
-Może pograsz z nami?- podszedł do mnie uśmiechnięty Andrzej 
-Co?- spytałam się zdziwiona - Nie, dziękuję. Wolę popatrzeć sobie jak trenujecie.
-Nie bądź taka. Zagraj z nami.
-Abyście mi zrobili krzywdę tymi waszymi serwisami? - spytałam z ironią 
-Hmm... fakt, nie przemyślałem tego. - roześmiał się. - Nie daj się prosić, zagraj. 
-Kiedy indziej, obiecuję. - uśmiechnęłam się. 
-Obiecałaś. - powiedział- Będę pamiętał.
-Ok. Zmykaj ćwiczyć, bo trener na mnie nakrzyczy, że mu zawodnika zagaduję. 
 
Po obiedzie wróciłam do swojego pokoju i wybrałam numer siostry. Nie odebrała za pierwszym razem. Spróbowałam ponownie, nadal nic. Zrezygnowana dalszymi próbami napisałam do siostry sms-a aby do mnie zadzwoniła, gdy będzie miała chwilę czasu. Po wysłaniu wiadomości położyłam telefon na łóżku i zabrałam się za zrzucanie zdjęć z dzisiejszego treningu. 
Muszę przyznać, że niektóre zdjęcia zaskoczyły mnie. Gdy tak przeglądałam zdjęcia, ktoś zapukał do moich drzwi.
-Proszę- powiedziałam
Zza drzwi wyłonił się Andrzej ubrany w kurtkę i czapkę. 
-Zmarzłeś? - spytałam radośnie 
-Trochę - odpowiedział -Przyszedłem zobaczyć, czy u ciebie jest cieplej. 
-To zapraszam, jak tak. Rozgość się.
-Co robisz? - spytał zerkając niby ukradkiem na laptop
-Przeglądam zdjęcia z dzisiejszego treningu.- powiedziałam krótko
-Mogę?- spytał i wziął mój laptop w swoje ręce.
Siedział na krześle obok i przeglądał zdjęcia, nie mówiąc nic. Z jego twarzy nie można było wyczytać co o nich myśli. Oglądał je uważnie, czasami tylko zerkał na mnie i wracał do wcześniejszej czynności. 
-No... -zaczął- nie jestem znawcą, ale muszę przyznać, że....- spojrzał na mnie z poważną miną - są niesamowite. Potrafisz uchwycić odpowiedni moment. 
-Cieszę się, że ci się podobają. - powiedziałam radośnie. 
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, na temat zdjęć i Andrzej zaproponował spacer. Zgodziłam się. Ubrałam się w zimową kurtkę, założyłam buty i wyszliśmy na spacer. 
Na dworze było zimno, śnieg skrzypiał pod nogami. Ulice oświetlały latarnie. Szliśmy sobie z Andrzejem uliczkami parku, po woli, nie śpiesząc się nigdzie. Rozmawialiśmy na różne tematy. 
Andrzej został na chwilę z tyłu zawiązać buta, a ja poszłam przodem. Oglądałam Kędzierzyn, szukałam zmian jakie tu zaszły od mojego ostatniego pobytu tutaj. Było ciemno, jednak widać było, że miasto wypiękniało. Nagle poczułam, że ktoś we mnie rzucił od tyłu śnieżką. 
Odwróciłam się, za mną stał Andrzej z śnieżką w ręce. Rzucił we mnie. Nie byłam mu dłużna. Zgarnęłam trochę śniegu i uformowałam kulkę. Rzuciłam przed siebie. Andrzej zdążył odskoczyć. Uformowałam drugą, trafiłam mu w brzuch. Zaczęliśmy się rzucać śniegiem jak małe dzieci. Dostałam od Andrzeja w twarz.
-Głupi!!- krzyknęłam na całe gardło. - Będę chora!!
-Ups..- zbliżył się do mnie i rzucił jeszcze raz - Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. 
Nic mu nie odpowiedziałam, udałam obrażoną i ruszyłam w stronę do hotelu. 
-Przepraszam - podbiegł do mnie i zagrodził mi drogę. 
Popatrzył chwilę na mnie i wbił się w moje usta. 
-Nie gniewaj się- powiedział 
Uśmiechnęłam się tylko i ruszyłam do hotelu.
 
______________________________________________________________
 Przepraszam was za ten rozdział. !!!
Wiem, zawaliłam go, ale .... nie miałam za bardzo czasu aby napisać. ;/
 
 
Przepraszam i obiecuję, że następny będzie lepszy :*
 
Pozdrawiam :* 
 
P.S. Kto chce być informowany o nowych rozdziałach?? Bo nie wiem kogo informować a kogo nie. 
 

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 26.

"Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy się, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej."
                                                                                              Ryszard Kapuściński

~ ♥ ♥ ♥ ~
-Nie wiem czy powinnam cię zostawiać samą.- powiedziała Dominika, gdy pakowała walizkę -Zostajesz sama na cztery dni, to trochę długo.
-Ile razy mam ci mówić?-spytałam zirytowana.- Nic mi się nie stanie, Emilka powinna być w czwartek rano, to zaledwie jeden dzień będę sama. Od piątku zaczynam ferie więc, będziemy siedziały grzecznie w mieszkaniu, może przejdziemy się po mieście z raz. Chcę pokazać jej miasto, dawno nie była nad morze.
-No wiem, no wiem.. ale jesteś jeszcze niepełnoletnia, a ja odpowiadam za ciebie, jak coś ci się stanie to sobie tego nie wybaczę.
-Przestań!- rozkazałam. -Gadasz jak ciotka, jak puszczała Sylwusia do kolegi zna przeciwka.- uśmiechnęłam się
-Racja - powiedziała- Nie będę tak gdybać, bo jeszcze coś wykraczę. Pomóż mi. Siadaj na walizce, bo nie mogę zasunąć. 
Uśmiechnęłam się pod nosem. Cała Dominika - pomyślałam. Usiadłam na walizce, siostra w tym czasie próbowała ją zasunąć. Po dłuższej chwili, po lekkiej szarpaninie udało się nam ją zamknąć. Zadowolone z wykonanego zadania poszłyśmy przed telewizor. Włączyłyśmy pierwszy lepszy kanał i zaczęłyśmy oglądać. Film, który oglądałyśmy opowiadał o chłopcu, który spełniał swoje marzenia. Film bardzo nas obydwie wciągnął, był taki... magiczny. Podczas oglądania były momenty do śmiechu, a także do uronienia łez. Gdy skończyłyśmy oglądać poszłyśmy do kuchni zrobić sobie kolacje. 
-To co jemy?- spytała Dominika
Zastanowiłam się chwilę i odpowiedziałam
-Naleśniki? - raczej spytałam niż odpowiedziałam.
Dominika uśmiechnęła się tylko i wyjęła z lodówki jajka i mleko. Z szafki obok wyjęła miskę, a z szafki nad mikrofalówką wyjęła mąkę.
-I kakao?- spytała
-Byłoby pysznie.- odpowiedziałam
-No to ty robisz kakao, a ja zajmę się naleśnikami. 
Kiwnęłam głową, że się zgadzam i wyjęłam garnek.
Zauważyłam ostatnio, że odkąd mieszkamy z Dominiką we własnym mieszkaniu, nasze relację są najlepsze odkąd jesteśmy na tym świecie obie. Dominika dużo mi pomaga, czasami nawet w lekcjach. Fakt, nie tak dawno ciągle się kłóciłyśmy, ale zażegnałyśmy topór wojenny i dogadujemy się bardzo dobrze. Często w weekendy robimy wspólne zakupy, obiady i kolacje także wykonujemy razem. Czasami towarzyszy nam przy wykonywaniu posiłków Andrzej. On ostatnio też się zmienił. Chodzi częściej uśmiechnięty, częściej też wpada do nas na pogawędkę. Jednak częściej rozmawia z Domi, ale o mnie też nie zapomina. 
Dominika kończyła już smażyć ostatnie naleśniki, a ja zdjęłam już kakao z gazu. Nalałam nam ciepły napój do kubków i postawiłam na stole. Zabrzmiał dzwonek do drzwi. Szczerze? Nie zdziwiło mnie to, nasz sąsiad często wpadał na kolację. Dominika poszła otworzyć drzwi, a ja w tym czasie zdjęłam ostatni naleśnik z patelni.
-Cześć Andrzej!-krzyknęłam gdy usłyszałam jego głos.
-Cześć młoda!- odpowiedział, wchodząc do kuchni. 
-Zjesz z nami? Mamy naleśniki i kakao. - powiedziałam
-Mniam, chyba musicie lubić naleśniki, co ? Często je u was jadam.- pokazał mi język
-Tak, bo są szybkie w robieniu. Dobra siadaj, bo wystygną.- powiedziałam
-Dzisiaj dziękuję, przyszedłem się tylko spytać Dominiki czy jutro zabierze się ze mną na lotnisko, bo wiem, że leci z nami.
-O z miłą chęcią.- odpowiedziała siostra.
-Ok, to zajdę po ciebie. To pa.
-Nie zjesz? - spytałam zdziwiona
-Nie tym razem, nie spakowałem jeszcze walizki.
-Jak chcesz, dużoo tracisz- powiedziałam radośnie.
-Innym razem. To pa.
-Pa. - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie naleśników.
 Następnego ranka, gdy wstałam do szkoły zastałam Dominikę w salonie walczącą z walizką.
-Co ty znowu wyrabiasz?-spytałam zaspana
-Próbuję zasunąć walizkę, nie widać?- spytała ironicznie- Pomożesz mi?
Kiwnęłam głową i poczłapałam do niej.
-Po co ją otwierałaś?
-Musiałam jeszcze szczoteczkę schować.-odpowiedziała.
Widziałam, że się denerwuje. Lotem? Czy może tym, że zostaję sama? Pewnie i jednym i drugim po trochu. 
-Tam, będzie musiał ci pomóc Andrzej.- uśmiechnęłam się i poszłam zrobić sobie śniadanie. 
Zjadłam szybko kanapki, wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w pierwsze lepsze ubranie, spakowałam jeszcze plecak na dzisiaj i byłam gotowa do szkoły. Wyszłam z pokoju, Dominika właśnie ubierała się w kurtkę. 
-To ja się będę zbierać do szkoły.- powiedziałam
-Dobrze. Tośka uważaj na siebie- powiedziała z troską w głosie siostra - gdyby coś się działo dzwoń o każdej porze dnia i nocy, nie przejmuj się, że jest późno. Pieniądze zostawiłam ci w kuchni na lodówce, myślę, że powinno ci starczyć. 
-Ok, dzięki. Musze już się zbierać, bo nie zdążę do szkoły. 
-Pa, zadzwonię później do ciebie.
-Nie martw się, będzie wszystko ok. Pa, miłej podróży. -powiedziałam i wybiegłam do szkoły. 
W szkole byłam na pięć minut przed dzwonkiem. 

 
Parę minut przed dwudziestą trzecią położyłam się spać. Cisza, spokój...takie normalne, a takie dziwne. Pierwsza samotna noc w mieszkaniu, przyprawiła mnie o dreszczyk. Przykryłam się po czubek nosa kołdrą, wtuliłam do poduszki i próbowałam zasnąć. Już prawie przysypiałam, gdy dostałam sms-a

"Jadę wcześniejszym autobusem, powinnam być za jakąś godzinę w Gdańsku, 
mam nadzieję, że nie jesteś zła.
Buziaczki Emm.. :*"
Odpisałam tylko krótkie "Ok" i chlapnęłam na poduszkę. Oczy same już mi się zamykały od zmęczenia. Uchyliłam sobie jeszcze drzwi, aby słyszeć dzwonek, gdyby Emilka  przyszła.


Spojrzałam na zegarek - pierwsza dwadzieścia osiem, dzwonek do drzwi. W przekonaniu, że to Emilka wstałam, nakryłam się kocykiem i poszłam do drzwi. 
~ ♥ ♥ ♥ ~
-Boisz się?- spytał Andrzej gdy usiedliśmy już w samolocie
-Czego? Lotu? Nie- powiedziałam zgodnie z prawdą
-Widzę, że coś jest nie tak.- powiedział i przekręcił delikatnie moją głowę w jego stronę.- Co jest?
-Boję się o Tośkę, zostaje sama na dłuższy czas jednak.
-Ej, no nie będzie sama, Emilka z nią będzie od jutra, a dziś da sobie radę. To duża, mądra dziewczynka.
Nic więcej nie odpowiedziałam. 
Poprawiłam się trochę w fotelu, nie wiedząc co mnie może spotkać za chwilę. Oparłam głowę o okno w kabinie. Silnik odpalony. Samolot powoli rusza po płycie startowej, zaraz się wzbiję w górę. Nagle samolot gwałtownie wzbija się. Nie spodziewając się takiego uczucia, złapałam rękę Andrzeja. On nic nie powiedział, uścisnął tylko moją dłoń mocniej. Poczułam się bezpieczniej. Puściłam jego dłoń dopiero, gdy samolot był już w równowadze w powietrzu.
-Przepraszam, nie wiem, czemu to zrobiłam. Chyba po prostu ogarnął mnie strach. 
Andrzej uśmiechnął się promiennie do mnie.
-Spokojnie, nic się nie stało. Cieszę, się że mogłem ci pomóc przezwyciężyć strach. 
Wyjrzałam przez szybkę. Piękny był widok. Najpierw widziałam coraz mniejsze domy, a później obłoczki chmur, coś wspaniałego. Szczerze mówiąc, nie było aż tak źle jak myślałam, że będzie. 
Lądowanie było mniej straszne dla mnie. Bo odprawie ruszyłam z siatkarzami do hotelu. 

Mój pokój znajdował się kilka pokojów dalej od pokoju Andrzeja. Czy to los chce coś mi udowodnić? 
Przed pójściem spać zadzwoniłam jeszcze do Tośki zapytać się czy wszystko w porządku. Miała rację, nie potrzebnie się denerwuję.

________________________________________________________
Jak się wam podoba??   Właśnie kończę ferie :(    Co u was słychać?

Liczę na wasze komentarze :*
 Do następnej soboty :)
Pozdrawiam :* 

P.S. Za 53 dni egzaminy gimnazjalne :/