"Nie to, co przeżywamy, ale jak odczuwamy,
co przeżywamy, stanowi o naszym losie. "
Marie von Ebner - eschenbach
~ ♥ ♥ ♥ ~
trzy lata później....
Jak wstałam Dominiki już nie było w naszym pokoju. Biorąc pod uwagę to, że jest sobota na pewno nie poszła do szkoły. Zeszłam na dół gdzie siedziała już ciotka z wujem i Sylwkiem jedząc śniadanie.
-O wstałaś nareszcie!- w taki sposób powitała się ze mną Grażyna.
-Ile to można spać ?!- dorzucił swoje pięć groszy wujek. Udawałam, że nie słyszę tego co do mnie mówią.
-Gdzie Dominika ? - spytałam nieco zaspana.
-Jak to gdzie ? Pewnie w tej swoje pracy ! - wybuchł Ludwik.- Tylko pracuję, a w domu nie łaska pomóc.
-Nie pracowałaby, gdyby nie musiała. Gdybyśmy choćby kieszonkowe dostawały od was to...
-Od nas ?!- przerwała mi ciotka- Z jakiej okazji od nas ? Przecież macie fundusz powierniczy, który rodzice wam założyli.
-Co z tego skoro pieniądze możemy wypłacać po ukończeniu osiemnastego roku życia. Czyli moje pieniądze jeszcze sobie poleżą, a z pieniędzy Dominiki musi też coś zostać na przyszłość dla niej. Po za tym po co wam to mówię ?!- krzyknęłam i pobiegłam do siebie na górę.
Rzuciłam się na łóżko. Włożyłam pod głowę poduszkę i przyglądałam się sufitowi. Często tak robiłam, gdy pokłóciłam się z ciotką. Sufit zawsze ten sam, ale zawsze odkrywałam na nim coraz to nowe kreski, plamy po komarach i tym podobne. Postanowiłam, że nie zejdę na dół do powrotu Dominiki, jednak głód wziął górę i byłam zmuszona zejść.
-Antonina wieczorem mamy gości, więc masz mi pomóc w przygotowaniach.- zwróciła się do mnie ciotka.
-Nie mam zamiaru z niczym pomagać. - odpowiedziałam wyjmując chleb.
-Nie pomożesz mi dzisiaj, nie zjesz dzisiaj. Proste.-ciotka, zabrała mi kromkę chleba, którą właśnie wyjęłam.
Zmierzyłam Grażynę wzrokiem. "Nie ustąpi"- pomyślałam. Głód dawał się we znaki.
-Dobra, wygrałaś, pomogę tylko najpierw chcę zjeść śniadanie. Zadowolona ?
-I to bardzo.- rzuciła i wyszła z kuchni.
Zjadłam śniadanie, wypiłam herbatę i już myślałam, że mi się upiecze, ale akurat weszła ciotka do kuchni i zaczęła wydawać polecenia :
-Łazienki pomyj, poodkurzaj, kurze pościeraj, zmyj podłogi, w salonie książki poukładaj. Jak to skończysz, to przyjdź do kuchni to w gotowaniu mi pomożesz.
-Oczywiście.- rzuciłam sarkastycznie i poszłam do salonu.
Od śmierci rodziców tak wyglądał każdy nasz dzień. Poranna kłótnia o jakąś głupotę, szkoła w tygodniu a po niej sprzątanie, pranie, gotowanie, pomoc Sylwkowi w pracach domowych. I tak w kółko. Jeszcze teraz gdy Dominika poszła do pracy to większość roboty muszę odwalać sama.
Po niecałych czterech godzinach ciężkiej pracy padałam ze zmęczenia. Chciałam choć na chwilę usiąść, lecz gdy tylko udało mi się spocząć na sofie Grażyna wpadła zdenerwowana do salonu.
-A co ty robisz ? W kuchni miałaś mi jeszcze pomóc.
-Ciociu, daj mi chwilkę. Sprzątałam przez prawie cztery godziny. Nie mam siły.
-A ja muszę mieć siłę na twoje humorki ? Widzę cię w kuchni teraz !
-Już idę ! - wstałam i poszłam do kuchni, gdzie na stole czekały na mnie już pomidory, ogórki, marchewka i kilka innych warzyw do pokrojenia.
Zabrałam się od razu do pracy, chciałam jak najszybciej skończyć. Jednak :
"Gdy się człowiek spieszy to się diabeł cieszy"
-Ała- skaleczyłam sobie rękę. Czubek noża wpił mi się w sam środek lewej ręki. Ciepła ciecz od razu ubrudziła mi całą dłoń.- Gdzie są jakieś plastry? - spytałam ciotki, która mieszała właśnie coś w garnku.
-Gdzieś w łazience. Idź sobie poszukaj i wracaj bo nie skończyłaś jeszcze.
-Jestem już zmęczona. Te skaleczenie tylko to potwierdza. Daj mi odpocząć !
-Ojoj zmęczona księżniczka!- powiedziała sarkastycznie Grażyna- Zachowujesz się jak małe dziecko ! Rozpieszczone do tego ! Mówiłam siostrze, że tak będzie, ale nie twoja matka powtarzała, że wam się coś należy od życia. Głupia moja siostra była, oj głupia, ale u mnie nie będę tolerowała takiego mazgajstwa.
Poczułam jak oczy zachodzą mi łzami. Wybiegłam z kuchni i skierowałam się do naszego pokoju. Zamknęłam się na klucz. Rzuciłam się na łóżko, nakryłam twarz poduszką. Łzy płynęły mi po policzku, nawet ich nie wycierałam.
-Nie pracowałaby, gdyby nie musiała. Gdybyśmy choćby kieszonkowe dostawały od was to...
-Od nas ?!- przerwała mi ciotka- Z jakiej okazji od nas ? Przecież macie fundusz powierniczy, który rodzice wam założyli.
-Co z tego skoro pieniądze możemy wypłacać po ukończeniu osiemnastego roku życia. Czyli moje pieniądze jeszcze sobie poleżą, a z pieniędzy Dominiki musi też coś zostać na przyszłość dla niej. Po za tym po co wam to mówię ?!- krzyknęłam i pobiegłam do siebie na górę.
Rzuciłam się na łóżko. Włożyłam pod głowę poduszkę i przyglądałam się sufitowi. Często tak robiłam, gdy pokłóciłam się z ciotką. Sufit zawsze ten sam, ale zawsze odkrywałam na nim coraz to nowe kreski, plamy po komarach i tym podobne. Postanowiłam, że nie zejdę na dół do powrotu Dominiki, jednak głód wziął górę i byłam zmuszona zejść.
-Antonina wieczorem mamy gości, więc masz mi pomóc w przygotowaniach.- zwróciła się do mnie ciotka.
-Nie mam zamiaru z niczym pomagać. - odpowiedziałam wyjmując chleb.
-Nie pomożesz mi dzisiaj, nie zjesz dzisiaj. Proste.-ciotka, zabrała mi kromkę chleba, którą właśnie wyjęłam.
Zmierzyłam Grażynę wzrokiem. "Nie ustąpi"- pomyślałam. Głód dawał się we znaki.
-Dobra, wygrałaś, pomogę tylko najpierw chcę zjeść śniadanie. Zadowolona ?
-I to bardzo.- rzuciła i wyszła z kuchni.
Zjadłam śniadanie, wypiłam herbatę i już myślałam, że mi się upiecze, ale akurat weszła ciotka do kuchni i zaczęła wydawać polecenia :
-Łazienki pomyj, poodkurzaj, kurze pościeraj, zmyj podłogi, w salonie książki poukładaj. Jak to skończysz, to przyjdź do kuchni to w gotowaniu mi pomożesz.
-Oczywiście.- rzuciłam sarkastycznie i poszłam do salonu.
Od śmierci rodziców tak wyglądał każdy nasz dzień. Poranna kłótnia o jakąś głupotę, szkoła w tygodniu a po niej sprzątanie, pranie, gotowanie, pomoc Sylwkowi w pracach domowych. I tak w kółko. Jeszcze teraz gdy Dominika poszła do pracy to większość roboty muszę odwalać sama.
Po niecałych czterech godzinach ciężkiej pracy padałam ze zmęczenia. Chciałam choć na chwilę usiąść, lecz gdy tylko udało mi się spocząć na sofie Grażyna wpadła zdenerwowana do salonu.
-A co ty robisz ? W kuchni miałaś mi jeszcze pomóc.
-Ciociu, daj mi chwilkę. Sprzątałam przez prawie cztery godziny. Nie mam siły.
-A ja muszę mieć siłę na twoje humorki ? Widzę cię w kuchni teraz !
-Już idę ! - wstałam i poszłam do kuchni, gdzie na stole czekały na mnie już pomidory, ogórki, marchewka i kilka innych warzyw do pokrojenia.
Zabrałam się od razu do pracy, chciałam jak najszybciej skończyć. Jednak :
"Gdy się człowiek spieszy to się diabeł cieszy"
-Ała- skaleczyłam sobie rękę. Czubek noża wpił mi się w sam środek lewej ręki. Ciepła ciecz od razu ubrudziła mi całą dłoń.- Gdzie są jakieś plastry? - spytałam ciotki, która mieszała właśnie coś w garnku.
-Gdzieś w łazience. Idź sobie poszukaj i wracaj bo nie skończyłaś jeszcze.
-Jestem już zmęczona. Te skaleczenie tylko to potwierdza. Daj mi odpocząć !
-Ojoj zmęczona księżniczka!- powiedziała sarkastycznie Grażyna- Zachowujesz się jak małe dziecko ! Rozpieszczone do tego ! Mówiłam siostrze, że tak będzie, ale nie twoja matka powtarzała, że wam się coś należy od życia. Głupia moja siostra była, oj głupia, ale u mnie nie będę tolerowała takiego mazgajstwa.
Poczułam jak oczy zachodzą mi łzami. Wybiegłam z kuchni i skierowałam się do naszego pokoju. Zamknęłam się na klucz. Rzuciłam się na łóżko, nakryłam twarz poduszką. Łzy płynęły mi po policzku, nawet ich nie wycierałam.
~ ♥ ♥ ♥ ~
-Pani Dominiko, po zamknięciu lokalu proszę przyjść na chwilkę do mnie, muszę z panią porozmawiać.- podszedł do mnie szef gdy wycierałam jeden ze stolików.
-Oczywiście a stało się coś? - spytałam trochę zdenerwowana.
-Nie, nic.- odpowiedział i zniknął na zapleczu.
Tak właśnie wyglądała moja praca od pół roku. Wycieranie stolików i podawanie piwa klientom. Wiem, praca nie za fajna, ale od czegoś trzeba zacząć.
Po zamknięciu lokalu i posprzątaniu pustych kufli ze stolików poszłam do szefa. Zapukałam delikatnie w drzwi, usłyszałam krótkie "Proszę" i weszła.
-Chciał mnie pan widzieć, więc jestem.
-Usiądź - wskazał mi krzesełko naprzeciwko siebie - Nie wiem za bardzo od czego zacząć....
-Może od początku.- przerwałam - Tylko nie ukrywam śpieszy mi się trochę.
-No dobrze - zaczął - Jesteś na prawdę świetnym pracownikiem, sumiennym i oddanym swojej pracy. Nigdy nie słyszałem na ciebie żadnej skargi..... - wziął głęboko oddech - Lokal teraz mniej zarabia, a co za tym idzie mniej mam pieniędzy dla moich pracowników. Muszę podjąć jakieś kroki. Jest mi niezmiernie przykro, ale muszę... muszę panią zwolnić.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
-Pan mnie zwalnia ?!
-Niestety tak. Proszę się nie martwić, pieniądze za ten miesiąc pani dostanie. Na prawdę bardzo mi przykro.
-Mi również przykro! - rzuciłam i wybiegłam trzaskając za sobą drzwi.
Zimne wrześniowe powietrze owiewało mi twarz. Włosy powiewały mi we wszystkie strony. Na policzkach mimowolnie spływały mi łzy.
-Uspokój się !- mówiłam sama do siebie - Uspokój się ! Tośka nie może cię takiej zobaczyć.
Posiedziałam parę minut na ławce w parku, uspokajając się i poszłam do domu. Miałam cichą nadzieję, że tam będzie spokojnie i zobaczy uśmiechniętą Tośkę. Tę samą co przed czterema laty....
-Dominika, dobrze, że jesteś. - zwróciła się do mnie ciotka gdy tylko weszłam do domu. - ta twoja nie wychowana siostra nie chce wyjść z pokoju i mi pomóc. A goście za pół godziny mają się zjawić.
-Czemu się zamknęła w pokoju ? -spytałam, ale od razu pożałowałam tego pytania.
-Skąd mam wiedzieć? Czy ja wyglądam na wróżkę ? !- fuknęła ciotka - Rozstaw tą zastawę na stole. - podała mi kilka dużych talerzy. Wzięłam je od niej i szybko zrobiłam o co mnie proszono.
Po skończeniu zadaniu mi pracy poszłam na górę. Drzwi były zamknięte na klucz.
-Tosia, otwórz to ja Dominika. - zapukałam do drzwi, po chwili usłyszałam otwieranie się zamka. W drzwiach stała zapłakana Tosia z pokrwawioną bluzką.
-Co ci się stało ? - chwyciłam pokrwawioną koszulkę siostry.
-Nic takiego, skaleczyłam się - rzuciła i znów zaczęła płakać.
-Czemu się zamknęłaś w pokoju ? - próbowałam nawiązać z nią jakiś kontakt, ale bezskutecznie. Wciąż płakała, a ja nie wiedziałam nawet przez co.
-Nie chcę tu być. - powiedziała, gdy tylko się trochę uspokoiła - Grażyna powiedziała, że mama była głupia, i nas za bardzo rozpieściła.
Poczułam jak rośnie we mnie gniew i odraza. Grażyna nie raz udowodniała nam, że nie lubiły się z naszą matką, ale teraz to przegięła. Siedziałam chwilę na łóżku zastanawiając się co dalej będzie.
-Tośka wstawaj. Bierz torbę i pakuj tylko potrzebne rzeczy - rzuciłam do siostry.
-Co ? - spojrzała na mnie zaszokowana.
-To co słyszałaś, wynosimy się stąd.
Spakowałyśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy i po dwudziestu minutach byłyśmy już gotowe do ucieczki.
-Tylko po cichu, aby nie usłyszeli, że wychodzimy. - powiedziałam i ruszyłam do drzwi wyjściowych.
Ciotka z wujem siedzieli tyłem do drzwi, więc nawet nie zauważyli, że wyszłyśmy. Ruszyłyśmy przed siebie. Ustałyśmy na trzecim przystanku autobusowym.
-Gdzie teraz ? - spytała się Tosia.
-Nie wiem. Poczekamy na jakiś autobus i do niego wsiądziemy. Zobaczymy gdzie nas zawiezie.
_________________________________________________________
Hej Robaczki ! :)
I jak wam się podoba to na górze ? Mi nawet :) Ostatnio było za krótko, a teraz nie jest za długo ??
Całuski ;*
Czytam = komentuje to motywuje :)