sobota, 7 czerwca 2014

Przepraszam

"Kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć
 i od razu robi się to na poważnie."
Terry Pratchett
~ ♥ ♥ ♥ ~
 



Witajcie. 
Tak dawno mnie tu nie było. Byłam na wycieczce, myślałam, że uda mi się dodać rozdział jeszcze przed wyjazdem jednak coś mi wypadło. Po powrocie byłam zmęczona i znowu nie napisałam rozdziału :( 
Chyba zostawiłam swoją wenę na Morskim Oku :/ 
Mam nadzieję, że wróci ona szybko i wkrótce będę mogła napisać dla was rozdział idealny. 
Będę się starała napisać rozdział do końca roku szkolnego, nic jednak nie obiecuję. 
Jedyne co mogę powiedzieć, to przepraszam, wiem że zawaliłam. 


Pozdrawiam serdecznie 


 

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 33.

"Punkt widzenia dziecka. Wszyscy do kiedyś znali,
 ale oddaliliśmy się od niego tak bardzo, że trudno nam znowu do niego powrócić."
Agatha Christie 
~ ♥ ♥ ♥ ~
 
W szpitalu poleżałam jeszcze dwa dni. Wreszcie lekarz nie widział powodów, aby mnie trzymać i wypisał do domu. Do szpitala przyjechał po mnie Andrzej z Dominiką oraz Emilka. Andrzej zabrał moją torbę, a dziewczyny zabrały pod rękę do samochodu. Mimo, że droga, była krótka to na prawdę wywołała u mnie dużo uśmiechu. Andrzej opowiadał jak to uczył się robić szarlotkę, jak ją wyjął na początku surową, a następnie wstawił do piekarnika i spalił. Opowiadał jak Dominika próbowała ją uratować i zeskrobywała przypaleniznę z wierzchu. Próbowałam to sobie wyobrazić. Hmm.... musiało być ciekawie. 
Gdy weszliśmy do mieszkania od razu uderzył mnie zapach rosołu unoszący się w powietrzu. Wchodząc do salonu doznałam szoku. Stół był pięknie zastawiony. Na firance wysiał wielki napis "Witaj w domu". Na ten widok łzy napłynęły mi do oczu. 
-Dziękuję- powiedziałam i przytuliłam ich wszystkich.
Dominika podała obiad. Na deser przygotowali wspólnymi siłami szarlotkę. Muszę przyznać, że wyszła im pyszna. Po obiedzie poszłam do mojego pokoju, gdzie teraz śpi Emilka. 
-Jakie ja mam wygodne łóżko.- powiedziałam gdy usiadłam na miękkim materacu mojego łóżka. 
-Ono zapewne, też tęskniło za tobą.- uśmiechnęła się Emilka.
-Opowiadaj co u ciebie? Mamy tyle sobie do powiedzenia.
-No właśnie, tyle do powiedzenia...  może chcesz pogadać o tym co się stało? -  zaczęła delikatnie. Wiedziałam, że nadejdzie taki moment, w którym o to zapyta. Jest moją dobrą przyjaciółką i chce wiedzieć co się ze mną działo.
-Emilka....-zaczęłam- nie gniewaj się, ale chyba jeszcze nie chcę o tym rozmawiać. Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie.
-Ok, rozumiem, jakbyś chciała pogadać to wiesz, masz do mnie numer.
-Tak, tak wiem. Dziękuję. - przytuliłam ją mocno do siebie. - Opowiadaj co tam w szkole? Masz jakiś chłopaków ładnych?
-Hmm...... jest taki jeden. Ma na imię Maciek. Takie piękne niebieskie oczy.
-Mmm.... Brzmi ciekawie. Straszy? Młodszy? W twoim wieku?.....
Takim sposobem dowiedziałam się nieco o nowym koledze Emilki. Wygląda na to, że moja przyjaciółka się zakochała. Opowiadała o nim z taką ekscytacją, iskrą w oku, aż miło na nią patrzeć.
 
Jak dobrze jest spać we własnym mieszkaniu, wiedząc że nie ma się doczepionych do siebie kilku kabelków.
Gdy przetarłam oczy, poszłam od razu do kuchni wstawić sobie wodę na herbatę.
-Cześć.- powiedziałam do Emilki, która siedziała w kuchni i jadła kanapkę.
-Hej, jak się spało?
-Świetnie, fajnie jest wstać i widzieć dobrze mi znane miejsce.
-Jutro będę musiała wrócić już do siebie-powiedziała
-Szkoda, że nie mogłyśmy spędzić ze sobą więcej czasu.- posmutniałam od razu.
-Kiedy indziej sobie odbijemy. Dzisiaj mamy jeszcze cały dzień. - powiedziała radośnie
-Racja, może przejdziemy się na miasto? Pokażę ci Gdańsk.
-O fajny pomysł. Zjemy śniadanie i możemy iść.
 
Zjadłyśmy spokojnie śniadanie, przebrałyśmy się, umyłyśmy i byłyśmy gotowe na wyjście. Najpierw postanowiłam pokazać Emilce plażę, ponieważ była najbliżej. Następnie ruszyłyśmy do fontanny Neptuna, skąd poszłyśmy dalej na miasto. Pokazywałam przyjaciółce różne ciekawe budowle. Była zachwycona widokiem. Robiła dużo zdjęć, które później zapewne pokaże tacie. 
-Tosia?- usłyszałam za swoimi plecami - Tosia!
Odwróciłam się. Biegła do nas Zuźka.
-Tosia!- przytuliła mnie - Jak dobrze cię widzieć, całą i zdrową. Martwiłam się. Wszyscy w klasie się martwiliśmy, chcieliśmy pomóc policji cię szukać, ale kazali nam czekać.
-Dzięki, jak widać znaleźli mnie.
-A kim jest twoja koleżanka.- spojrzała pytająco na Emilkę
-Zuziu poznaj to jest moja przyjaciółka Emilka. Emilko poznaj to jest Zuzia, koleżanka z klasy.
-Cześć, miło cię poznać.- odpowiedziała Emilka
-Mi również.
-Ale nam strachu napędziłaś, mówię ci.- zaczęła Zuźka
-Na prawdę nie chciałam. - usprawiedliwiałam się
-No wiem, no wiem. Mogę wpaść do ciebie później? Wiesz ta kobieta od matmy chyba serio się na mnie uwzięła, znowu postawiła mi jedynkę, mogłabyś mi wytłumaczyć?
-Dobra, możesz wpaść- spojrzałam na Emilkę, ta miała minę jakby miała zaraz wybuchnąć śmiechem.
-Musimy iść- powiedziała wreszcie - Śpieszymy się na... badania.
-A ok, to wpadnę około szesnastej. Pasuję ci?
-Yyy.. tak, chyba tak. - powiedziałam - To do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
 
Gdy odeszłyśmy kawałek dalej, Emilka wybuchła głośnym śmiechem.
-Co ci? - spytałam zaciekawiona 
-Masz mega śmieszną koleżankę, nie wiem czemu, ale ... 
-Ona jest zakręcona.... 
-Zauważyłam. Serio będziesz jej tłumaczyć matmę? 
-Myślę, że ona przyjdzie by zobaczyć Andrzeja. Wcześniej tak przychodziła. A on biedny jej się boi i nie przychodzi do nas jak ona jest.
-Ha ha, biedny- powiedziała z uśmiechem Emilka.
 
Gdy poszłyśmy do domu odgrzałyśmy sobie wczorajszy rosół i włączyłyśmy jakiś film w telewizji. Film wywołał u nas ogromną dawkę śmiechu, co spowodowało, że nie zjadłyśmy całej zawartości misek.
-Wróciłam- powiedziała Dominika, która wróciła właśnie z pracy.
-Super, powiedz Andrzejowi, że Zuźka przychodzi na szesnastą do nas.
-Ooo... a czemu będziemy zawdzięczać jej wizytę? Czyżby dostała kolejną jedynkę z matematyki? - spytała sarkastycznie.
-Żebyś wiedziała.- odpowiedziała Emilka.
-Mam rozumieć, że też poznałaś już Zuzię?
-Tak- powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Dobra ostrzegę go.- uśmiechnęła się i poszła do kuchni.
 
Tak jak myślałam, Zuzia nie chciała abym jej wytłumaczyła matmę. Podczas wizyty wypytywała się o Andrzeja. Liczyła chyba, że go zobaczy dziś, bo siedziała na prawdę długo. Wyszła dopiero po kolacji. 
 
~ ♥ ♥ ♥ ~
 
Koleżanka Tosi jest na prawdę nachalna. Może i nie była dawno u nas, ale zdążyłam zauważyć, że przychodzi do nas dla Andrzeja. Ten nie chcąc robić biedaczce żadnych nadziei nie przychodzi do nas podczas jej wizyt. Napisałam mu sms-a, aby wiedział wcześniej kogo dzisiaj będziemy gościć. Odpisał mi tylko uśmiech, i że dziękuje za informację. 
Zuzia wyszła dopiero po kolacji. Gdy Tosia zamknęła za nią drzwi, widać było, że ulżyło jej. 
-Nareszcie. - powiedziała. - Myślałam, że nie wyjdzie.
-Ja też.- powiedziała Emilka - Rozumiem Andrzeja, czemu jej unika. Upierdliwa dziewczyna.
-Troszeczkę- powiedział Andrzej, który właśnie wszedł do salonu. - Było otwarte więc wszedłem.
-Masz cudowną fankę - zakpiła Emilka- każdy chciałby taką mieć.
-Na pewno. - powiedział sarkastycznie.- Przyszedłem zobaczyć, czy wszystko gra, bo dawno nie byłem.
Uśmiechnęłam się i powiedziałam.
-U nas tak samo jak wczoraj, ale dzisiaj omawiamy co masz w sobie takiego, że Zuźka straciła głowę dla ciebie.
-Ah.... no wiesz, ma się ten urok osobisty. - powiedział i przeczesał palcami włosy.
Na co wszystkie trzy wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. 
-Idę się myć, bo jutro o ósmej mam autobus. Muszę wcześniej się położyć.- powiedziała Emilka
-Odwiózłbym cię, ale mam trening jutro o dziesiątej.
-Wrócę autobusem, spoko. Pa
 Porozmawiałam jeszcze z Dominiką i Andrzejem, po czym odprowadziłam naszego miłego sąsiada do drzwi.
-Andrzej, dziękuję.- powiedziałam
-Za co? - spytał zdziwiony
-Za to, że jak mnie nie było byłeś przy Dominice.
-Przestań mała. Każdy by tak postąpił. 
-Może i każdy, ale dziękuję.
Uśmiechnął się i wyszedł. 
 
Wróciłam do salonu, Dominika oglądała powtórkę jakiegoś meczu piłki nożnej.
-Od kiedy oglądasz nożną?
-Od kiedy nie ma co oglądać w telewizji.
Uśmiechnęłam i się i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na krześle przy biurku. Stało na nim zdjęcie rodziców. Wzięłam ramkę do ręki. Oni wyglądali na takich szczęśliwych. Czy ojciec mógł się dopuścić zdrady? Matka o tym wiedziała? Tak wiele pytań, a odpowiedzi brak.
-Już się umyłam. - weszła do pokoju Emilka.
-Ok. - powiedziałam i poszłam się umyć.
Po głowie chodziły mi ciągle te pytania i zdjęcie rodziców. Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy o romansie taty wiedział ktoś więcej? Może ciotka wie coś na ten temat? 
Po umyciu się,  poszłam do pokoju do Emilki, miałyśmy jeszcze chwilę pogadać. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam przyjaciółkę śpiącą na łóżku bez przykrycia. Nie chciałam jej budzić, więc nie przykryłam jej kołdrą bo na niej spała. Wyciągnęłam z szafy koc i okryłam ją staranie. Następnie wyszłam po cichu z pokoju i poszłam do Dominiki.
-Domi...- zaczęłam
-Tak?- spytała
-Czy ty coś wiesz o rodzicach, czego ja nie wiem?
-Skąd takie pytanie? Oczywiście, że nie. 
-Czy tata miał romans?
-Słucham?!- spytała zdenerwowana
-Ciszej Emilka śpi. Czy tata miał kiedyś romans?
-Nic mi o tym nie wiadomo. Skąd w ogóle takie pytania?
-No bo widzisz.... ten mężczyzna, który mnie porwał, twierdzi, że .... że.... że...- zacięłam się
-Że co??
-Że jest naszym przybranym bratem!
Powiedziałam to w końcu. Dominika wyglądała jakby zobaczyła kosmonautę, oczy ledwo jej nie wyszły na wierzch.
-Jak to naszym bratem? Nie, to jakieś nieporozumienie.
_______________________________________________________________
 
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Muszę przyznać, że jestem z niego nawet trochę zadowolona :)
 
Mam pytanie (znowu :)) 
Czy macie swoją wizję, na zakończenie tego opowiadania? Ja mam, ale boję się, że Dzuzeppe mnie znajdzie jak namieszam na samo zakończenie opowiadania :P 
 Liczę, że podsuniecie mi jakiś realny pomysł. :)
 
Pozdrawiam :* 

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 32.

"Każdy ma to, na czym mu najmniej zależy, 
a los daje jednemu to, czego drugi pragnie najgoręcej."
Jerome Klapka Jerome

~ ♥ ♥ ♥ ~
Po woli wracałam do świata normalnych. Obudziłam się w szpitalnej sali, przyczepiona do różnych kabelków. W sali nie było nikogo, zza zasłonięte rolety przebijały się promienie słońca. Podparłam się na łokciach i usiadłam na łóżku. Chyba za gwałtownie podniosłam głowę bo mi się w niej zakręciło.  Posiedziałam może tak z dziesięć minut i do sali przyszła pielęgniarka. 
-Jak się pani czuje? - spytała
-Lepiej.
-To dobrze, pani siostra strasznie się bała o panią. 
-Dominika? Była tutaj?
-O tak, wczoraj cały dzień przesiedziała przy pani łóżku i dziś od samego rana tu była
-Gdzie ona teraz jest?
-Rozmawia z lekarzem, na pewno wkrótce przyjdzie. Proszę się nie martwić, tylko odpoczywać. 
Pielęgniarka zmieniła mi kroplówkę i wyszła. Wzięłam butelkę z wodą stojącą obok mojego łóżka, chciałam się napić, jednakże butelka była zakręcona za mocno. Postawiłam zrezygnowana ją z powrotem na stoliku i oparłam się o poduszkę. Sala nie była szara jak na niektórych filmach wręcz odwrotnie. Miała ciepły żółty kolor. Stały w niej jeszcze dwa wolne łóżka. 
Do sali weszła Dominika. Ustała w drzwiach. Spojrzała na mnie i podbiegła pośpiesznie. Przytuliła mnie mocno do siebie. Przypomniało mi się, jak przytulała nas mama, gdy coś nas bolało. 
-Tośka, przepraszam. - powiedziała ze łzami w oczach- przepraszam, już nigdzie nie wyjadę bez ciebie obiecuję.
-Dominika - wyciągnęłam ją abym mogła ją dobrze zobaczyć - uspokój się, nic mi nie jest. Mam tylko kilka siniaków i strupów, ale żyję.
-I z tego się cieszę. Lekarz powiedział, że za dwa, trzy dni powinnaś wrócić do domu. 
-To dobrze. Domi otwórz mi wodę, nie mam jakoś siły w rękach.
Siostra otworzyła mi butelkę z wodą. Upiłam mały łyk wody i odstawiłam butelkę. Popatrzyłam na siostrę. Ma tłuste włosy, wory pod oczami, lakier z paznokci pozrywany. 
-Domi powinnaś iść do domu, wypocząć trochę. Jak nie zadbasz o siebie to wylądujesz w szpitalu jak ja z przemęczenia. 
-Nic mi nie będzie. Posiedzę trochę z tobą. 
-Mówię na prawdę. Masz sińce pod oczami jakbyś nie spała wieki. 
-No może trochę nie dosypiam, ale obiecuję, jak wrócisz do domu to wyśpię się za wszystkie czasy
-Nie jak wrócę, teraz. Nic mi się tu nie stanie. Wyśpisz się i jutro przyjdziesz. 
-Dobra, widzę, że nie przegadam cię. Przyjdę jutro. Wypoczywaj.
-Pa, pozdrów Andrzeja ode mnie. 
 Gdy tylko Dominika wyszła położyłam się spać. Mimo, iż wstałam nie tak dawno ogarnęło mnie zmęczenie. Położyłam wygodnie głowę na poduszce i odpłynęłam. 


~ ♥ ♥ ♥ ~

Wróciłam do mieszkania.
-Wróciłam. - krzyknęłam w drzwiach. 
Andrzej ostatnimi czasy przesiadywał u mnie. Nie chciał abym była sama. Weszłam dalej do mieszkania. Nic nie wskazywało na to, aby ktoś w nim był. Powiesiłam torbę na haczyku, zdjęłam kurtkę i poszłam do salonu. Widok jaki zobaczyłam wywołał u mnie szeroki uśmiech. Andrzej spał na podłodze, z poduszką włożoną pod głowę. Przykryłam go kocem i poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę.
Postawiłam napój na blacie stołu i sięgnęłam po ciastka do szafki. Stawiając opakowanie na stoliku niezdarnie przewróciłam ręką szklankę z gorącym piciem. Narobiłam sporo hałasu przy tym, ale także dużo sprzątania. Szklanka rozbiła się o podłogę, ze stołu kapała herbata.
-Co się stało?- do kuchni wpadł zaspany Andrzej
-Przepraszam, że cię obudziłam. Przez przypadek szklankę rozbiłam.
-Nic się nie stało. - powiedział z lekkim uśmiechem
-Czemu spałeś na podłodze?
-Bo było mi niewygodnie na łóżku. Po za tym masz bardzo wygodny dywan. Jak się czuje Tośka?
-Lepiej, lekarz mówi, że może za dwa, trzy dni powinna wyjść.
-To dobrze. Rozmawiałaś z nią?
-Tak, ale nie pytałam o to co się działo. Nie chciałam jej męczyć. Uwierzysz? 
Andrzej posłał mi pytające spojrzenie
-Wygoniła mnie ze szpitala, powiedziała, że mam się wyspać i dopiero przyjść do niej.
-I bardzo dobrze zrobiła. To zmykaj spać. Ja to posprzątam.
Spojrzałam na Andrzeja. Jest taki opiekuńczy, nie wiem co bym zrobiła gdy by nie był przy mnie jak Tośka zaginęła. Podeszłam do niego i mocno się wtuliłam w jego tors. 
-Dziękuję, że jesteś tu ze mną.
Andrzej przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował w czubek głowy.
-To ja się cieszę, że mogę być przy tobie. Zmykaj spać, Tośka by mi żyć nie dała, jakby wiedziała, że cię nie dopilnowałem.
Uśmiechnęłam się tylko i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, nakryłam cienkim kocem i przymrużyłam oczy. Leżałam tak może z dziesięć minut, nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok, przykrywałam i odrywałam koc na zmianę, kładłam głowę na poduszce i wyciągałam ją Zrezygnowana wstałam i poszłam do salonu, gdzie siedział Andrzej i oglądał powtórkę jakiegoś meczu.
-Wyspałaś się już?- spytał
-Nie mogę zasnąć, przekręcam się tylko z boku na bok.
-Mam pomysł. Posiedź tu i się nie ruszaj.
Andrzej poszedł do kuchni, a ja zostałam na sofie oglądając mecz. Grała Resovia z Kielcami. Oglądałam ten mecz ostatnio na żywo w telewizji. Po jakimś czasie przyszedł siatkarz z dwoma kubkami czegoś ciepłego.
-Masz, moja mam dawała mi to zawsze, gdy nie mogłem zasnąć w dzieciństwie. 
Spojrzałam do kubka. 
-Kakao? - spytałam zdziwiona
-Tak, mam nadzieję, że będzie ci smakować. Pij ostrożnie bo gorące- powiedział radośnie.
Wypiłam ciepły napój i na prawdę ogarnęła mnie śpiączka. Oparłam głowę o ramię Andrzeja i zasnęłam. 

Następnego ranka obudziłam się w swoim łóżku.  Przetarłam zaspane oczy i ruszyłam do kuchni. Na stole leżała karteczka od Andrzeja.
"Poszedłem na trening, wrócę po południu. Miłego dnia :)
Zjedz śniadanie! 
P.S. Zajrzyj do lodówki :)" 
Z uśmiechem na twarzy zajrzałam do lodówki. Stał tam talerz z gromadą kanapek. Wyjęłam go i postawiłam na stole. Zaparzyłam sobie herbatę. 
Po wykonaniu wszystkich porannych czynności poszłam do szpitala. Najpierw zaszłam do Emilki. Wczoraj nawet zapomniałam do niej zajść. 
Gdy zaszłam na salę to Emilka pakowała swoją torbę.
-Wychodzisz? - spytałam radośnie
-Tak, idę zaraz po wypis.
-Cieszę, się. Daj tą torbę, nie będziesz dźwigała. - zabrałam jej bagaż i wyszłam z sali
-Jak się czuje Tośka?
-Dobrze, możemy do niej zajść, leży w tym szpitalu.
-Serio? Andrzej wczoraj mi nic nie mówił, że tu leży. Poszłabym do niej.
-Pewnie zapomniał. 
-Może. To chodźmy. 
Poszłyśmy do mojej siostry. Dziewczyny bardzo się ucieszyły na swój widok. Usta im się nie zamykały. Emilka nie pytała się o ten czas co Tośka zaginęła, ale widziałam, że chciałaby wiedzieć, co się działo z nią. Nie tylko Emilkę to ciekawi, sama chciałabym wiedzieć, co się wydarzyło. Dziewczyny porozmawiały z jakieś dwie godziny i zabrałam Emilkę do nas do mieszkania. Postawiłam jej bagaż w pokoju siostry i zmieniłam pościel. 
-Na razie będziesz nocowała w Tośki pokoju, do póki nie wróci.
-Dominika - spojrzała na mnie - dziękuję, że się tak o mnie troszczysz.
-Jesteś przyjaciółką Tośki, a jej przyjaciele są moimi przyjaciółmi. 
-Dziękuję.
Uśmiechnęłam się do niej i wyszłam.
_________________________________________________________
Hej jak tam weekend majowy? Wypoczęte? Gotowe do dalszej pracy? 
 
 
Pozdrawiam :* 

P.S. Co myślicie o opowiadaniach z księżniczkami i zamkiem ? 

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 31.

"Żeby nie wiem jak człowiek był twardy, to z każdego uczucia coś w nim zostaje."
Krystyna Siesicka

~ ♥ ♥ ♥ ~
Następnego dnia przyszedł znowu do pokoju. Znowu usiadł na krzesełku obok stołu, znowu się we mnie wpatrywał. 
-Musiałeś coś źle zrozumieć- powiedziałam
-Nie. Jestem pewien, że twój i mój ojciec to te same osoby.
-To jest nie możliwe, ojciec by nie zdradził mojej matki nigdy!- krzyknęłam 
-Jednak to zrobił- powiedział z szyderczym uśmiechem 
-Długo będziesz mnie jeszcze tu trzymał? - spytałam zdenerwowana - Jak już mnie poinformowałeś, że jesteśmy rodzeństwem to po co mnie jeszcze trzymasz??? Rodzeństwo chyba się tak nie zachowuje...
-Ty myślisz, że trzymam cię tu tylko po to, aby cię poinformować, że masz brata? Chyba śnisz słońce. Ja mam tu większy interes.
-Tak? A jaki? 
Nagle usłyszałam jakiś hałas zza drzwi. Mężczyzna gwałtownie wstał z krzesła i ruszył ku wyjściu. Nie zdążył otworzyć jeszcze drzwi a do środka wbiegło kilku funkcjonariuszy policji. Później wszystko działo się szybko. Policjanci zakuli mojego porywacza w kajdanki i wyprowadzili, a mnie zabrała karetka pogotowia. Funkcjonariusze jeszcze zanim zabrało mnie pogotowie powiedzieli mi, że poinformują Dominikę o wszystkim. Ucieszyłam się, że będę mogła wreszcie zobaczyć siostrę. 

Po przyjechaniu do szpitala od razu wzięto mnie na badania. Trwały one długo. Byłam wszystkim zmęczona, gdy wreszcie skończono wykonywać wszystkie czynności przewieziono mnie do jednej z sal. Gdy tylko pielęgniarka wyszła zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy Morfeusza. 


~ ♥ ♥ ♥ ~
Po dotarciu na komisariat od razu poszłam do policjanta, który do mnie dzwonił. 
-Niech pani usiądzie. - powiedział
-Wiadomo coś nowego. 
-Udało nam się ustalić dane tego mężczyzny, który porwał panią Antoninę.Mężczyzna nazywa się Adam Wysocki. Zna pani?
-Nie, nie przypominam sobie nikogo o takim nazwisku.
-Udało nam się ustalić, że mieszkał w Opolu, jednak nie tak dawno zamieszkał w Gdańsku. 
-W Opolu? - zdziwiłam się
-Tak. 
-My stamtąd też pochodzimy. 
-Przepraszam na chwilę. - powiedział do mnie funkcjonariusz i odebrał telefon...
....
-Rozumiem
....
-Zaraz będę. 
-Przepraszam panią bardzo muszę jechać. Niech pani pozostanie w domu, odezwę się do pani jeszcze dziś.
-Dobrze.- powiedziałam i wyszłam z komendy 
 Po powrocie do mieszkania nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Miałam przeczucie, że coś się wydarzyło. Coś o czym nie powiedział mi policjant. Przechodziłam z jednego pokoju do drugiego, zaglądałam do szafek nie wiedząc po co zaglądam. Andrzej przyglądał mi się ciągle. Obserwował każdy mój ruch.
-Dominika usiądź, zjedz coś, nie zadręczaj się tak. - wyciągnął do mnie rękę i przyciągnął bym usiadła na łóżku.
-Muszę coś robić, bo zaraz oszaleję. 
-Chodź coś zjeść do kuchni. - nakłaniał mnie - powinnaś być teraz na siłach, a ty jesz tyle co nic.
-Nie mogę jeść. 
-Mam pomysł - wyskoczył Andrzej- upieczmy szarlotkę! Będziesz miała zajęcie i ja się czegoś nauczę. 
Spojrzałam na niego, nie wiedziałam czy on żartował, czy mówił serio. Widać było, że mówi na prawdę serio. Nie mówiąc nic westchnęłam tylko ciężko i poszłam do kuchni. Mój sąsiad podążył za mną. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki i postawiłam na stole. 
-Ja obiorę jabłka, a ty zrobisz ciasto ok? - spytałam
-Jeżeli mi powiesz jak to ok.
Wytłumaczyłam Andrzejowi po kolei co ma ile dodać. Muszę powiedzieć, że pojęty z niego uczeń. Powiedziałam raz i więcej nie musiałam. Szybko uporał się z wyrobieniem ciasta, jeszcze pomógł mi pokroić jabłka. Gdy tak siedzieliśmy przy tych jabłkach zadzwonił mój telefon. Wstałam pośpiesznie i ruszyłam do salony gdzie leżała moja komórka. 
Dzwonił policjant z którym rozmawiałam kilka godzin wcześniej. Powiedział, że znaleźli Tośkę i że jest w szpitalu na badaniach. Po zakończeniu rozmowy ubrałam szybko kurtkę i wybiegłam z domu. Andrzej próbował mnie jeszcze zatrzymać, abyśmy dokończyli robienie szarlotki, lecz ja nie słuchałam. Powiedziałam mu tylko na ile ma wstawić ciasto do piekarnika i wybiegłam. 
Skierowałam się do tego samego szpitala, gdzie leżała Emilka. Jedna z pielęgniarek powiedziała mi, że Tośka jest na badaniach i zawoła mnie jak będzie już po. Usiadłam na jednym z krzeseł w poczekalni. Nie mogłam długo siedzieć, po kilku minutach wstałam i zaczęłam krążyć po poczekalni. Pielęgniarka przyszła po mnie jakąś godzinę po tym jak z nią rozmawiałam. Zaprowadziła mnie do sali, gdzie leżała moja siostra. 
Gdy ją zobaczyłam do moich oczu napłynęły łzy. Była blada, wychudzona, pod oczami miała sińce. Wyglądała na prawdę strasznie. Gdy podeszłam do niej zobaczyłam na jej rękach rany. 
Tośka spała, nie miałam zamiaru jej budzić. Usiadłam obok  niej i po prostu jej się przyglądałam. Mimo, że wystraszyłam się na pierwszy widok siostry, teraz jestem szczęśliwa, że wreszcie się znalazła, że ten mężczyzna nic jej poważnego nie zrobił.
____________________________________________________________
Witajcie po dłuższej przerwie, mam nadzieję, że pamiętacie o mnie. Myślę, że już nic nie będzie w stanie spowodować abym zawiesiła bloga. Od dziś rozdziały będą pojawiały się normalnie czyli co sobota. 

Nie wiem czy to wyżej jest dobre. Myślę, że umiem lepiej pisać. Dajcie mi chwilę jeszcze czasu dwa tygodnie bez pisania to naprawdę długa przerwa. Obiecuję, że w następną sobotę będzie rozdział lepszy i dłuższy. :)


Wiosna <3



Całuski :*

P.S. Czy są tu jakieś trzecio-gimnazjalistki ? Jak wam poszył egzaminy? Według mnie nie było tak strasznie :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 30.

"Co ci zawsze powtarzałem? Żebyś nigdy nie ufał niczemu i nikomu, 
jeśli nie wiesz, gdzie jest jego mózg."
                          J.K. Rowling

~ ♥ ♥ ♥ ~
-Zastanawia mnie jedna rzecz - powiedział, spędzał coraz więcej czasu ze mną, obserwował mnie, czasami tylko się odzywał - czemu uciekłyście wtedy od ciotki. Źle wam było? Miałyście dach nad głową, miałyście co zjeść, ubrać. A mimo to uciekłyście. 
Spojrzałam na mojego porywacza. Gdy tak przesiadywał ze mną w tym pomieszczeniu, zaczął się mi wydawać bardziej ludzki niż myślałam. 
-Miałyśmy po prostu dość wrednej ciotki. Coś w nas pękło i nie chciałyśmy być dłużej tak traktowane. 
-Tak, to znaczy jak? Biła was? 
-Nie, ale traktowała nas jak swoje prywatne gosposie. No wiesz, musiałyśmy prać, gotować, zmywać, sprzątać, pomagać jej ukochanemu synusiowi w pracach domowych, najczęściej musiałyśmy same napisać. Po za tym po co ja to mówię. 
-Bo ja pytam, a ty musisz mi odpowiadać, jeżeli chcesz abym cię kiedyś wypuścił wolno. 
-No właśnie. Nadal nie rozumiem po co jestem ci potrzebna. 
-Już ci mówiłem, nie lubię się powtarzać. 
Spojrzałam na mojego porywacza z politowaniem. Nie wyglądał na jakiegoś bandytę, miał smutek w oczach, był chudy. Powiedziałabym, że brakuje mu raczej towarzystwa. Zapadła cisza. Nie miałam zamiaru dalej drążyć temat. Położyłam się na materacu, zwinęłam się w kłębek. Czułam jak mój brzuch wzywa jedzenia. Mężczyzna musiał usłyszeć burczenie w moim brzuchu. Wstał, wyszedł z pomieszczenia, wrócił po kilku minutach z dwiema kromkami chleba z masłem i szklanką wody. 
-Już teraz wiesz, jak to jest żyć bez rodziny- powiedział nagle. 
Nie zrozumiałam teraz o co mu chodzi. Skąd on tyle wiedział o mnie. 
-Moja matka zmarła, gdy miałem piętnaście lat,nie znałem swojego ojca. Matka powtarzała, że ojciec mnie nie chciał. Wychowywał mnie ojczym, przez tyle lat chciałem dowiedzieć się prawdy, szukałem, pytałem. I nic, wtedy tego dnia co zginęli twoi rodzice dowiedziałem się kto jest moim ojcem. Znalazłem na strychu list do mojej matki. Ojciec opisywał, że nie może go wrobić w to dziecko, że on ma rodzinę. Takie brednie. Chciałem do niego iść, ale tego dnia on zginął. Zabił go mój ojczym. - czekał na moją rekcję, z niedowierzania wyplułam kromkę chleba, którą miałam właśnie w ustach.
-Słucham? - powiedziałam
-Mój ojciec to i twój ojciec. - powiedział i wyszedł z pokoju. 
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. To nie możliwe. Ojciec nigdy by nie zdradził mojej matki, kochał ją. Może i spędzał dużo czasu w pracy, ale taki zawód. Gdy miał chwilę wolnego to spędzał go z mamą i z nami. Nie, to nie może być prawda. Ten mężczyzna, musiał coś źle zrozumieć. Może gdzieś niedaleko mieszkał ktoś o takim samym imieniu i nazwisku co mój ojciec.



~ ♥ ♥ ♥ ~
Po powrocie ze szpitala byłam wycieńczona. Wszystko we mnie drżało. Nie mogłam się skupić na niczym. Usiadłam w salonie i z mojej bezsilności zaczęłam płakać. Andrzej nie zostawił mnie, siedział ze mną w mieszkaniu czekał na jakąś wiadomość od porywacza. Gdy zaczęłam płakać podszedł do mnie i mocno przytulił mnie do siebie. Siedzieliśmy tak długo, aż zasnęłam na ramieniu mojego sąsiada. 
Następnego dnia z rana poszłam od razu na komisariat dowiedzieć się czy wiadomo już coś nowego. Funkcjonariusz kazał mi czekać, tłumaczył mi, że robią wszystko co w ich mocy, że Tosia na pewno wkrótce się znajdzie. Zaraz po tym jak wyszłam z komisariatu skierowałam się do Emilki, zaniosłam jej kilka rzeczy. Starałam się ją pocieszyć, lecz sama nie jestem w dobrej formie psychicznej. 
Gdy wróciłam do mieszkania, Andrzej czekał na mnie z ciepłą zupą. 
-Co ty tu robisz? - spytałam 
-Ugotowałem zupę. Musisz coś jeść. 
-Nie jestem głodna. Czemu nie jesteś na treningu?
-Wziąłem dzisiaj dzień wolny. Nie zmieniaj tematu, musisz jeść, aby mieć siły. 
-Dziękuję, ale może później. - po tych słowach poszłam do pokoju Tośki. 
Zaczęłam szukać czegoś, co może wydać się ważne. To dziwne, mieszkałam z nią od dłuższego czasu, nawet nie wiedziałam ile ona ma rzeczy w pokoju. 
-Dominika... policja już przeszukała jej pokój. - do pomieszczenia wszedł Andrzej.
-To wszystko moja wina.- powiedziałam, gdy byłam odwrócona do niego tyłem. -nie powinna była wtedy lecieć z wami i zostawiać ją bez opieki. To jeszcze dziecko.
-Nie mogłaś przewidzieć tego. To nie twoja wina! Zrozum to. - podszedł do mnie i przytulił. 
Nagle zabrzmiał mój telefon. 
-Halo?
-Porucznik Janusz Nowak, czy mogłaby pani przyjechać na komendę?
-Oczywiście, czy coś wiadomo?
-Porozmawiamy, jak pani przybędzie.
-Dobrze, będę za dziesięć minut. Do widzenia. 
-Do widzenia. 
-Dzwonili z komendy- powiedziałam do Andrzeja - mam się stawić u nich. 
Ubraliśmy się i szybko udaliśmy się na komendę. Nogi miałam jak z waty. Bałam się co mogę tam usłyszeć.

_______________________________________________________
Witam was, przepraszam, że w tamtym tygodniu nie pojawił się rozdział, lecz nie miałam czasu. Przepraszam, że ten taki krótki, ale naprawdę gonią nas teraz do nauki przed egzaminami. Wiem, że zawaliłam na całej linii, mam nadzieję, że mi wybaczycie i zostaniecie ze mną do końca (co już wkrótce się stanie). Następny rozdział przewiduję dopiero po moich egzaminach więc 25-26 kwietnia. 



Pozdrawiam :) :*

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 29.

"Człowiek jest tajemnicą - w tajemnicy przybywa i w tajemnicę odchodzi."
                                                                    Maria Dąbrowska
~ ♥ ♥ ♥ ~

Czemu akurat mnie to wszystko spotyka? Czemu  obwinia mnie za to, na co nie miałam wpływu? Przecież, ja nie byłam wtedy na miejscu zdarzenia. Nie widziałam wypadku. Pamiętam jak przyszedł do nas do domu policjant powiedzieć nam o całym zajściu. Pamiętam, było wtedy zimno. Padał deszcz. W uszach brzmią czasami mi jeszcze słowa policjanta. 
O takie niesprawiedliwe. Byłam mała, tyle rzeczy jeszcze nie rozumiałam, nie znałam smaku bólu. Żyłam w szczęśliwej rodzinie. Mimo, iż miałam kochających rodziców nie umiałam tego dostrzec. Wstydziłam się wychodzić z rodzicami do sklepu czy na spacer. Byłam małolatą, która nie potrafiła docenić tego co ma. A teraz jestem starsza, mądrzejsza, wyższa. Teraz oddałabym wszystko, aby chociaż na chwile móc wyjść z rodzicami na spacer, porozmawiać o szkole, abym mogła się do nich przytulić. Chciałabym cofnąć czas....

-Masz- do pokoju wszedł mężczyzna z miską czegoś parującego. - musisz coś jeść, żebyś mi tu za szybko nie odeszła na tamten świat. 
Spojrzałam do miski, którą przyniósł. Była to zupa pomidorowa z ryżem. Byłam strasznie głodna, czułam jak ściska mnie w żołądku. Wzięłam łyżkę do ręki, nabrałam trochę płynu na nią. Dłoń straszliwie mi drżała, w drodze do ust połowę zawartości łyżki wylałam na podłogę. 
-Nie wylewaj tyle, bo więcej nie dostaniesz.- powiedział srogo mężczyzna
-Jest mi zimno, jestem wystraszona, nie jadłam nic od wczoraj. - powiedziałam, starając się aby mój głos brzmiał silnie - po za tym skąd mam wiedzieć, że niczego tam nie dosypałeś?
-Jak bym chciał cię zabić to chyba bym to zrobił przy pierwszej okazji. Nie uważasz, że miałem już wystarczająco dużo takich okazji aby to zrobić?
Kiwnęłam bezsilnie głową i wróciłam do jedzenia. Mężczyzna usiadł na przeciwko mnie przy stoliku i patrzył się jak jem. Zjadłam pół zawartości miseczki, którą przyniósł i czułam, że więcej w siebie nie wcisnę. Odstawiłam miskę na bok i skuliłam się. A on siedział, patrzył się na mnie, uśmiechał się, wyglądał jakby sprawiało mu  przyjemność patrzenie na mój strach. 
-Tak się zastanawiam....- zaczął- Kim jest ten mężczyzna, który przy was się plącze? Jakiś Anioł Stróż czy co u diabła. Zawsze, gdy miałem którąś z was na wyciągnięcie ręki to on pojawiał się jak niby nigdy nic. Tyle razy pokrzyżował mi plany, tyle razy mogłem mieć was już obydwie. 
Uśmiechnęłam się mimowolnie do siebie. Racja Andrzej zawsze wiedział, kiedy ma się zjawić. Nigdy nie myślałam o nim jak o Aniele, tylko jak o policjancie, nawet jak się dowiedziałam, że jest siatkarzem. 
-To nasz brat. - powiedziałam - Opiekuję się nami, po śmierci rodziców.
-Nie kłam! Nie lubię jak ktoś mnie okłamuje! Ty nie masz brata! On nawet z wami nie mieszka! 
-Mówię prawdę.- powiedziałam półszeptem
-To czemu dopiero kontakt złapaliście, gdy uciekłyście? Dlaczego nie zajął się wami zaraz po wypadku?- widziałam jak złość zaczyna w nim rosnąć.
-A co cię to obchodzi?! - krzyknęłam - Nie twój zasrany interes!
Mężczyzna podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstki. 
-Rodzice szacunku nie nauczyli?! To ja nauczę! - pchnął mnie mocno na ścianę i odszedł. W drzwiach zatrzymał się w półkroku i powiedział coś jeszcze. Nie usłyszałam konkretnie co, opadłam bezsilnie na materac.
 Gdzie się tacy ludzie chowają?

 
~ ♥ ♥ ♥ ~
 
-Cieszysz, się  że wracasz już do Gdańska?- spytał Andrzej, gdy siedzieliśmy już wygodnie w fotelach samolotu.
-Pewnie, stęskniłam się już za Tośką. Nie rozmawiałam z nią ani razu jak przylecieliśmy tu. 
Andrzej uśmiechnął się.
-Dominika, mogę się ciebie o coś zapytać?
-Yhm...
-Wczoraj po meczu, przed halą rozmawiałaś z jakimś chłopakiem. Kto to? Znasz go?
Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią. 
-Pamiętasz jak Tośka opowiadała ci o naszym wcześniejszym życiu? O nie miłej ciotce. - spojrzałam na Andrzeja, skinął głową, że pamięta - No właśnie, nie wiem czy też ci mówiła, że ciotka miała syna, lenia nad leniami. To właśnie był on. Zobaczył mnie jak zdjęcia robiłam podczas meczu. 
-Nie myślisz chyba...- urwał - że powie ciotce o tym, że cię widział?
-Nawet gdyby powiedział, to co ona może mi zrobić? Nic, jestem dorosła, odpowiadam za siebie. 
 Andrzej kiwną głową, że myśli tak samo jak ja. Samolot zaczął ruszać. Spojrzałam się na mojego sąsiada. Ten uśmiechnął się do mnie szeroko i ujął moją dłoń. Ogarnęło mnie miłe uczucie. Gdy byliśmy już w powietrzu ogarnęło mnie straszne zmęczenie. Oparłam głowę o silne ramię Andrzeja i odpłynęłam w krainę Morfeusza. 
-Wstawaj śpiąca królewno.- poczułam, że ktoś mnie głaszcze po policzku. Od razu się ocknęłam
Byłam przykryta Andrzejową bluzą. 
-Jesteśmy już w Gdańsku. - powiedział - Przespałaś całą podróż. 
-Tak mi się dobrze spało. 
-A chrapałaś tak głośno- uśmiechnął się. Poczułam jak się czerwienię. 
Andrzej uśmiechnął się jeszcze szerzej i ruszył do wyjścia. 
Po odprawie szybko udaliśmy się do domu. Podczas tej krótkiej drogi zdążyliśmy porozmawiać chyba na sześć tematów, przy których ja wybuchałam częstym śmiechem. Andrzej to najweselsza osoba na świecie. 
Gdy weszliśmy do nasz na klatkę schodową od razu rzuciło mi się coś żółtego na naszych drzwiach. Weszłam po schodkach bliżej i to co zobaczyłam zaszokowało mnie. Drzwi były oklejone żółtą, policyjną taśmą. Gdy tylko to zobaczyłam rzuciłam walizki i poleciałam do mieszkania. Drżącymi rękoma wyjęłam pośpiesznie klucze z torebki i zaczęłam otwierać drzwi. Gdy udało mi się to wpadłam do środka.
-Tośka! Tośka! - zaczęłam zaglądać do każdego pomieszczenia- Emilka! Emilka! Tośka! 
Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie ma ich, nie ma. Jest tylko ta diabelna policyjna taśma. Andrzej wpadł do mieszkania zaraz po mnie. Spojrzał na mnie ze strachem. Zajrzał do każdego pomieszczenia od razu po mnie. Nie ma. Nie ma ich. Andrzej stanął jak wryty. Widać, że wystraszył się tak samo jak ja. 
-Idziemy na policję! - zarządził pośpiesznie. Nic nie odpowiedziałam. Wybiegłam z mieszkania i pobiegłam na komisariat, który znajdował się kilka przecznic dalej. Mój sąsiad został z tyłu. W tym momencie nie myślałam o tym, czemu sportowiec biegnie wolniej. Wbiegłam do budynku. 
-Moja siostra zaginęła! - krzyknęłam do jednego z funkcjonariuszy siedzących za biurkiem. Mężczyzna spojrzał na mnie badawczo. 
-Proszę się uspokoić. 
-Jestem spokojna! - obok mnie znalazł się Andrzej.
-Wróciliśmy właśnie z wyjazdu służbowego - zaczął - i zastaliśmy drzwi oklejone policyjną taśmą. A siostry tej pani nie było w środku. - powiedział spokojnie. 
-Aaa.. państwo są rodziną Antoniny. Jak ona miała nazwisko?- spytał sam siebie funkcjonariusz
-Tak! - powiedziałam -Gdzie ona jest? 
-W piątek zostało złożone zawiadomienie o porwaniu pańskiej siostry. - powiedział policjant - Zawiadomienie złożyła nie jaka Emilia... 
-Emilka? Gdzie ona jest?- spytałam
-Panią Emilię znalazł jeden z mieszkańców pańskiego bloku. Ktoś na nią napadł. Gdy składała wyjaśnienia, powiedziała, że widziała jak ten mężczyzna- wyjął jakiś portret mężczyzny z biurka i dał mi - szarpał panią Antoninę i zabrał ją ze sobą. Starała się jej pomóc, lecz ten ją uderzył i straciła przytomność. 
-Gdzie ona teraz jest? 
-W szpitalu nie daleko Starego Miasta. 
-Wiadomo coś na temat mojej siostry? 
-Szukamy jej, proszę być dobrej myśli. 
Wybiegłam z komisariatu i ruszyłam w stronę szpitala. Andrzej dotrzymywał mi ciągle kroku. Nic nie mówił, szedł równym krokiem ze mną. Gdy dotarłam na miejsce, spytałam się pierwszej napotkanej pielęgniarki czy może wie gdzie leży Emilka. Po uzyskaniu informacji pobiegłam do szali numer czternaście. Emilka leżała na łóżku pod oknem. 
-Emilka- powiedziałam, gdy ją zobaczyłam
-Dominika, przepraszam cię- powiedziała - starałam sie jej pomóc, ale on mnie walnął, ja straciłam przytomność. 
-Ciii... nic nie mów, wiem wszystko. - Przytuliłam nastolatkę do siebie. Ta łkała cicho mi w ramię. - Nie płacz. Próbowałaś. Ona się znajdzie! 
 
______________________________________________________
Witam wszystkich po krótkiej przerwie. Przepraszam was bardzo, że w tamtym tygodniu nie pojawił się rozdział, ale na prawdę nie miałam czasu by dodać coś. Mam nadzieję, jednak że ten rozdział przypadnie wam do gustu i pojawią się komentarze. 
Do czasu, gdy jestem przed egzaminami będę pisała krótsze posty, obiecuję później wam jakoś to wynagrodzić :*
 
Dziękuję bardzo Kari, bez której pewnie i dziś nie pojawił się rozdział. Dziękuję Ci bardzo :* 
 
 
Liczę na wasze komentarze :) 
 
 
Buziaczki :*
 
 

sobota, 22 marca 2014

Krótka informacja

Witam wszystkich.....
Dzisiaj niestety nie pojawi się rozdział, w tygodniu może uda mi się coś napisać, jednak nie obiecuję.
Nie zostawię was bez wyjaśnienia bo to do mnie nie podobne.
Ten tydzień, był dla mnie bardzo długiii i męczący, sprawdziany dużo kartkówek i pytania, do tego prace jakieś dodatkowe, lekcje po prostu nie wyrabiam się. Zostało 32 dni do egzaminów. Nauczyciele przez ten czas chcą nas jeszcze wiele nauczyć i powtórzyć. Jak przychodzę do domu mam wielką ochotę się położyć spać. (nie dziwne jak siedzę w szkole od 8 do 17) Jutro idę na wolontariat.
Nie mam czasu wg dla siebie :(  A jak już znajdę chwilę dla siebie to muszę coś w domu zrobić i tak w kółko.

Przepraszam was raz jeszcze. Wrócę tu jeszcze na pewno.  Jak wrócę to poinformuję wszystkich na fb.


Przepraszam, mam nadzieję, że zrozumiecie



Pozdrawiam :*
Olka jakaś tam

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 28.

"Problemem naszego wieku nie jest bomba atomowa, lecz serce ludzkie"
                                                               Albert Einstein

~ ♥ ♥ ♥ ~
  Gdy ocknęłam się nie było w pomieszczeniu nikogo. Na stoliku stała zapalona lampka. Zaczęłam rozglądać się, szukając jakiejś drogi ucieczki. W pokoju jednak znajdowały się tylko drzwi. To jakieś chore! Kto normalny ma pokój bez okien?! Ogarnął mnie jeszcze większy niepokój. Czego chce ode mnie ten mężczyzna? Skąd wiedział gdzie mieszkam? Po co mnie porwał?!! To chyba przez ten strach do głowy zaczęły przychodzić mi beznadziejne pytania. Im dłużej zastanawiałam się na sensem tego wszystkiego tym bardziej zaczynało mnie ściskać w żołądku. 
-Co moje piękne oczy widzą? - spytał mężczyzna, który nawet nie wiem kiedy wszedł do pomieszczenia - Wreszcie wstałaś! Ileż to można spać!
-Czego chcesz?!!- krzyknęłam bezsilnie 
-Hmm... jestem pewien, że wczoraj ci już odpowiedziałem na to pytanie. Może nie pamiętasz? - powiedział sarkastycznie. 
-Pamiętam. Czemu ja? Czemu mnie porwałeś? Czemu ?
-Chciałabyś za dużo wiedzieć maleńka. - podszedł do mnie i pogłaskał mnie koniuszkami palców po policzku.
Wzdrygnęłam się i od razu odwróciłam twarz. 
-Nic ci na razie nie zrobię. Będziesz cierpiała jak ja wtedy, gdy mojego ojca wsadzili do pierdla. - powiedział i odwróciła się na pięcie w stronę drzwi. 
-A co ja mam z tym wspólnego?- spytałam pocichu
-Co masz z tym wspólnego? Nic! - powiedział głośniej - Ale przez twoich starych mój ojciec siedzi w kiciu.
-Co?- spytałam nie wiedząc za bardzo co mam powiedzieć - Czemu akurat przez moich rodziców?!
-To mój ojciec prowadził wtedy ten tir. To on podobno spowodował ten wypadek. Ja wiem, że prawda jest inna. Wiem, że mój ojciec jeździł ostrożnie, to twój ojciec musiał wjechać w tego tira. Jestem pewien! 
-Skąd...- nie wiedziałam co powiedzieć, do oczu napłynęły mi łzy, poczułam ukucie w sercu, gdy wspomniał o moich rodzicach- skąd wiedziałeś gdzie mieszkamy? 
-Śledziłem was obie, wiedziałem, że mieszkacie u ciotki, wiedziałem, że wam tam źle, słyszałem kiedyś jak rozmawiasz z siostrą, że chciałabyś uciec. Widziałem, jak wybiegacie wieczorem z torbami, jak wsiadacie do tego autobusu. W hotelu dowiedziałem się, jak macie na imię. Czekałem aż przyjdzie odpowiedni moment na to aby.....- zaciął się na chwilę- ale często przy was jest ten mężczyzna. Zawsze pojawiał się w mało odpowiednim dla mnie momencie. Teraz jednak wiedziałem, że twoja siostrunia wyjeżdża z nim gdzieś. 
-A skąd wiedziałeś numer mieszkania? - spytałam wystraszona, lecz zaciekawiona  tym wszystkim. 
-To nie było trudne, wszedłem kiedyś za twoją siostrą na klatę. Zobaczyłem, gdzie otwiera drzwi... To wszystko było takie proste. - powiedział, uśmiechnął się sztucznie i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie w szoku.


~ ♥ ♥ ♥ ~
  Do Tośki próbowałam dodzwonić się kilka razy, bez skutku. Zaczynam się martwić o nią. Numer telefonu Emilki, który mam w telefonie jest chyba nie aktualny. Mam jednak nadzieję, że dziewczynkom nic nie jest, i że mile spędzają ferie w swoim gronie. 
Dzisiaj mecz, chłopaki mają nadzieję, że wrócą do Gdańska z trzema punktami. 
Podczas odprawy w szatni mogłam być obecna, pstryknęłam kilka zdjęć i ruszyłam razem z chłopakami na "parkiet". Mimo, że było jeszcze trochę czasu do meczu na trybunach było już dużo osób. 
Chłopaki zaczęli się rozciągać. Usiadłam na swoim miejscu.
-Jakiegoś całusa na szczęście może dostanę? - podszedł do mnie Andrzej 
-Jedynie kopa w tyłek na szczęście mogę ci sprzedać. - powiedziałam 
-Nie, dziękuję wolę całusa. 
-Abyś się zdekoncentrował? Chyba śnisz Andrzejku. 
-A po meczu? - spytał z nadzieją. 
-Po wygranym możeeee - powiedziałam z uśmiechem 
-Ok,nie mogę się już doczekać.
Uśmiechnęłam się radośnie do niego. Andrzej wrócił na swoje miejsce. 

Zaczął się mecz. Gra na początku była bardzo wyrównana, lecz przy stanie 6:5 dla gospodarzy, kędzierzynianie zaczęli uciekać nam coraz bardziej. Coś zaczęło się psuć w naszej grze i straty były już nie do odrobienia. Pierwszego seta wygrali pewnie gospodarze. W czasie przerwy pomiędzy setami poszłam trochę porobić zdjęć kibiców. Na hali panowała cudowna atmosfera. Śpiewy, tańce widać, że kibice starali się wspierać zawodników na boisku. Gdy tak przyglądałam się ludziom w barwnych szalikach ujrzałam jedną dobrze znaną mi twarz. Nie, to nie może być on. Przecież, on nigdy nie pałał sympatią do sportu. Nigdy nie oglądał meczy, nie uprawiał żadnego sportu. Czy przez te kilkanaście miesięcy, przez które go nie widziałam się zmienił? Nie możliwe, tacy ludzie jak on się nie zmieniają! A może to po prostu ktoś bardzo podobny do niego? Jednak, jeżeli to on... to nie może mnie tu zobaczyć. Nie teraz, gdy sobie wszystko z Tośką ułożyłam. Nie może on i jego opiekunowie się dowiedzieć, że jestem w Kędzierzynie. 
Wróciłam na miejsce. W drugim secie chłopaki pokazali na co ich stać, wygrywając minimalnie set. W trzecią partię rozpoczęliśmy na prawdę dobrze. Kędzierzynianie musieli nas gonić. Lecz po drugiej przerwie technicznej, drużynę z Gdańska coś zamurowało, nie mogli przyjąć dobrze zagrywki, wyprowadzić kontry. Patrzyłam na ich nie moc, chciałam im jakoś pomóc jednak nie wiedziałam jak. Trzecią partię wygrali gospodarze z przewagą sześciu punktów.  
Oczy w czasie przerw mimowolnie szły mi w tamtym kierunku, nie to nie może być prawda......
Czwarty set - widać było po chłopakach lekkie zmęczenie. Starali się aby przeciwnik nie oddalił się im za bardzo. Jednak kędzierzynianie mieli dobrą zagrywkę, która umożliwiła im odskoczenie od nas o kilka oczek. Ten set i cały mecz wygrał Kędzierzyn. 

Czekałam przed halą na chłopaków. Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem. 
-To na prawdę ciebie widziałem- podszedł do mnie chłopak, którego wcześniej widziałam na hali
-Pomylił mnie pan z kimś -powiedziałam 
-Chyba nie, ciotka będzie szczęśliwa, jak jej powiem kogo widziałem.
Spojrzałam uważnie na Sylwka, wiem że mnie poznał.
-Spróbuj pisnąć słowo ciotce to...
-To co? Nie pomożesz mi w lekcjach? Ha, śmieszna jesteś. Nic przez ten czas nie wydoroślałaś.
-Od kiedy się siatkówką interesujesz? - zmieniłam pośpiesznie temat
-Nie interesuję się, dostałem bilet to przyszedłem.
-Ja muszę iść. - powiedziałam - Nie mów ciotce, że mnie widziałeś. - powiedziałam błagalnie i odeszłam. 
Poszłam do autobusu, gdzie siedzieli już gdańszczanie, usiadłam obok Andrzeja. Miał smutny wyraz twarzy.
Pocałowałam go w policzek. Na jego twarz od razu wkradł się uśmiech.
-A to za co? Nie wygraliśmy.
-Ale walczyłeś i to się liczy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
_____________________________________________________________
Hej :) Jak wam się podoba post? Zaskoczyłam was chociaż trochę, czy jestem jednak przewidywalna?