sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 31.

"Żeby nie wiem jak człowiek był twardy, to z każdego uczucia coś w nim zostaje."
Krystyna Siesicka

~ ♥ ♥ ♥ ~
Następnego dnia przyszedł znowu do pokoju. Znowu usiadł na krzesełku obok stołu, znowu się we mnie wpatrywał. 
-Musiałeś coś źle zrozumieć- powiedziałam
-Nie. Jestem pewien, że twój i mój ojciec to te same osoby.
-To jest nie możliwe, ojciec by nie zdradził mojej matki nigdy!- krzyknęłam 
-Jednak to zrobił- powiedział z szyderczym uśmiechem 
-Długo będziesz mnie jeszcze tu trzymał? - spytałam zdenerwowana - Jak już mnie poinformowałeś, że jesteśmy rodzeństwem to po co mnie jeszcze trzymasz??? Rodzeństwo chyba się tak nie zachowuje...
-Ty myślisz, że trzymam cię tu tylko po to, aby cię poinformować, że masz brata? Chyba śnisz słońce. Ja mam tu większy interes.
-Tak? A jaki? 
Nagle usłyszałam jakiś hałas zza drzwi. Mężczyzna gwałtownie wstał z krzesła i ruszył ku wyjściu. Nie zdążył otworzyć jeszcze drzwi a do środka wbiegło kilku funkcjonariuszy policji. Później wszystko działo się szybko. Policjanci zakuli mojego porywacza w kajdanki i wyprowadzili, a mnie zabrała karetka pogotowia. Funkcjonariusze jeszcze zanim zabrało mnie pogotowie powiedzieli mi, że poinformują Dominikę o wszystkim. Ucieszyłam się, że będę mogła wreszcie zobaczyć siostrę. 

Po przyjechaniu do szpitala od razu wzięto mnie na badania. Trwały one długo. Byłam wszystkim zmęczona, gdy wreszcie skończono wykonywać wszystkie czynności przewieziono mnie do jednej z sal. Gdy tylko pielęgniarka wyszła zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy Morfeusza. 


~ ♥ ♥ ♥ ~
Po dotarciu na komisariat od razu poszłam do policjanta, który do mnie dzwonił. 
-Niech pani usiądzie. - powiedział
-Wiadomo coś nowego. 
-Udało nam się ustalić dane tego mężczyzny, który porwał panią Antoninę.Mężczyzna nazywa się Adam Wysocki. Zna pani?
-Nie, nie przypominam sobie nikogo o takim nazwisku.
-Udało nam się ustalić, że mieszkał w Opolu, jednak nie tak dawno zamieszkał w Gdańsku. 
-W Opolu? - zdziwiłam się
-Tak. 
-My stamtąd też pochodzimy. 
-Przepraszam na chwilę. - powiedział do mnie funkcjonariusz i odebrał telefon...
....
-Rozumiem
....
-Zaraz będę. 
-Przepraszam panią bardzo muszę jechać. Niech pani pozostanie w domu, odezwę się do pani jeszcze dziś.
-Dobrze.- powiedziałam i wyszłam z komendy 
 Po powrocie do mieszkania nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Miałam przeczucie, że coś się wydarzyło. Coś o czym nie powiedział mi policjant. Przechodziłam z jednego pokoju do drugiego, zaglądałam do szafek nie wiedząc po co zaglądam. Andrzej przyglądał mi się ciągle. Obserwował każdy mój ruch.
-Dominika usiądź, zjedz coś, nie zadręczaj się tak. - wyciągnął do mnie rękę i przyciągnął bym usiadła na łóżku.
-Muszę coś robić, bo zaraz oszaleję. 
-Chodź coś zjeść do kuchni. - nakłaniał mnie - powinnaś być teraz na siłach, a ty jesz tyle co nic.
-Nie mogę jeść. 
-Mam pomysł - wyskoczył Andrzej- upieczmy szarlotkę! Będziesz miała zajęcie i ja się czegoś nauczę. 
Spojrzałam na niego, nie wiedziałam czy on żartował, czy mówił serio. Widać było, że mówi na prawdę serio. Nie mówiąc nic westchnęłam tylko ciężko i poszłam do kuchni. Mój sąsiad podążył za mną. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki i postawiłam na stole. 
-Ja obiorę jabłka, a ty zrobisz ciasto ok? - spytałam
-Jeżeli mi powiesz jak to ok.
Wytłumaczyłam Andrzejowi po kolei co ma ile dodać. Muszę powiedzieć, że pojęty z niego uczeń. Powiedziałam raz i więcej nie musiałam. Szybko uporał się z wyrobieniem ciasta, jeszcze pomógł mi pokroić jabłka. Gdy tak siedzieliśmy przy tych jabłkach zadzwonił mój telefon. Wstałam pośpiesznie i ruszyłam do salony gdzie leżała moja komórka. 
Dzwonił policjant z którym rozmawiałam kilka godzin wcześniej. Powiedział, że znaleźli Tośkę i że jest w szpitalu na badaniach. Po zakończeniu rozmowy ubrałam szybko kurtkę i wybiegłam z domu. Andrzej próbował mnie jeszcze zatrzymać, abyśmy dokończyli robienie szarlotki, lecz ja nie słuchałam. Powiedziałam mu tylko na ile ma wstawić ciasto do piekarnika i wybiegłam. 
Skierowałam się do tego samego szpitala, gdzie leżała Emilka. Jedna z pielęgniarek powiedziała mi, że Tośka jest na badaniach i zawoła mnie jak będzie już po. Usiadłam na jednym z krzeseł w poczekalni. Nie mogłam długo siedzieć, po kilku minutach wstałam i zaczęłam krążyć po poczekalni. Pielęgniarka przyszła po mnie jakąś godzinę po tym jak z nią rozmawiałam. Zaprowadziła mnie do sali, gdzie leżała moja siostra. 
Gdy ją zobaczyłam do moich oczu napłynęły łzy. Była blada, wychudzona, pod oczami miała sińce. Wyglądała na prawdę strasznie. Gdy podeszłam do niej zobaczyłam na jej rękach rany. 
Tośka spała, nie miałam zamiaru jej budzić. Usiadłam obok  niej i po prostu jej się przyglądałam. Mimo, że wystraszyłam się na pierwszy widok siostry, teraz jestem szczęśliwa, że wreszcie się znalazła, że ten mężczyzna nic jej poważnego nie zrobił.
____________________________________________________________
Witajcie po dłuższej przerwie, mam nadzieję, że pamiętacie o mnie. Myślę, że już nic nie będzie w stanie spowodować abym zawiesiła bloga. Od dziś rozdziały będą pojawiały się normalnie czyli co sobota. 

Nie wiem czy to wyżej jest dobre. Myślę, że umiem lepiej pisać. Dajcie mi chwilę jeszcze czasu dwa tygodnie bez pisania to naprawdę długa przerwa. Obiecuję, że w następną sobotę będzie rozdział lepszy i dłuższy. :)


Wiosna <3



Całuski :*

P.S. Czy są tu jakieś trzecio-gimnazjalistki ? Jak wam poszył egzaminy? Według mnie nie było tak strasznie :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 30.

"Co ci zawsze powtarzałem? Żebyś nigdy nie ufał niczemu i nikomu, 
jeśli nie wiesz, gdzie jest jego mózg."
                          J.K. Rowling

~ ♥ ♥ ♥ ~
-Zastanawia mnie jedna rzecz - powiedział, spędzał coraz więcej czasu ze mną, obserwował mnie, czasami tylko się odzywał - czemu uciekłyście wtedy od ciotki. Źle wam było? Miałyście dach nad głową, miałyście co zjeść, ubrać. A mimo to uciekłyście. 
Spojrzałam na mojego porywacza. Gdy tak przesiadywał ze mną w tym pomieszczeniu, zaczął się mi wydawać bardziej ludzki niż myślałam. 
-Miałyśmy po prostu dość wrednej ciotki. Coś w nas pękło i nie chciałyśmy być dłużej tak traktowane. 
-Tak, to znaczy jak? Biła was? 
-Nie, ale traktowała nas jak swoje prywatne gosposie. No wiesz, musiałyśmy prać, gotować, zmywać, sprzątać, pomagać jej ukochanemu synusiowi w pracach domowych, najczęściej musiałyśmy same napisać. Po za tym po co ja to mówię. 
-Bo ja pytam, a ty musisz mi odpowiadać, jeżeli chcesz abym cię kiedyś wypuścił wolno. 
-No właśnie. Nadal nie rozumiem po co jestem ci potrzebna. 
-Już ci mówiłem, nie lubię się powtarzać. 
Spojrzałam na mojego porywacza z politowaniem. Nie wyglądał na jakiegoś bandytę, miał smutek w oczach, był chudy. Powiedziałabym, że brakuje mu raczej towarzystwa. Zapadła cisza. Nie miałam zamiaru dalej drążyć temat. Położyłam się na materacu, zwinęłam się w kłębek. Czułam jak mój brzuch wzywa jedzenia. Mężczyzna musiał usłyszeć burczenie w moim brzuchu. Wstał, wyszedł z pomieszczenia, wrócił po kilku minutach z dwiema kromkami chleba z masłem i szklanką wody. 
-Już teraz wiesz, jak to jest żyć bez rodziny- powiedział nagle. 
Nie zrozumiałam teraz o co mu chodzi. Skąd on tyle wiedział o mnie. 
-Moja matka zmarła, gdy miałem piętnaście lat,nie znałem swojego ojca. Matka powtarzała, że ojciec mnie nie chciał. Wychowywał mnie ojczym, przez tyle lat chciałem dowiedzieć się prawdy, szukałem, pytałem. I nic, wtedy tego dnia co zginęli twoi rodzice dowiedziałem się kto jest moim ojcem. Znalazłem na strychu list do mojej matki. Ojciec opisywał, że nie może go wrobić w to dziecko, że on ma rodzinę. Takie brednie. Chciałem do niego iść, ale tego dnia on zginął. Zabił go mój ojczym. - czekał na moją rekcję, z niedowierzania wyplułam kromkę chleba, którą miałam właśnie w ustach.
-Słucham? - powiedziałam
-Mój ojciec to i twój ojciec. - powiedział i wyszedł z pokoju. 
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. To nie możliwe. Ojciec nigdy by nie zdradził mojej matki, kochał ją. Może i spędzał dużo czasu w pracy, ale taki zawód. Gdy miał chwilę wolnego to spędzał go z mamą i z nami. Nie, to nie może być prawda. Ten mężczyzna, musiał coś źle zrozumieć. Może gdzieś niedaleko mieszkał ktoś o takim samym imieniu i nazwisku co mój ojciec.



~ ♥ ♥ ♥ ~
Po powrocie ze szpitala byłam wycieńczona. Wszystko we mnie drżało. Nie mogłam się skupić na niczym. Usiadłam w salonie i z mojej bezsilności zaczęłam płakać. Andrzej nie zostawił mnie, siedział ze mną w mieszkaniu czekał na jakąś wiadomość od porywacza. Gdy zaczęłam płakać podszedł do mnie i mocno przytulił mnie do siebie. Siedzieliśmy tak długo, aż zasnęłam na ramieniu mojego sąsiada. 
Następnego dnia z rana poszłam od razu na komisariat dowiedzieć się czy wiadomo już coś nowego. Funkcjonariusz kazał mi czekać, tłumaczył mi, że robią wszystko co w ich mocy, że Tosia na pewno wkrótce się znajdzie. Zaraz po tym jak wyszłam z komisariatu skierowałam się do Emilki, zaniosłam jej kilka rzeczy. Starałam się ją pocieszyć, lecz sama nie jestem w dobrej formie psychicznej. 
Gdy wróciłam do mieszkania, Andrzej czekał na mnie z ciepłą zupą. 
-Co ty tu robisz? - spytałam 
-Ugotowałem zupę. Musisz coś jeść. 
-Nie jestem głodna. Czemu nie jesteś na treningu?
-Wziąłem dzisiaj dzień wolny. Nie zmieniaj tematu, musisz jeść, aby mieć siły. 
-Dziękuję, ale może później. - po tych słowach poszłam do pokoju Tośki. 
Zaczęłam szukać czegoś, co może wydać się ważne. To dziwne, mieszkałam z nią od dłuższego czasu, nawet nie wiedziałam ile ona ma rzeczy w pokoju. 
-Dominika... policja już przeszukała jej pokój. - do pomieszczenia wszedł Andrzej.
-To wszystko moja wina.- powiedziałam, gdy byłam odwrócona do niego tyłem. -nie powinna była wtedy lecieć z wami i zostawiać ją bez opieki. To jeszcze dziecko.
-Nie mogłaś przewidzieć tego. To nie twoja wina! Zrozum to. - podszedł do mnie i przytulił. 
Nagle zabrzmiał mój telefon. 
-Halo?
-Porucznik Janusz Nowak, czy mogłaby pani przyjechać na komendę?
-Oczywiście, czy coś wiadomo?
-Porozmawiamy, jak pani przybędzie.
-Dobrze, będę za dziesięć minut. Do widzenia. 
-Do widzenia. 
-Dzwonili z komendy- powiedziałam do Andrzeja - mam się stawić u nich. 
Ubraliśmy się i szybko udaliśmy się na komendę. Nogi miałam jak z waty. Bałam się co mogę tam usłyszeć.

_______________________________________________________
Witam was, przepraszam, że w tamtym tygodniu nie pojawił się rozdział, lecz nie miałam czasu. Przepraszam, że ten taki krótki, ale naprawdę gonią nas teraz do nauki przed egzaminami. Wiem, że zawaliłam na całej linii, mam nadzieję, że mi wybaczycie i zostaniecie ze mną do końca (co już wkrótce się stanie). Następny rozdział przewiduję dopiero po moich egzaminach więc 25-26 kwietnia. 



Pozdrawiam :) :*