sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 21.

  "Za żadne skarby nie bądź naśladowcą, zawsze bądź oryginalny. Nie rób z siebie kopii..."
Osho
~ ♥ ♥ ♥ ~
Piątkowe po południe, słońce zachodziło już za horyzontem, a ja robiłam zupę ogórkową. Kroiłam ziemniaki, ścierałam na tarce ogórki. Lada moment miała wrócić Dominika. Ostatnio chodzi jakaś nadąsana. Mało się do mnie odzywa, siedzi głównie przed telewizorem i ogląda powtórki "Dlaczego ja ?" albo powtórki powtórek "Trudne sprawy". Na początku myślałam, że to przeze mnie, że się gniewa za to, że musiała iść do szkoły. Jednak przecież szkołę obgadałyśmy jeszcze normalnie. Później myślałam, że się zakochała, jednak... Gdyby się zakochała to raczej by miała dużo energii, by śpiewała, byłaby cała w skowronkach. A jednak taka nie jest. Ostatnio rozmawiałam z Zuzką - koleżanką z klasy - o zachowaniu siostry, ta stwierdziła, że Dominika wpakowała się w miłość nieodwzajemnioną. Pomyślałam, że to możliwe, ale czemu nic mi nie powiedziała ? Przecież chciała abym mówiła jej wszystko, to czemu ona mi niczego nie mówi ? Z zamyślenia wyrwało mnie szczękanie zamka. 
-Jestem. - usłyszałam głos Dominiki. Jak zwykle bez entuzjazmu.
-Zaraz będzie zupa.
-Dobra, idę się przebrać - postawiła siatkę z zakupami i wyszła z kuchni. 
W tym samym czasie zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pokazało mi się zdjęcie roztrzepanej Zuzi. 
-Halo ? 
-Hej, co robisz ?
-Gotuję zupę - odpowiedziałam
-Mniam, a wieczorem ?
-Yyy...- udałam, że się zastanawiam - raczej planów nie mam a co ?
-Nie chcesz wyskoczyć ze mną na mecz ? Koleżanka z którą miałam iść nie może no i tak smutno samej iść, więc pomyślałam o tobie. 
-Mecz ? Czyj ? W co ? Kiedy ?
-Mecz. Siatkówki. Lotos Trefl Gdańsk kontra Politechnika Warszawska. Nie daj się prosić, kiedyś mówiłaś, że lubiłaś siatkówkę. 
-No ok, ale wiesz nie ode mnie to zależy. Muszę z Dominiką porozmawiać.
-Tylko szybko ! - powiedziała i się rozłączyła. 
Dominika wróciła po kilku minutach do kuchni, nałożyła sobie zupy i zaczęła jeść w milczeniu. Nawet na mnie nie spojrzała.
-Domi...- zaczęłam Ta nie oderwała nawet wzroku z talerza. - Czy mogę iść dzisiaj z Zuzką na mecz wieczorem ?
-Z Zuzką ? To koleżanka z klasy ?
-Tak. - odpowiedziałam
-Możesz iść, jeżeli was odbiorą jej rodzice i przywiozą pod blok, abyś sama się nie włóczyła po mieście w nocy.
-Ok, dziękuję. Zaraz zadzwonię do niej. 
Godzinę później
-Tośka musimy chwilę porozmawiać - do pokoju weszła Domi. Spojrzała na mnie i przyjęła dziwny wyraz twarzy.
-Słucham ? - odpowiedziałam i zaczęłam wywalać ciuchy z szafy w poszukiwaniu czegoś stosownego. 
-Mój szef chcę abym została fotografem jednego z klubów sportowych z Gdańska. 
-To fajnie - powiedziałam radośnie. 
-Jako fotograf musiałabym jeździć na każdy mecz po całej Polsce z drużyną, często nie byłoby mnie w domu. 
-Dam radę, po za tym jest Andrzej. Jak coś to on mi pomoże. 
Dominika przyjęła bojowy wyraz twarzy.
-Nie lubisz go ? - spytałam 
-Co ? 
-Nie lubisz Andrzeja ?
-Po prostu nie lubię osób, które oszukują innych. 
-W jakim sensie on cię oszukał.
-Nie ważne, powinnaś na niego uważać. A wracając do tematu. Taki fotograf to mało kiedy jest w domu. Nie będę mieć czasu . Chyba raczej nie przyjmę tej posady.
-Przyjmiesz ! - krzyknęłam - Mną się nie przejmuj, ja sobie radę dam ! A to jest dla ciebie szansa ! Nie zmarnuj jej. 


~ ♥ ♥ ♥ ~
Tosia szykowała się na mecz. A ja siedziałam w kuchni przeglądałam listy które przyszły. Był jeden do Tośki i co dziwne podpisany tylko jej  imieniem. Zaniosłam jej do pokoju. Ta stała przed lustrem i wyginała się.
-Nie wiem co mam założyć ! - powiedziała
Powyjmowałam ubrania z jej szafy szukając czegoś wygodnego.
-Masz - dałam jej żółtą bluzkę. -Jakiś list przyszedł do ciebie. - wskazałam palcem na list, który położyłam  na szarce nocnej.
Tośka ubrała się szybko i wyszła. Postanowiłam się lekko odstresować i upiec babeczki. Zawszę to robię gdy zaczyna mnie brać stres. Upiekłam babeczki, wystudziłam, ozdobiłam lukrem. Gdy już skończyłam poszłam się umyłam i włączyłam sobie telewizor. Zbliżała się 22 a Tośka jeszcze nie wróciła. Napisałam do niej sms-a 
"Gdzie jesteś ?:) "
Odpisała mi nawet szybko.
"Pod blokiem, za chwilę będę " 
Tak jak i napisała tak i zrobiła, kilka minut po tym jak dostałam odpowiedź Tośka wróciła do domu. Rozpromieniona, już dawno jej takiej nie widziałam 
-I jak było ?- spytałam 
-Świetnie, wygraliśmy !! Ale cudowna atmosfera panuję na hali ! Ty wiesz, że Andrzej jest siatkarzem ? Grał na boisku w naszym klubie.  I w ogóle jest niesamowity, jak on wysoko skacze. Nie dziwię się czemu jest taki wysoki. Rozmawiałam z nim chwilę po meczu, powiedział, że na następny mecz zabierze mnie ze sobą. Wiedziałaś, że on gra w siatkówkę ? - Tośka nawijała jak nakręcona, trudno było jakieś słowo wetknąć w jej wypowiedź.- Fajnie było sobie przypomnieć to wszystko. Musisz kiedyś ze mną pójść na mecz. Andrzej się ucieszy jak byś poszła na mecz. Co ja mówię ucieszy on będzie wręcz zachwycony !...
-Tośka ja idę spać - powiedziałam wreszcie. 
 -Powiedziałam coś nie tak ?- spytała 
-Nie jestem zmęczona. Dobranoc .
-Dobranoc. 
Położyłam się u na łóżku, owinęłam szczelnie kołdrą i próbowałam zasnąć. Słyszałam jak Tośka jeszcze krząta się po mieszkaniu. Morfeusz zaczął mnie już obejmować i usłyszałam płacz. Nie, nie płacz, taki chlip, nie wiem jak to nazwać nawet. Jednak on nie przeszkodził mi w zaśnięciu..
_____________________________________________________
Taki beznadziejny moim zdaniem. Ostatnio wena mnie zawodzi, szkoła, szkoła, szkoła... Ja chcę ferie !! No cóż wytrzymam do 17.02. 
Co tam u was ? 
Pozdrawiam :*

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 20.

"Masz tylko jedno życie ale jeśli przeżyjesz je właściwie, jedno życie wystarczy."
                                                                 Mae West
~ ♥ ♥ ♥ ~
-Halo ? - odebrałam zaspana telefon
-Cześć, obudziłam cię ? - z słuchawki usłyszałam uradowany głos mojej przyjaciółki Emilki 
-Nie, nie miałam już wstać. 
-To dobrze, co robisz w ferie ?
-Nie mam planów, a czemu pytasz ?
-Pomyślałam, że się mało widujemy to mogłybyśmy zobaczyć się w ferie. Co ty na to ? Nie przyjechałabyś do mnie ? Andrzej by cię podwiózł. 
-Nie wiem, muszę z Dominiką porozmawiać, ostatnio jakaś chodzi struta, nie wiem czy się pokłóciła z Andrzejem czy co. Jak uda  mi się z nią pogadać na ten temat, to się do ciebie odezwę. 
-Ok, to czekam na telefon. Pa
-Pa. 
Odłożyłam telefon na podłogę, zerknęłam jeszcze na telefon. Wyświetlacz wskazywał 8:30. Bez silnie opadłam jeszcze na poduszkę i wróciłam do wcześniejszej czynności (czyt. snu). 
Gdy obudziłam się już sama z własnej woli zegar wskazywał 9:57. Ruszyłam do kuchni, zaparzyłam sobie herbatę i przygotowałam kanapki z serem. Około godziny trzynastej wyszłam z domu ponieważ byłam umówiona z dziewczynami z klasy na lodowisku. 
-Chciałabym schudnąć - powiedziała jedna
-A ja to bym chciała, spotkać księcia z bajki. - powiedziała druga - A ty Tośka, czego byś chciała w nowym roku ?
-Zdrowia, chyba to jest najważniejsze. 
Dziewczyny nie odpowiedziały mi nic. Na tym skończyła się nasza rozmowa na temat naszych postanowień noworocznych. Po łyżwach poszłyśmy na pizzę. Zamówiłyśmy zwykłą margheritę. 
Jedząc pizzę żartowałyśmy, piłyśmy colę, obgadywaliśmy ubrania ludzi, plotkowałyśmy. Czułam się jak za dawnych lat, gdy siedziałam tak i rozmawiałam z Emilką o wszystkim. Przypomina mi się jedna śmieszna scena. 
Byłam wraz z Emilką jednej z pizzerii niedaleko mojego domu. Kucharz, w pięknym białym fartuchu oraz białej kucharskiej czapce przyniósł na pizzę. W tym samym czasie Emilka przyniosła nalaną do szklanki colę. Nie zauważyła kucharza, który chciał wejść za ladę i weszła na niego wylewając przy tym całą naszą colę na fartuch kucharza. Od tamtego zajścia nigdy więcej nie pojawiłyśmy się w tamtej pizzerii. 
Gdy przypomniała mi się ta historia, uśmiech wszedł mi na usta mimowolnie. 
-Dlaczego się uśmiechasz ? Nie gadaj, że ci się ten kelner podoba.- powiedziała Kasia
-Nie, przypomniało mi się coś. - spojrzałam na zegarek wskazywał pięć po czwartej - dziewczyny ja się będę zbierała do domu, Dominika pewnie niedługo wróci. 
-Zostań jeszcze - próbowała przekonać mnie Zosia.
-Kiedy indziej sobie odbijemy, zaczyna się ściemniać, nie chciałabym wracać po ciemku do domu, a jednak mam kawałek do domu
-Jak chcesz. 
- Nie gniewajcie się. Pa. 
-Pa, uważaj na siebie. 
Poszłam do wieszaka, gdzie była powieszona moja kurtka. Ubrałam się i wyszłam z lokalu. Za sobą usłyszałam kroki. Nie zważając na to przyspieszyłam kroku. 
-Poczekaj ! - usłyszałam za sobą - Poczekaj !
Odwróciłam się pomału do tyłu. Za mną biegł, w fartuszku młody mężczyzna trzymając w ręku mój szalik.
-To chyba pani - powiedział 
-Tak, dziękuję, nie trzeba było. Rozchoruję się pan
-Ty też, żaden pan Karol jestem . 
-Tosia, miło mi. - uścisnęłam dłoń chłopakowi - dziękuję za szalik.
-Miło cię poznać. - uśmiechnął się delikatnie do mnie - musze wracać do pracy, wpadnij kiedyś jeszcze do pizzerii to może się spotkamy.
-Kiedyś na pewno, muszę wracać. Dziękuję raz jeszcze. - powiedziałam i poszłam do domu
 

~ ♥ ♥ ♥ ~
-...Muszę z Dominiką porozmawiać, ostatnio jakaś chodzi struta... - usłyszałam głos Tośki. Musiała rozmawiać z kimś przez telefon o tak wczesnej porze. Owinęłam się szczelnie szalikiem i wyszłam z domu. 
-Może cię podrzucić ? - usłyszałam za sobą 
Nie dzięki przejdę się - odpowiedziałam 
-A może pójdziemy na kawę ? - Andrzej nie ustępował 
-Śpieszę się do pracy.
-To po pracy, pójdziemy tam gdzie ostatnio byliśmy.
- Nie wiem, może...
-Dominika, czy ja ci coś powiedziałem nie tak ? Zrobiłem coś wobec ciebie złego ? Ostatnio masz jakiś inny stosunek do mnie.
-Wydaje ci się - odpowiedziałam 
-Właśnie, że nie... Tosia powiedziała...
-No pięknie, z Tośką obgadujecie mnie za moimi plecami ?
-Co ? Nie !
Ruszyłam przed siebie. 
-Poczekaj, - złapał mnie za rękę - poczekaj, coś się stało ? 
-Śpieszę się, przepraszam. 
Odeszłam i zostawiłam Andrzeja samego na pustym chodniku, jeszcze, żeby było weselej zaczął padać śnieg.
Weszłam do gabinetu i zaczęłam przeglądać zdjęcia z ostatniej sesji. Czynność przerwało mi pukanie do drzwi. 
-Proszę - powiedziałam 
-Szef chcę się z tobą widzieć teraz. - powiedziała nasza sekretarka i wyszła z mojego pokoju 
Wstałam z fotela i ociągając się poszłam do gabinetu szefa. 
-Chciał mnie pan widzieć ?
-Tak, proszę siadaj. 
Skinęłam głową i usiadłam na krzesełku na przeciwko mojego pracodawcy. 
-Czy zastanowiła się pani nam moją propozycją ?
-Nie, jeszcze nie. Proszę dać mi czas do końca tygodnia. Obiecuję, że dam panu odpowiedź w piątek. 
-Do piątku, to jest ostateczny termin. Inaczej ktoś inny skorzysta na tym .
-Tak wiem. - odpowiedziałam  i wyszłam z gabinetu.
Wróciłam do swojego pokoiku. O dziwo na stole stał kosz czerwonych róż. Poszłam do sekretarki spytać sie skąd one się tam wzięły. Odpowiedziała, że przyniósł je przed chwilą kurier. Wróciłam do swojego miejsca pracy. Nie zastanawiałam się długo od kogo one są, bilecik, który był w środku bukiety odgonił wszystkie moje wątpliwości.
"Nie ustąpię, póki nie dowiem się co zrobiłem nie tak."
Wyciągnęłam jedną różę i przytknęłam ją do nosa. Pachniała pięknie.. zawsze kochała zapach róż. 
Zestawiłam kosz ze stołu i postawiłam na ławie na przeciwko. Z róży, którą wyjęłam wcześniej z bukietu zaczęłam  obrywać płatki... 
Pierwszy raz od dłuższego czasu nie wiem co mam zrobić.....
______________________________________________________________
I jak wam się podoba ? Według mnie taki średni wyszedł raczej, mam nadzieję, że kolejne będą ciekawsze :)
Nie wiem czy wiecie, ale właśnie mija 20 tydzień, który jestem już z wami na tym blogu :) Ale ten czas szybko leci. Dziękuję wam za te wszystkie komentarze, wszystkich obserwatorów, za tą dużą liczbę wyświetleń :** Cieszę się, że są osoby, które czytają :)) I liczę na więcej :) 


U mnie spadł śnieg, nie wiem ja u was :D Mam ochotę ulepić bałwana.. :)


Pozdrawiam :*

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 19.

"Nie wolno przestać marzyć, 
zawsze trzeba dążyć do tego, żeby marzenia się spełniały."
                                                                                      K. Ignaczak

~ ♥ ♥ ♥ ~
 
W czwartek przed południem zbierałyśmy się wraz z Dominiką po kupno choinki. Ubrałyśmy się ciepło - bo na dworze było minus piętnaście stopni i dużo śniegu- i wyszłyśmy z mieszkania. Gdy wychodziłyśmy z klatki natknęłyśmy się na naszego ulubionego sąsiada. 
- Cześć Andrzej ! - krzyknęłam zaraz gdy go zobaczyłam 
-Cześć dziewczyny. - odpowiedział - Gdzie się wybieracie ?
-Po choinkę - odpowiedziałam pospiesznie - Idziesz z nami ? 
-Jeżeli mnie zabierzecie, to oczywiście. Tylko muszę zostawić te torby w mieszkaniu .
-To idź zostaw a my poczekamy - powiedziałam
Andrzej poszedł zostawić torby w mieszkaniu a ja z siostrą stałam na klatce .
-Domi nie jesteś zła, że zaproponowałam Andrzejowi aby poszedł z nami po choinkę ?
-Nie czemu tak sądzisz ?
-Jakoś masz minę nie zadowolonej. 
-Zdaje ci się. - odpowiedziała. 
Wiedziałam, że niczego się od niej nie dowiem, więc skończyłam temat. Andrzej wrócił za kilka minut i ruszyliśmy na miasto w poszukiwaniu najpiękniejszej choinki. Mężczyzna zaprowadził nas do kilku straganów z choinkami. Przeglądałam z Dominiką drzewka, lecz żadne jakoś za specjalnie nie wpadało nam w oko. Ktoś by mógł pomyśleć, że choinka to choinka. Lecz my szukałyśmy takiej wyjątkowej, bo i okazja była wyjątkowa. Pierwsze święta, które organizujemy wsólnie. 
- A może ta ? - spytał Andrzej, widać, że trochę się już niecierpliwił. 
Drzewko które wskazał było kilka centymetrów wyższe ode mnie. Było gęste i pięknie pachniało - tak jak prawdziwa choinka . 
-Dla mnie jest świetna - powiedziała Dominika 
-Dla mnie też, to bierzemy ? 
Kupiłyśmy choinkę, Andrzej pomógł nam ją przetransportować do domu. Po drodze kupiłyśmy jeszcze z kilka bombek oraz jakieś łańcuchy i świeczki, ponieważ w mieszkaniu nie było nic do ubrania drzewka.  
 
Choinkę postawiliśmy w salonie obok okna. Andrzej pomógł nam ją ubrać. Efekt naszej pracy był genialny. Na drzewku świeciły kolorowe lampki, wisiały piękne w różnych kolorach i rozmiarach okrąglutkie bombki. 
-Dziękujemy za pomoc - powiedziała siostra. - Może zostaniesz na obiedzie ? Mamy zupę ogórkową. 
-Brzmi pysznie, lecz muszę podziękować. Idę dzisiaj na nockę do pracy, muszę się wyspać. 
-To cię nie zatrzymujemy - powiedziałam 
-Dziękuję za miłe przed południe . - powiedział 
- Dziękujemy za pomoc - powiedziała Domi.
-W wigilię na którą mam przyjść ? - spytał jeszcze mężczyzna 
-Z pracy wychodzisz o osiemnastej tak ? - spytała siostra 
-Tak.
-To tak na dziewiętnastą myślę, że zdążysz się odświeżyć i w ogóle.
-Tak, spokojnie. Dzięki raz jeszcze za wesoły dzień. Pa
-Pa, dziękujemy - powiedziałam 
-Dzięki. - dodała Dominika
 
 ~ ♥ ♥ ♥ ~
 
W sobotę wstałam dość wcześnie. Zjadłam śniadanie i zabrałam się za przygotowanie dwunastu potraw wigilijnych. Około dziesiątej wstała Tośka i zabrała się do pomocy. 
-Jestem ciekawa co u ciotki słychać - powiedziała Tośka 
- Wiesz, mnie to jakoś nie ciekawi, ale jak chcesz to możesz zadzwonić do niej z życzeniami .
-Hmm... zadzwoniłabym, ale może ona sobie tego nie życzy. 
-Jak chcesz, ja nie mam ochoty z nią rozmawiać. 
-Dominika, jest wigilia, a w wigilię się przebacza innym nawet ciotce i wujowi.
-Może masz i rację, lecz teraz jeszcze nie mogę. 
Dalej nie kontynuowałyśmy rozmowy. 
 
Około godziny siedemnastej przygotowałyśmy z Tośką stół w salonie. Położyłyśmy biały obrus, nakryłyśmy do wieczerzy, nie zapominając o dodatkowym nakryciu. 
Gdy Tośka poszła przebrać się w odświętne ubranie podłożyłam od choinkę małe upominki dla niej i Andrzeja- prezent dla niego kupiłam razem z siostrą gdy byłyśmy na zakupach świątecznych. 
-Może być ?- spytała Tośka, gdy wyszła z łazienki . Siostra była ubrana w granatową sukienkę w delikatną koronę. Podmalowała lekko oczy, nałożyła błyszczyk na usta - wyglądała pięknie. 
-Pięknie - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
Poszłam się przebrać, siostra w tym czasie dostawiała na stole dania, które miały być podane na ciepło. 
Gdy wyszłam z łazienki to w kuchni krzątał się Andrzej . 
-Cześć - powiedziałam 
-Cześć, ładnie wyglądasz - powiedział
Poczułam, że zaczynam się rumienić.
-Dziękuję, ty również . Gdzie Tosia ? 
-Rozmawia z kimś przez telefon w pokoju 
-Aha, to poczekamy aż skończy i zasiądziemy do wieczerzy. 
 -Emilka was pozdrawia i każe ucałować. - powiedziała Tosia, która weszła właśnie do kuchni.
 
Odczytaliśmy fragment Pisma Świętego o narodzeniu Pana, złożyliśmy sobie życzenia łamiąc się przy tym opłatkiem .Zasiedliśmy do kolacji wigilijnej. Andrzejowi po spróbowaniu każdego z naszych dań powtarzał, że bardzo dobre. Uśmiechał się przy tym szeroko. Gdy skończyliśmy jeść usiedliśmy na sofie i odpakowaliśmy prezenty. Andrzejowi spodobał się zestaw kosmetyków oraz koszula w kratę którą mu kupiliśmy. My za to dostałyśmy od Mikołaja Andrzeja piękne zegarki na rękę, na długim pasku ozdobionym ćwiekami. 
-To u nas  w tym tygodniu już drugi raz jest Mikołaj. - powiedziała Tosia
Spojrzałam na nią pytająco, nie wiedząc za bardzo o co jej chodzi. 
-Przecież dostałyśmy róże od Mikołaja . 
-No tak. - powiedziałam 
-Dziękuję bardzo za prezent. - powiedział Andrzej 
-To co robimy ? - spytała Tosia. 
-A na co masz ochotę ? - spytał Andrzej 
-Gdy żyli jeszcze rodzice, zawsze po wieczerzy siadaliśmy przed kominkiem i śpiewaliśmy kolędy. - siostra lekko posmutniała.
-Kominka nie mamy, ale pośpiewać kolędy możemy - powiedział Andrzej 
-Musimy sobie zrobić zdjęcie - powiedziałam 
-To przynieś aparat. 
Przyniosłam aparat porobiliśmy sobie kilka zdjęć, pośpiewaliśmy kolęd, porozmawialiśmy i Andrzej wrócił do siebie. My poszłyśmy jeszcze o dwunastej na pasterkę a gdy już wróciłyśmy poszłyśmy spać. 

_________________________________________________________________
Tak trochę świątecznie :)
Zima 2013 :))
 
 
Pozdrawiam was ciepło i zachęcam do komentowania :*
 

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 18.

"Jest tylko jeden sposób aby zacząć :
zacząć "
~ ♥ ♥ ♥ ~
Parę tygodni później
Wstałam rano, przez okno w pokoju zauważyłam, że prószy śnieg. Podekscytowana jak małe dziecko pobiegłam do Dominiki do pokoju. 
-Domi wstawaj ! Śnieg pada !
-Co ? - powiedziała zaspanie - Daj mi spać. 
-Śnieg pada !
-Tośka, jest weekend, a ty mnie budzisz o ósmej rano by mi  powiedzieć że śnieg pada. 
-Po prostu się cieszę, cały rok go nie widziałam. 
Odsłoniłam roletę w pokoju Domi i zaczęłam obserwować płatki śniegu.
-Taka duża, a zachowuję się jakby śniegu nie widziała. - powiedziała i wstała z łóżka
-Jak byłaś w moim wieku na pewno też tak reagowałaś na śnieg. 
-Reagowałam tak, jak byłam mała. Dobra, idę zrobić herbatę też chcesz ?
-Chcę - powiedziałam.
 Dominika poszła zrobić nam herbatę a ja w tym czasie poszłam się przebrać. 
-Dominika....- zaczęłam, gdy kończyłyśmy jeść śniadanie - za tydzień Wigilia... jak my w tym roku ją spędzimy ?
-Jak to jak ? - spytała - Normalnie u nas w mieszkaniu, zrobimy dania, ubierzemy choinkę, pójdziemy na Pasterkę. Tak jak w każde święta.
-Będą to nasze pierwsze święta...- powiedziałam 
-Zobaczysz też będą cudowne - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie
-Musimy kupić choinkę ! - wystrzeliłam 
-Kiedy jest Wigilia ? W sobotę za tydzień, to morze ubierzemy w czwartek ? Co ty na to ?
-Ok, pójdziemy razem wybrać ? 
-Zgoda, to musimy zacząć sprzątać i listę zakupów zrobić. 
Po skończonym śniadaniu zabrałyśmy się od razu do pracy. Odkurzanie, ścieranie kurzy, układanie w szafkach i tego typu rzeczy. Mając pełen worek śmieci wyszłam na dwór wywalić worek do kontenera.
-Cześć Tosia ! - usłyszałam znajomy głos
-Oo cześć Andrzejku co tam ?
-Dobrze, słychać u was, że porządki chyba robicie. 
-Tak, no wiesz święta za pasem, trzeba trochę ogarnąć mieszkanie. 
-Nie jedziecie nigdzie ? Zostajecie w Gdańsku ? - spytał, ale wiedział na pewno jaką usłyszy odpowiedź
-Nie, będziemy spędzać święta nad morzem. - uśmiechnęłam się - A ty ? Jedziesz gdzieś czy w Gdańsku zostajesz ? 
-Jadę do rodziców do Szczecina. 
-To fajnie, wyrwiesz się trochę stąd. 
-Tak - uśmiechnął się promiennie. - Uciekaj bo zmarzniesz. 
-Idę, już idę. Chcesz to wpadnij później na herbatę do nas, pogadamy. 
-Może wpadnę, pa. 
I poszedł, wróciłam do mieszkania, zrobiłam sobie ciepłą herbatę i usiadłam w salonie obok Dominiki, która układała ubrania w szafce
-Zaprosiłam Andrzeja na później na herbatę - powiedziałam
Siostra uśmiechnęła się łagodnie do mnie i nic nie powiedziała. Wypiłam w ciszy herbatę i wróciłam do pracy.

~ ♥ ♥ ♥ ~

Około godziny szesnastej miałyśmy już wszystko ogarnięte i klapnęłyśmy ze zmęczenia na sofie. 
-Zjadłabym coś . - powiedziała Tośka, patrząc na sufit
-Ja też . - powiedziałam słysząc burczenie w moim brzuchu.
-To coś robimy czy zamawiamy coś ? 
-Co powiesz na naleśniki ?  Z bitą śmietaną i owocami ? - spytałam
-Pycha. Ja kroję owoce. - uśmiechnęła się radośnie i poszła do kuchni. 
Ja posiedziałam jeszcze chwilę na sofie i poszłam również do kuchni. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki i zrobiłam ciasto naleśnikowe. Włączyłam radio, które stało na blacie obok lodówki. Z głośników popłynęła piosenka Urszuli "Dmuchawce, latawce, wiatr". Tośka od razu zaczęła nucić a ja wraz z nią. 
-"Dmuchawce, latawce, wiatr- zanuciła Tośka
-Daleko z betonu świat" - dokończyłam
-Jak porażeni 
-Bosko zmęczeni...."
Wspólny śpiew wywołał u nas wiele uśmiechu. W tym czasie na talerzu urosła kupa naleśników, a w misce pojawiło się dużo różnych owoców.
-Kto to wszystko zje ? - spytała Tośka
-Jak to kto ? My. Przecież zaprosiłaś Andrzeja, on nam pomoże.
-Ciekawa jestem czy przyjdzie- powiedziała Tośka. 
W tym samym momencie jak na zawołanie zadzwonił dzwonek do drzwi. 
-O wilku mowa - powiedziała Tośka i poszła otworzyć drzwi. 
Ja w tym czasie wyjęłam jeszcze jeden talerz.
-Cześć - usłyszałam za plecami 
-Cześć - powiedziałam i odwróciłam się przodem do gościa.
-To dla ciebie - wręczył mi jedną herbacianą różę.
-O dziękuję - przyjęłam kwiatka i powąchałam - z jakiej to okazji ?
-Niech będzie, że od Mikołaja - uśmiechnął się zawadiacko do mnie.
-Ja też dostałam - wpadła do kuchni moja siostra z różową różą w ręku. 
-Zjesz z nami ? - spytałam - Mamy naleśniki z bitą śmietaną i owocami. 
-W takim towarzystwie, zawsze - powiedział i usiadł na krzesełku
Zjedliśmy w ciszy naleśniki, spoglądałam od czasu do czasu na Tośkę. Ta uśmiechała się jak głupi do sera i miała lekkie wypieki na policzkach. 
-Gdzie spędzasz święta ?- przerwałam ciszę
-Jadę do rodziców. Wiesz cała rodzina się zjeżdża i w ogóle. Ale jadę dopiero w Boże Narodzenie. W wigilię pracuję do osiemnastej.
-A gdzie mieszkają twoi rodzice ? Oczywiście, jeżeli mogę spytać. 
-W Szczecinie - odpowiedziała szybko Tośka. Uśmiechnęłam się tylko do niej. 
-Tak w Szczecinie, więc nie będę jechał po ciemku i mam dojechać do rodziny następnego dnia.
-A gdzie pracujesz, że nawet w wigilię tak długo pracujesz ?- spytała się siostra
-Pracuję w policji.
-Jesteś policjantem ? - spytała zdziwiona 
-Tak - odpowiedział promiennie gość.
-Ostro. To może na wigilię przyjdziesz do nas ? Nie będziesz sam siedział przecież w domu - powiedziała Tośka. Zmierzyłam ją tylko wzrokiem
-Nie,- Andrzej spojrzał na mnie-  dziękuję za zaproszenie, ale myślę, że powinnyście spędzić ten czas razem. 
-Przestań, będziesz sam siedział ?- spytałam - Zapraszamy do nas, w ten czas nikt nie powinien być sam.- uśmiechnęłam się.
-Jak to nie będzie problem - powiedział - to może i przyjdę.
-Nawet się nie zastanawiaj. My cię zapraszamy - powiedziała Tośka. 
-Tak - powiedziałam - zapraszamy. 
-Muszę już się zbierać. - powiedział, gdy spojrzał na zegarek - zasiedziałem się trochę u was.
-Nic nie szkodzi - powiedziałam.
-Dzięki za pyszne naleśniki. 
-Dziękujemy, że przyszedłeś - powiedziała Tośka
Ja tylko się uśmiechnęłam i odprowadziłam gościa do drzwi.
-Dzięki, ze przyszedłeś i oczywiście za różę.
-Dzięki raz jeszcze, za naleśniki. Pa
Zamknęłam drzwi za Andrzejem i wróciłam do kuchni, gdzie Tosia zbierała talerze.

_________________________________________________________________
Taki nudny wyszedł ;/
Ale obiecuję wam, że niedługo będzie się działo :P

Jak po Sylwestrze ? :)) 
Mam dla was dwa blogi, na obu  jestem współautorem, Zachęcam was do zaglądania i komentowania i tu i tam :)
Pozdrawiam :**