sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 25.

"Zrozumiałem, że istnieją ludzie, w których towarzystwie człowiek czyje się lepiej, 
wszystko, co gorzkie przemija, a świat rozpromienia słońce." 
                                                                                   Hans Christian Andersen

~ ♥ ♥ ♥ ~
W środę byłyśmy z dziewczynami w szpitalu u pani Nowak. Kobieta ucieszyła się bardzo, że ją odwiedziłyśmy . Przez całą wizytę zapewniała nas, że czuje się już dużo lepiej, że niedługo wróci do nas. Starała się ciągle uśmiechać, jednak w oczach widać było smutek, cierpienie. 
Następnego dnia wychowanie fizyczne miałyśmy z naszą kochaną Panią dyrektor. Kobieta z zawodu uczy języka polskiego, jednak na w-fach ma czasami zastępstwo. Przebierałyśmy się i poszłyśmy na salę, gdzie czekała już na nas dyrektorka. Nakazała od razu przeprowadzić rozgrzewkę. Posłusznie zaczęłyśmy wykonywać ćwiczenia. Kobieta uważnie nam się przyglądała. Gdy stwierdziłyśmy, że jesteśmy wystarczająco rozgrzane poszłyśmy do nauczycielki czy możemy już zacząć grać. Kobieta zgodziła się od razu. Podzieliłyśmy się na dwie drużyny. Grałyśmy w siatkówkę, dyrektorka była sędzią, liczyła punkty, gwizdała w gwizdek, jedna z dziewczyn, która nie ćwiczyła podawała piłki. Byłam w drużynie razem z Zuźką. Dziewczyna podczas gry ciągle mi się przyglądała, a nawet mogę powiedzieć że czasami papugowała. Rozśmieszyło mnie to.
Przyszła pora abym zaserwowała. Podrzuciłam sobie wysoko piłkę i uderzyłam w nią z całej siły. Przeciwniczki odebrały ją jednak piłka wylądowała po naszej stronie. Zuźka zaatakowała. Punkt dla nas. Kolejny raz serwuję, tym razem nieco lżej jednak dziewczyny za siatką się zagapiły i kolejny punkt dla nas. Jeszcze raz moja piłka, podrzucam i z całej siły staram się uderzyć w piłkę. Tym razem aut. 
-No proszę.- powiedziała dyrektorka- Siatkarski talent nam się rodzi?
-Że ja?- spytałam niepewnie.
-Przecież nie ja. Kto cię nauczył tak dobrze serwować?
Miałam już odpowiedzieć, jednak Zuzia mnie wyprzedziła 
-Tośka pewnie trenuje z sąsiadem. Ma sąsiada siatkarza i nawet się nie pochwaliła. 
-O proszę, znakomicie. A może zaprosisz go do nas do szkoły, co? 
-Yyy...- zamurowało mnie, nie wiedziałam co mam teraz powiedzieć - wątpię żeby mógł. Wie pani, on ma napięty grafik. Mecze, treningi, mecze, treningi i tak w kółko. On nie ma prawie czasu dla siebie. 
-Nie ma czasu dla siebie? A jak siedzi u was to co?-powiedziała rozbawiona Zuzia
-Zuźka!!! Najwyraźniej tak chce spędzać wolny czas.
-A może zechce go spędzić u nas na sali pokazując nam jakieś siatkarskie triki?- ciągnęła Zuzia
-Dobrze dziewczynki, nie kłóćcie się. Tosiu spytasz się. Może akurat będzie miał ochotę przyjść. A jak na razie koniec lekcji. Do szatni przebrać się. 
-Do widzenia. - powiedziałam i wybiegłam z sali. 
 Wpadłam do szatni, rzuciłam się do swojej torby z ubraniami i się zaczęłam przebierać. Dziewczyny weszły zaraz do szatni, pełne w skowronkach a Zuzia opowiadała im jak to spotkała Andrzeja u mnie. Powstrzymywałam się aby nie wybuchnąć śmiechem. Opowiadała to z takim entuzjazmem i z takim ubarwieniem historii, że .. szkoda gadać. Przebrałam się szybko i poszłam na ostatnią tego dnia lekcję. Był to język angielski. 
Zaraz po dzwonku usiadłam w swojej ławce i wyjęłam książki. Weszła nauczycielka i oznajmiła, że piszemy kartkówkę. Mimo naszych sprzeciwów rozdała nam o dziwo kartki na których mieliśmy rozwiązać zadania. Z angielskiego nie jestem za dobra, jednak te pytania wydały mi się łatwe. Mam nadzieję, że zrobiłam je dobrze. 
Po lekcji ubrałam się w kurtkę i ruszyłam w stronę mieszkania. Była piękna pogoda. Słońce świeciło wysoko, na niebie nie widać było ani jednej chmurki, śniegu już prawie nie było. Zdążyłam wyjść z bramy liceum i podbiegła do mnie Zuzia
-Jesteś zła?-spytała
-Nie, czemu?
-No wiesz, za tę akcję na sali. Mogło to zabrzmieć jak jakiś żal czy coś. Ja nie mam nic do ciebie, ani do Andrzeja, tak powiedziałam. No wiesz jaka ja jestem. Najpierw powiem, później przemyślę. Nie gniewasz się na mnie?
-Nie, spoko. 
-To dobrze... Tosiu mam prośbę. Pomożesz mi?
-W czym? I kiedy?
-Z matmy, nie rozumiem tego ostatniego tematu, mogę do ciebie wpaść?
-Kiedy?
-Dzisiaj?- zapytałam, jednak przewidywałam odpowiedź
-Dzisiaj za bardzo nie mogę, ale może jutro?
-No zgoda, dziękuję ci bardzo. 
-Nie ma za co. Muszę już iść, śpieszy mi się trochę. 
-Ok, pa
-Pa.
Poszłam w stronę mieszkania, mimo że nie miałam nic ważnego do zrobienia dzisiaj nie miałam ochoty się zobaczyć z Zuzią po lekcjach. 
Minęłam właśnie park naprzeciwko naszego bloku. Ostatnio albo mam zwidy, albo coraz częściej widuję tę jedną postać, może mi się zdaje, ale... często siedzi na ławce w parku, wygląda jakby czekał na kogoś. Staram się nie zwracać na to uwagi, jednak zaczynam się bać o siebie. 

~ ♥ ♥ ♥ ~
-Dominika, szef cię prosi na chwilę do siebie- do mojego pokoju weszła nasza sekretarka
-Ok, już idę.- zamknęłam laptop i skierowałam się do gabinetu szefa.
Zapukałam do drzwi, gdy usłyszałam "proszę" weszłam do gabinetu.
-Dzień dobry, chciał mnie pan widzieć?
Szef uśmiechnął się do mnie szeroko. 
-Proszę usiądź. Dominika, zapewne wiesz, że Trefl za tydzień w sobotę gra w Kędzierzynie.
-Tak, wiem.
-To dobrze. Zapewne się domyślasz także, że potrzebna będzie do gazety nam fotorelacja.
Skinęłam głową, chyba się domyślałam do czego mój pracodawca zmierzał. 
-No właśnie. Zdecydowałem, że ty pojedziesz z siatkarzami, poznasz trochę drużynę, zobaczysz ich nawyki. A może jakiś artykuł napiszesz jak wygląda ich dzień od kuchni?
-Yyy...cze ja wiem, za bardzo pisać nie umiem. Znaczy się.. umiem pisać, ale nie artykuły, nie jestem dziennikarką.
-Ja w ciebie wierzę. Już wszystko załatwione, chłopaki lecą w środę, mam nadzieję, że się nie boisz latać, co?
-Nie, znaczy się nie wiem nigdy jeszcze nie leciałam samolotem.
-To poznasz coś nowego.- uśmiechnął się.
Wstałam oszołomiona i poszłam do swojej sali. Otworzyłam laptop i zabrałam się za skończenie obrabiania zdjęć z ostatniej sesji. 

Wchodziłam na klatkę, na schodach minął mnie Andrzej.
-Cześć- powiedziałam
-Hej, -powiedział wesoło - nie mogę teraz za bardzo rozmawiać, bo i tak jestem już spóźniony na trening. Przepraszam.
-Ok, miłego treningu.
-Dzięki, pa.- i wybiegł.
Weszłam do mieszkania, telewizor był rozgłoszony na cały regulator, a z niego leciały jakaś piosenka. Weszłam do pokoju i przyciszyłam urządzenie. Następnie weszłam do kuchni, gdzie Tośka coś robiła. W pomieszczeniu unosił się słodki zapach.
-Co robisz?-spytałam
-Cześć, myślałam, że później przyjdziesz.
-Jakoś tak dzisiaj wcześniej się wyrobiłam ze wszystkim. A co robisz, że tak pięknie pachnie.
-Ciasto. - powiedziała promiennie 
-Ciasto? - zdziwiłam się - A jaka to okazja?
-Żadna, miałam ochotę upiec jakiś placek, więc to zrobiłam. - odpowiedziała
-Wiesz, że mnie nie oszukasz, nie robisz sama placków, ot tak sobie. Coś się stało?
-Zuźka powiedziała, że mam sąsiada siatkarza dyrektorce, i że z nim trenuję. Dyrektorka prosiła go zaprosić do nas do szkoły.
-Ups... no to klops
-Malutki - powiedziała
-Powiedziałam dyrektorce, że nie ma on czasu, ale wiesz.. A Zuzia chce przyjść jutro, abym jej matme wytłumaczyła.
-Coś myślę, że nie chodzi tu o matmę, tylko o coś więcej - powiedziałam
-Też tak myślę. 
Poszłam się przebrać, spięłam włosy w koński ogon i wróciłam do kuchni przygotować obiad.
-Mogę ci pomóc?- spytała Tosia.
-Pewnie, co chcesz robić? 
-Mogę jakieś warzywa obrać lub coś  pokroić. 
Dałam siostrze różne warzywa, kazałam jej je obrać i pokroić. 
-Może w przyszłym tygodniu przyjechać Emilka do mnie?
-Pewnie, dawno jej nie widziałam. A kto ją przywiezie?
-Autobusem.
-Jeżeli jej tata się zgodzi to dobrze, będę się mniej martwiła- wymsknęło mi się
-Martwiła? Czemu? 
-W przyszłym tygodniu muszę jechać do Kędzierzyna z siatkarzami. Szef prosił abym zrobiła fotorelację na meczu. 
-I kiedy jedziesz?
-W środę, a w niedzielę bym wróciła.
-No spoko, Emilka przyjechałaby w czwartek rano.
 Uśmiechnęłam się do siostry i zabrałam się do kończenia obiadu. 
_____________________________________________________________
 Jak wam się podoba rozdział? :D
Co u Was słychać?
U mnie już wiosna zawitała, na podwórku rozkwitły stokrotki :)


Do "zobaczenia" w następną sobotę :))

Buziaczki :*

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 24.

"Wszystko będzie, jak być powinno, tak już jest urządzony świat."
                                                                                               Michaił Bułhakow
~ ♥ ♥ ♥ ~
Andrzej z Dominiką to dla mnie trudny orzech do zgryzienia. Kilka dni temu, siostra nie pozwalała się z nim spotykać, rozmawiać, a teraz sama zaprasza go do nas. Jemy razem obiady, które Dominika robi i stara się aby były smaczne. Muszę przyznać, że nawet jej wychodzą. Ostatnio Andrzej przyszedł i powiedział, że chce się nauczyć tak dobrze gotować jak moja Mistrzyni Kuchni. Dominika tego dnia nie mogła się skupić na tym co robi, przesoliła zupę, ziemniaki rozgotowała, ale i tak Andrzej powiedział, że lepszego obiadu nie jadł. 
Gorzej z nimi niż z dziećmi. Przypuszczam, że Dominice podoba się nasz sąsiad, tylko nie chcę się do tego przyznać. Rozumiem ją, sama kiedyś bałam się wyrażać swoich uczuć innym. Hmm... jednak nie rozumiem, jest starsza ode mnie o te kilka lat, to powinna być chociaż mądrzejsza w tych sprawach. 

Dwa dni później 
-To może wpadniesz do mnie po lekcjach, postaram się wytłumaczyć ci to. - powiedziałam do Zuzy, która się załamała bo dostała kolejną jedynkę z matmy.
-Jeżeli to nie będzie kłopot, z miłą chęcią skorzystam z pomocy. Ta baba chyba mnie nie lubi. Kto to słyszał, aby dwie lekcje pod rząd pytać mnie z wcześniejszego materiału? Masakra. 
-Może widzi w tobie talent i chce abyś się przyłożyła do nauki? Dlatego cię pyta, tak uważam.
-Trele morele. Talent, chyba do leniuchowania ten talent mam. 
-Może jednak nie? To dzisiaj wpadasz? Czy jutro wolisz?
-Dzisiaj, po szkole poszłabym z tobą. Jeżeli to nie problem oczywiście.
-Spoko, może być po szkole.
Jako ostatnią lekcję miałam wychowanie-fizyczne. Jedyna lekcja dzisiaj, która była "wolniejsza". Przebrałam się w strój u wyszłam na chwilę na korytarz, aby odetchnąć świeżym powietrzem, ponieważ w szatni było duszno. Wróciłam po kilku minutach do pomieszczenia. Dziewczyny były już przebrane. Posiedziałyśmy jeszcze chwilę w szatni i pogadałyśmy, miałyśmy już się zbierać aby pójść na salę, gdy do szatni wpadła nasza Pani dyrektor z informacją, że pani Nowak miała lekki zawał i została przewieziona do szpitala. Związku z tym, że inni nauczyciele w-fu poszli już do domu, nie było nikogo na zastępstwo to i nas zwolnili wcześniej do domu. 
Trochę się wystraszyłyśmy tym co powiedziała dyrektorka. 
-Dziewczyny, a może pójdziemy do szpitala ją odwiedzić?- zaproponowała któraś.
-Mogłybyśmy iść, ale kiedy?- odpowiedziała Kasia
-Może jutro po lekcjach.- powiedziałam - Tylko czy oni wpuszczą nas wszystkie do niej na salę?
-Będą zmuszeni.- powiedziała dziewczyna, która zaproponowała odwiedziny.
-No to jesteśmy ugadane, jutro po lekcjach. Ja muszę już iść, pa dziewczyny.- powiedziała Kasia i wyszła.
-Ja też będę się zbierać, Zuzia idziesz? -spytałam
-Co? A tak, idę. Pa dziewczyny.
-Pa. - usłyszałam i ruszyłam z Zuzią w stronę mojego mieszkania
Przez drogę do domu szłyśmy w ciszy, widać było, że Zuźka się głęboko zastanawia nad czymś. 
-Myślisz, że z tego wyjdzie?
-Że kto? Nowak? -spojrzałam na nią pytająco, ta tylko kiwnęła głową na znak potwierdzenia- Pewnie, to silna babka, nie łatwo jest ją złamać. 
-A jak jednak można to co? Nie chcę mieć w-fu z nikim innym. 
-Dyrektorka powiedziała, że miała lekki zawał. Zobaczysz nic jej nie będzie, wróci niedługo do nas pełna sił.
-Może masz rację. To co zabieramy się za matmę?

Rozłożyłyśmy książki w salonie. Tłumaczyłam Zuzi wszystko to co nie rozumiała, nawet po kilka razy. Pokazywałam wszystko na przykładach, rozwiązywałam z nią zadania, wszystko po to, aby wreszcie zrozumiała. Siedziałyśmy tak nad książkami z półtorej godziny. Widziałam, że się denerwuje, traci cierpliwość. 
-Ej, spokojnie. Może mała przerwa? Wypijemy herbaty, mózg trochę odpocznie i wrócimy do tego co  ty na to?
-Może być. 
Poszłam włączyłam herbatę, do domu wróciła Dominika a z nią oczywiście przyszedł Andrzej. 
-Ty nie masz treningu?- spytałam, nieco nie miło
-Miałem już, wieczór mam wolny. Też się cieszę, że cię widzę.
Z salonu wychyliła się Zuzia. Na widok Andrzeja oczy jej sie zrobiły jak pięć złoty, na ustach pojawił się wielki banan. Stała oszołomiona tak dłuższą chwilę.
-Cześć Andrzej jestem.- powiedział mój ulubiony sąsiad. O mało nie wybuchł śmiechem, Dominika też widziałam, że nie może się powstrzymać więc poszła do kuchni. 
Widząc, że Zuzi zabrakło słów, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. 
-To jest Zuzia, byłam z nią na meczu, Dominika pamiętasz? Pomagam jej w matmie dzisiaj. Zuźka to Andrzej, mój sąsiad o którym ci kiedyś opowiadałam.
-Yyy.. cze... cześć - powiedziała wreszcie moja znajoma.- Nie wierzę, nie to sen, niech nikt mnie nie budzi - powiedziała
Ja nie wytrzymałam już i wybuchłam głośnym śmiechem
-Zuziu to nie sen, to prawda, on tu stoi. 
-Czemu mi nie powiedziałaś, że twój sąsiad to siatkarz?
-Jakoś tak wyszło.- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.
Wieczór spędziliśmy w czwórkę, zjedliśmy obiadokolacje przygotowaną przez Dominikę i Andrzeja. Zuzia podczas posiłku starała się udawać, że nic się nie dzieje. Widziałam, jak zerka na siatkarza często, nadal nie mogąc uwierzyć, że je z nami obiad. 
-To ja już może pójdę- powiedział Andrzej
-Zostań jeszcze- wymsknęło się Zuzi, ta poczerwieniała jeszcze bardziej niż była
-Muszę iść, miło było cię poznać, cześć dziewczyny.- powiedział i udał się do drzwi.
Dominika poszła odprowadzić gościa, słyszałam jak się śmiali po cichu. 
Wkrótce po tym jak Andrzej opuścił nasze mieszkanie wyszła także Zuzia, dziewczyna serio była podekscytowana jak małe dziecko.
-Masz wesołą przyjaciółkę, muszę przyznać - powiedziała Dominika
-To nie jest przyjaciółka, tylko koleżanka z klasy, której pomagałam w matematyce.
-Chyba Andrzej jest jej idolem. Patrz z wrażenia zapomniała szalika - wskazała na leżący na krześle szal.
-Wezmę w poniedziałek do szkoły jej. Idę spać, bo jestem zmęczona. Pa, dobranoc.
-Dobranoc.

~ ♥ ♥ ♥ ~
 Z Andrzejem dogadujemy się bardzo dobrze, nasza znajomość nabiera kolorów. Andrzej przychodzi często do nas na obiady, czasami wpada do mnie do pracy po treningu. Wydaję się na naprawdę porządnego faceta. Miło się z nim rozmawia, przebywa, można na niego liczyć. 
Właśnie wychodziłam z pracy, gdy ktoś podszedł do mnie od tyłu i zakrył mi oczy dłonią.
-I tak, wiem, że to ty - powiedziałam 
-Skąd taka pewność- zapytał się
-Po prostu, moja kobieca intuicja. - odwróciłam się do niego przodem. - Cześć.
-Cześć, to dla ciebie- wręczył mi bukiecik czerwonych róż.
-O jej dziękuję, śliczne. Z jakiej to okazji?
-Z żadnej. Chciałem zobaczyć ten twój piękny uśmiech. - powiedział, a ja poczułam jak się czerwienie. 
Andrzej udał, że tego nie widzi, ale uśmiechną się delikatnie do mnie. 
-Co robimy?-spytał 
-Musze iść do domu, Tośka czeka pewnie jest głodna. 
-Tośka sobie poradzi, nie jest małym dzieckiem. Co powiesz na kawę i ciastko. 
-Teraz?
-Tak, nie daj się prosić. 
Udałam, że się zastanawiam i kiwnęłam głową na potwierdzenie. Szliśmy sobie po woli w stronę kawiarni, gdzie już kiedyś byliśmy. Andrzej przez całą drogę opowiadał mi śmieszne historie, nie wiarygodne ile on może mówić. 
W kawiarni zamówiliśmy sobie latte i po słodkie ciastko. 
Gdy tak siedzieliśmy sobie w miłym towarzystwie, dostałam sms-a od Tośki
"Zuzia jest u nas, ostrzeż Andrzejka :)
 Buziaczki :*"
Gdy to przeczytałam uśmiechnęłam się do monitora telefonu.
-Jakaś miła wiadomość od wielbiciela?- zapytał Andrzej widząc mój uśmiech
-A jak tak to co? Będziesz zazdrosny? - zapytałam nie myśląc co mówię
-Tak- powiedział krótko, o dziwo zabrzmiało to wiarygodnie. 
Od razu postarałam się wyprostować co powiedziałam.
-Tośka piszę, że jest u nas Zuzia, i chyba czeka na ciebie, bo kazała cię ostrzec.
-Aaa.. to dzisiaj pozwolisz nie wpadnę do was.
-Nie lubisz swoich fanek?- zapytałam zdziwiona
-Lubię, ale nie lubię, gdy są nachalne. A ta na taką mi wygląda
Roześmiałam się mimo wolnie. 
-Oj ciężkie życie mają sportowcy, ciężkie.
-Nawet nie wiesz jak.

Po miło spędzonym czasie w kawiarni ruszyliśmy w stronę naszego bloku. Teraz szliśmy w ciszy, miłej ciszy. 
Zerkałam raz na jakiś czas na Andrzeja, ten szedł i uśmiechał się ciągle. 
Gdy byliśmy już przed moim mieszkaniem zatrzymał się na chwilę.
-Dzięki za miło spędzony czas.- powiedział
-Ja również dziękuję, za miłe popołudnie i kwiaty.
Andrzej się uśmiechnął. Musze powiedzieć, że ma zniewalający uśmiech. 
Wspięłam się na palcach, moja twarz była prawię na przeciwko jego, dałam mu całusa w policzek i weszłam do mieszkania. 
Już od dawna nie czułam się taka szczęśliwa przy kimś....
____________________________________________________
To trochę tu namieszałam :P Jak wam się podoba?
 Zaczynam właśnie ferie, więc jeżeli mam u kogoś zaległości to obiecuję, że podczas tych dwóch tygodni postaram sie nadrobić :)

Pozdrawiam serdecznie :*

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 23.

"Bardziej żyjemy naszymi pragnieniami niż naszymi czynami."
Thomas More 

~ ♥ ♥ ♥ ~
Dominika poszła otworzyć drzwi. Gdy tylko wyszła, chwyciłam telefon. Wybrałam numer Emilki.
-Halo ?- odebrała po drugim sygnale
-Hej, nie przeszkadzam ?- spytałam
-Nie coś ty. Co tam ?
-Nudy. Przyjedziesz do mnie ? Na weekend, albo na ferie. 
-Yyy... nie wiem, muszę porozmawiać z tatą, jest jeszcze trochę słaby po śmierci matki więc rozumiesz...
-Rozumiem, jak porozmawiasz z nim to daj znać. 
-Ok.. Tosia stało się coś ? Masz taki dziwny głos. Płakałaś ?
Jak ona dobrze mnie zna... nawet wie przez telefon, że płakałam. 
-Nie, chrypkę mam. To czekam na twój telefon. Pa, trzymaj się
-Pa. 
Rozłączyłam się. Okryłam się szczelnie kołdrą i poszłam spać. Słyszałam tylko, jak Dominika rozmawia z kimś w pokoju u siebie. Nie mogłam rozpoznać głosu bo chyba mówił szeptem ten ktoś. Morfeusz objął mnie szybko w swoje ramiona. 
Plaża, spacerowałam bosymi stopami po piasku. Podziwiałam zachód słońca.. Nie widziałam nigdy tak pięknego słońca. Nigdy ? A może widziałam, tylko się wtedy nie potrafiłam się zachwycić ? Podeszłam bliżej do morza. Fale uderzały mi o nogi. Czułam się świetnie. Szczęśliwa, taka .... inna. Ktoś do mnie podszedł od tyłu. Męskie ręce otoczyły mi szyję, czułam, że brakuje mi powietrza. Ten ktoś zaczął mnie ciągnąć do morza. Próbowałam się wyrwać, ale nie mogłam. Był za silny. Woda dosięgała mi już do brody, nie umiem pływać, więc od razu poczułam, że się zaczynam topić. Chciałam chwycić rękoma mężczyznę, lecz ręce odmówiły mi posłuszeństwa. Moje ciało zaczęło płynąć coraz bardziej na dno, widziałam tylko jak sylwetka mężczyzny oddala się z powrotem na brzeg plaży. Zabrakło mi oddechu... nie mogłam.... nie umiałam się uratować...

Przebudziłam się zlana cała potem. Zegarek wskazywał godzinę 2.31. Przetarłam mokre czoło ręką, napiłam się łyka wody i opadłam znowu na poduszkę. Serce waliło mi jak oszalałe.
"To tylko sen, to tylko sen" - próbowałam sobie wmówić. 
 

~ ♥ ♥ ♥ ~
Otworzyłam drzwi. Sylwetkę, którą ujrzałam nieco mnie zdziwiła. 
-Możemy porozmawiać ? - zapytał
-A mamy o czym ? 
-Tak - odpowiedział krótko. 
Otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam gościa do środka, od razu skierowałam go do mojego pokoju, aby Tosia nie słyszała naszej rozmowy. 
Andrzej usiadł na krzesełku obok drzwi, ja naprzeciwko niego. Widać było po nim, że coś go martwi. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Nawet mogę powiedzieć...przyjemnej ciszy.  
-Chciałeś porozmawiać, więc słucham o czym ? 
-Dominika.... od jakiegoś czasu chodzisz na mnie zła jak osa, co ja ci zrobiłem? 
-Nic.. kompletnie nic nie zrobiłeś - syknęłam
-O co chodzi ? Uraziłem cię ? Powiedziałem coś nie tak ? Proszę powiedz mi co się stało ?
-Co się stało ? Ty się jeszcze pytasz co się stało? Oszukałeś mnie, Tośkę, my ci ufałyśmy, a ty ? A ty nawet nie potrafisz być szczery wobec nas. 
-A to o to chodzi. 
-Aaa... myślałeś, że się nie dowiemy ?  Ja wiedziałam wcześniej niż Tośka...
-Skąd... ? 
- Przeglądałam internet, natknęłam się na jakąś informację, o tutejszym klubie i tak po nitce do kłębka znalazłam... Kiedy chciałeś powiedzieć prawdę ?
-Dominika... ja ... ja nie chciałem was oszukać.... Po prostu byłyście nowe, nie wiedziałem co się po was mam spodziewać. Większość dziewczyn, gdy mówię, że jestem siatkarzem leci na kasę, nie obchodzi ich jaki jestem tylko ile zarabiam. Dlatego powiedziałem wam, że jestem policjantem. Teraz wiem, że jesteście inne niż wszystkie...
Zapadła po raz kolejny tego wieczoru cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie potrzebowałam jego pieniędzy, chciałam znać po prostu kogoś, na kogo mogłam liczyć. 
-Andrzej...- zaczęłam i poczułam jak wielka gula stanęła mi w gardle - zacznijmy wszystko od nowa. Jakby to co było się nigdy nie wydarzyło...
Andrzej spojrzał na mnie, jakby nie wiedział co ma powiedzieć...
Wstał, podszedł do mnie i wyciągnął prawą rękę ku mnie 
-Andrzej jestem. A Pani jak ma na imię ?
Uśmiechnęłam się szeroko, nie mogąc uwierzyć temu co się właśnie wydarzyło.
-Dominika, miło mi Pana poznać. Proszę mówić do mnie po imieniu, nie jestem jeszcze taka stara, aby mówić do mnie na pani..
-Dobra, ja też proszę, abyś zwracała sie do mnie po imieniu
-Ależ oczywiście Andrzeju. 
Po wymianie zdań, oboje wybuchnęliśmy śmiechem ...
____________________________________________________________
I jak wam się podoba ?
 Zapraszam do zakładki "Nominacje/wasze pytania" gdzie zaktualizowałam nominacje ;)

Zdjęcie z tamtego roku... :)
Pozdrawiam :*

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 22.

"Jeśli ma się do dyspozycji całą wieczność, 
można przeszukać cały stóg siana poszukując tej jednej igły."
                                                                                                        Stephenie Meyer
~ ♥ ♥ ♥ ~
Skąd on wie gdzie ja mieszkam? Skąd wie jak się nazywam? Czy on mnie śledzi?  Czy kiedyś da spokój ?
Ostatnio otrzymany list obudził we mnie strach. Co ja mam z tym wszystkim zrobić ? Jestem jeszcze za młoda, aby wiedzieć jak reagować w takich sytuacjach. Z Dominiką o tym nie porozmawiam, bo chyba ma problemy w pracy, nie chcę jej dokładać jeszcze swoich problemów. Po za tym ostatnio wcale nie rozmawiamy. Nie powiem o tym dziewczynom z klasy, bo im nie ufam, jak im powiem to one mogą przekazać to dalej. A Andrzej ? Wprawdzie nie jest policjantem, jak mówił wcześniej, ale może on znajdzie jakieś rozwiązanie tej sytuacji ? Powiem Andrzejowi a jak on powie Dominice ? To wtedy zdenerwuje się jeszcze lepiej. 
Zaraz po zajęciach starałam się iść prosto do domu. Rozglądałam się wokoło czy nikt za mną nie idzie. Wchodziłam już na klatkę schodową, gdy nagle ktoś do mnie podszedł od tyłu. Serce zaczęło bić mi coraz szybciej. Oddech przyspieszył, a ze strachu aż pisnęłam. Odwróciłam się gwałtownie do osoby, która stała za mną. Na moje szczęście okazał się to mój ulubiony sąsiad.
-Ale mnie wystraszyłeś - powiedziałam
-Przepraszam, chłopaki mówili, żebym się nie pokazywał tylko rano jak wstanę, później podobno jestem mniej straszny.
- Ha ha, bardzo śmieszne. Nie zachodź mnie tak nigdy więcej. 
-Ok, ok obiecuję. Co ty taka strachliwa ?
-Tak jakoś. 
-Dobra ja spadam,  bo się trochę śpieszę, wpadnę może później do was.
-Ok, zapraszam, pa.
I pobiegł do siebie na górę. Weszłam do mieszkania, zostawiłam przed pokoju plecak. Rozebrałam się z zimowych ubrań. Weszłam do swojego pokoju. Na biurku leżał feralny list, który nigdy nie powinien do mnie dojść. Gdy patrzyłam na niego czułam jak wewnątrz ogarnia mnie strach. Wzięłam list do ręki, poszłam z nim do kuchni. Tam nad zlewem zapaliłam kartkę. Patrzyłam jak płomień pochłania kartkę. Poczekałam aż kartka spali się do samego końca. 
Czemu wszystko nie jest takie łatwe jak spalenie tej kartki ?
Po liście zostały tylko skrawki papieru i smród spalenizny rozchodzący się po mieszkaniu. Uchyliłam okno, aby trochę przewietrzyć. 
-Jestem - usłyszałam, jak Dominika weszła do mieszkania. - Czemu śmierdzi tu jakby coś się spaliło ?
-Chyba coś było pod czajnikiem, jak gotowałam sobie herbatę. 
-Aha, zaraz zrobię coś do jedzenia, ale musimy najpierw porozmawiać. - zabrzmiało to jak srogo. Czego mam się spodziewać? Czytała list? Wie o wszystkim? Zaczynałam się bać. 
Dominika usiadła na jednym z krzeseł w kuchni, a ja usiadłam na przeciwko jej. 
-Tosiu..- zaczęła łagodnie - coś się stało ? Chciałbyś może o czymś ze mną porozmawiać ? Wiem, że przez ostatni dni cię zaniedbałam i chodziłam jak nieżywa, ale po prostu w pracy miałam trochę ciężkie chwile. Czy przez ostatnie dni zdarzyło się coś o czym powinnam wiedzieć ?
-Coś masz na myśli? - spytałam niepewnie 
-Widziałam dzisiaj w sklepie twoją wychowawczynię, o dziwo, że widziała mnie raz to mnie poznała i podeszła do mnie. Powiedziała, że przez ostatnie dni zachowujesz się inaczej, obawiasz się czegoś, odcinasz się od klasy, od razu po zajęciach uciekasz do domu, nie chcesz zostawać na dodatkowe lekcje. Krótko mówiąc, pani się o ciebie martwi i ja również. 
-Nie masz powodów, wszystko jest ok.
-Na pewno ? - zapytała 
-Tak, nie masz powodów do zmartwień. 
Spojrzała na mnie wzrokiem, jakiego jeszcze nie widziałam 
-Aha, jeszcze jedno - zaczęła- nie chcę abyś spotykała się z Andrzejem. 
 

~ ♥ ♥ ♥ ~
-....-Nie chcę abyś spotykała się z Andrzejem. - powiedziałam, wiedziałam że to będzie dla niej cios
Patrzyła na mnie dłuższą chwile, już wydawało mi się że przyjęła to spokojnie, jednak...
-Nie zrobisz mi tego - wybuchła - wszystko możesz mi zabronić, ale nie tego. To jedyna osoba, z którą mogę porozmawiać o wszystkim !
-Ze mną możesz porozmawiać o wszystkim- powiedziałam, starając się nie krzyknąć 
-Znowu będziesz mieć problemy w pracy i zrobisz się dziwna jak ostatnio ! A ja będę musiała chodzić przy tobie na paluszkach aby nie wzniecić ognia. Andrzej wysłucha mnie jak przyjaciółkę, pomoże, doradzi. Ostatnio od ciebie nie miałam żadnej pomocy. A on był na każde zawołanie !
-Myślałam, że to mnie traktujesz jak przyjaciółkę.... - poczułam ukucie w sercu - Nie pozwalam ci się z nim spotykać ! Rozumiesz ?
-Ale czemu ? Co on tobie zrobił, że go przestałaś lubić ? 
-On nas okłamał ! Jeżeli zrobił to raz, to może i drugi! Tośka otwórz oczy, bo może być za późno!
-Za późno? Za późno na co?
-Nie chcę aby cię skrzywdził.
-Wyluzuj ! Nie jestem małym dzieckiem ! Potrafię zadbać o siebie! 
Tośka poszła do swojego pokoju, trzasnęła drzwiami. Słyszałam, że płaczę. Chciałam iść do niej, jednak pomyślałam, że powinna się wypłakać w samotności. Zrobiłam obiad, nic specjalnego, bo nie wiedziałam co - grzanki z serem i pieczarkami. Położyłam dwie na talerz i zaniosłam do pokoju siostry. Leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Pamiętam robiła tak jak zginęli nasi rodzice. Wtedy przerażało mnie to, teraz.... wiedziałam, że to ją uspokaja. 
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Postawiłam kanapki na biurku siostry i poszłam do drzwi zobaczyć, kto przyszedł.
_____________________________________________
Zimno !! Wena odeszła wraz ze słońcem. Komentarzy coraz mniej, śniegu coraz więcej :( 
Piszcie co uważacie o tym rozdziale. 

Mam pytanie : Czy chciałybyście jakieś zmiany na tym blogu ? Np. Wygląd, albo żeby coś tu sie pojawiło lub zniknęło ? Albo jeszcze jakieś inne propozycje ? Czekam na wasze odpowiedzi :)


Ściskam :*