sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 13.

"Ludzie, którzy chcą się porozumieć, zawsze znajdą drogę do siebie. "
                                                                       Katarzyna Grochola

~ ♥ ♥ ♥ ~
 Jeszcze chwilę popłakałam siostrze w ramię. Nic się do mnie nie odzywała, wiedziała chyba jak ja to przeżywam. 
-Chcę jechać na pogrzeb. - wychlipałam po chwili. Dominika przez chwilę nie wiedziała co ma powiedzieć. Wiedziałam co zaraz powie, lecz ja nie chciałam tego usłyszeć.
-Dopiero dostałam pracę, nie dostanę wolnego ot tak sobie. 
-To pojadę sama, jestem już na tyle duża, że potrafię wsiąść do autobusu i wysiąść na odpowiednim przystanku. 
-Sama na pewno nie pojedziesz nigdzie. 
- Ale to mama Emilki, ona była przy mnie gdy zabrakło rodziców. Chcę być przy niej teraz. 
-Ja cię samej nie puszczę. Na pewno nie teraz... na pewno nie tam.
-Ale czemu ? Wyjaśnij mi dlaczego. - spytałam histerycznie.
-Chcesz aby ciotka cię zobaczyła. Jak cię zobaczy, możesz nie wrócić już tu, a ja nie chcę cię stracić... - załamał jej się głos. 
Wiem, że było jej trudno, ale mi też jest trudno siedzieć tu gdy tam moja przyjaciółka może potrzebować mnie.
-Pojadę tam. I ciotka mnie nie zobaczy- powiedziałam i wybiegłam z mieszkania. Słyszałam jak Dominika jeszcze mnie woła, ale ja się nie zawróciłam. Pobiegłam schodami na górę. Zapukałam do mieszkania numer 9.  Po krótkiej chwili właściciel mieszkania otworzył drzwi. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i spytał od razu :
-Stało się coś ? Płakałaś ?
-Mogę chwilę z tobą porozmawiać ? 
-Tak jasne wchodź. - gospodarz zaprosił mnie gestem ręki. 
Zaprowadził mnie do salonu. Jasnego, przytulnego pomieszczenia, gdzie panowała bardzo pozytywna atmosfera. Dlaczego ? Nie wiem, po prostu poczułam w się lepiej w tym salonie. 
-Płakałaś ? - powtórzył pytanie. 
Opowiedziałam Andrzejowi historię moich rodziców, o Emilce, o wuj ostwie, dlaczego się tu przeprowadziłyśmy, o chorobie pani Ewy. Potrzebowałam pomocy, a że znałam tylko Andrzeja postanowiłam mu zaufać. Opowiadając to wszystko, moje łzy płynęły po policzku. Brunet słuchał mnie uważnie, nie odzywał się, nie pośpieszał mnie. Czekał aż skończę. Gdy wreszcie skończyłam spojrzałam mokrymi oczyma na niego. Ten patrzył się na mnie i widać było, że nie wiedział co ma zrobić. 
-Zawieziesz mnie do Emilki, proszę. - powiedziałam 
Andrzej dłuższą chwilę nie odpowiedział nic, patrzył na mnie i tak jakby nie dowierzał w to co mu przed chwilą powiedziałam. 
-Tak, zawiozę cię. - odpowiedział w końcu. 
-Dziękuję, na prawdę dziękuję. -  rzuciłam się na niego. Przytuliłam się mocno w jego tors. Poczułam się jakby w objęciach brata, którego nie miałam. 
-Posiedź tu, pójdę zrobię ci herbatę. Co ty na to ?
-Poproszę. - powiedziałam. 
Gospodarz ruszył w stronę kuchni, a ja usiadłam z powrotem na sofie. Ogarnęło mnie straszne zmęczenie. Powieki zrobiły mi się ociężałe. Położyłam się tylko na chwilkę na poduszkę...... 


~ ♥ ♥ ♥ ~
Tośka trzasnęła drzwiami. Krzyczałam za nią, lecz ta nie słyszała. 
Łzy napłynęły mi do oczu, opadłam ociężale na kanapie.  
Co ja zrobię ?  Nie zabronię jej na nic. Jest już duża, będzie robiła co będzie chciała, nie zastąpię jej rodziców. Podwinęłam sobie kolana pod brodę i zastanawiałam się co mam zrobić. Nie puszczę jej samej, a ja nie mogę jechać. Siedziałam tak rozmyślałam z dobrą godzinę. Zaczęłam się martwić o siostrę. Zaczęło robić się późno, a jej nie było. Nie wzięła ze sobą kluczy, ani telefonu. Wszystko leży w kuchni na blacie. 
Około dziewiątej w nocy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to Tośka. Podeszłam szybko i otworzyłam.
-Hej - powiedziałam. 
-Cześć, możemy pogadać chwilę ?
Zaprosiłam gościa do środka. za bardzo nie wiedziałam co sprowadza go o tak później porze. Zaczęłam coraz bardziej martwić się o siostrę.
-Rozmawiałem z Tośką - powiedział 
-Gdzie ona jest ? - poderwałam się do góry 
-Spokojnie, nic jej nie jest. Jest u mnie. Zasnęła na łóżku w salonie. 
-Po co ona była u ciebie ? - spytałam podenerwowana. 
-Chciała pogadać. Powiedziała mi co was spotkało. Na prawdę przykro mi. Tosia, to naprawdę silna dziewczyna. 
-Wiem - powiedziałam- czasami nawet silniejsza ode mnie. 
-Poprosiła mnie, abym zawiózł ją do tej przyjaciółki. Emilka ona ? Zgodziłem się.
-Tak, Emilka. Andrzej nie musisz. 
-Ale chcę, wam pomóc. Zawiozę Tosię tam, będę się starał aby żadna ciotka jej nie dopadła, a później odwiozę ją spokojnie do Gdańska. Zgoda ?
-No nie wiem. My cię prawie nie znamy, nie...
-Tośka mi zaufała, ty też mi zaufaj. Nie mam zamiaru wam niczego zrobić. Obiecuję.
-To nie o to chodzi.. po prostu ....
-Słowo harcerza, że Tosia wróci cała i zdrowa. 
-Byłeś harcerzem ? - spytałam 
-Byłem, przez trzy lata. 
-Dobra, wiem jakie to dla Tosi ważne, ale jak jej się coś stanie, to ja sobie tego nie daruję.
 -Nic jej się nie stanie. 
Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.  
-Andrzej... dziękuję. 
-Nie masz za co....
_________________________________________________________
Trzynasty, mam nadzieję, że nie pechowy i że się Wam spodobał. ;)

Pozdrawiam ;*

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 12.

"Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę ?
Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań.
Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. 
Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie." 
                                                                         Paulo Coelho
~ ♥ ♥ ♥ ~
Od poniedziałku następnego tygodnia zaczęłam naukę w nowym liceum. Wiadomo na początku wszystko świetnie, ładnie, mili nauczyciele, koleżanki chcą się zaprzyjaźnić. Trudno mi było się na początku za klimatyzować, inni uczniowie chodzili do szkoły już od miesiąca, ja zaczęłam naukę tam gdzie mieszkałam wcześniej. Po ucieczce tydzień siedziałam w domu. Dyrekcja jest nawet spoko, nie pytali się dlaczego się przeprowadziłam  czemu z siostrą przyszłam. Szkoła była wielka. Dużo sal, ogromna sala gimnastyczna. Wszystko takie inne niż wcześniej. Trzeciego dnia odkąd zaczęłam naukę nauczycielka z matmy spytała mnie, ja nic nie umiałam i dostałam jedynkę. Nie przejęłam się za bardzo, bo wiedziałam, że szybko ją poprawię, gdy tylko usiądę do książki.
Dominika zaczęła pracę, widywałam się z nią jedynie wieczorami. Rano gdy ja wychodziłam do szkoła to ona albo spała, albo już jej nie było. Zależało od dnia. 
Nie rozmawiałam z Emilką od naszej ostatniej rozmowy. Martwiła się o nią, że nie daje znaku życia. Doszła mi szkoła więc nie miałam tyle czasu, aby dzwonić do niej codziennie. W czwartek wieczorem gdy Dominiki jeszcze nie było w domu postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki, upewnić się czy wszystko u niej w porządku. Nie odebrała za pierwszym razem, postanowiłam zadzwonić jeszcze raz. Odebrał jej tata. Wiadomość jaką mi przekazał zamurowała mnie. Łzy od razu napłynęły mi do oczu. Gdy ojciec Emilki się rozłączył, nie mogłam długo odłożyć telefonu na bok, trzymałam go w ręku. Po policzku spływały mi łzy. Siedziałam tak nie wiem ile, głowa od płaczu zaczęła mnie boleć. Do domu wróciła Dominika, spojrzała wystraszona na mnie....
 

~ ♥ ♥ ♥ ~
Fotografia, to jest to.  Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę fotografem i to w tak młodym wieku to bym pewnie tę osobę wyśmiała. Pan Janusz- bo tak się nazywa mój pracodawca - daje mi dużo wskazówek jak można zrobić lepsze zdjęcie. Jak na razie miałam okazje robić tylko kilka zdjęć ponieważ, teraz się głównie przyglądam, jak wygląda praca profesjonalistów. Oprócz mnie i pana Janusza w biurze pracuje jeszcze Anka- wesoła trzydziestolatka, która gada jak nakręcona i Rafał- z nim miałam do czynienia tylko raz ponieważ on jeździ po Polsce i robi zdjęcia najważniejszym wydarzeniom. Wszyscy są mili, z chęcią pomagają. Od razu się zadomowiłam. 
W czwartek skończyłam wcześniej niż zawsze, więc postanowiłam pójść do sklepu po drobne zakupy i wrócić do domu. 
-Hmm.. co jeszcze ?- spytałam się sama siebie, patrząc na produkty, które miałam w koszyku.
-Owocki, woda, serek, hmm.. a gdzie czekolada ?- usłyszałam za sobą, odwróciłam się od razu.
-O hej, czekolady nie ma bo zęby po niej bolą - odpowiedziałam radośnie.
- Raz na jakiś czas można zjeść i zębom nic nie będzie. - odpowiedział Andrzej. 
-Może i tak, ale nie wezmę. Będę mieć ochotę na coś słodkiego to wypiję herbatę z cukrem. 
-Idziesz już do domu ? - spytał 
-Tak, tylko zapłacę za zakupy i wracam do domu, a ty ?
-Też. To może wrócimy razem ?
-Jak dla mnie może być. 
Po pięciu minutach szliśmy już w stronę naszego bloku. Przez cały czas Andrzej opowiadał śmieszne historie. Aż łzy popłynęły mi ze śmiechu. Gdy doszliśmy już do mojego mieszkania nie chciałam się z nim rozstawać, chciałam jeszcze posłuchać jego historii. Chciałam, go lepiej poznać. Po co ? Nie wiem. Po prostu jest pierwszą osobą, poznaną w nowym miejscu. 
-Może wejdziesz do środka ? Wypijemy herbatę. 
-Dzięki, może kiedy indziej wpadnę. Muszę iść zakupy zostawić, rybki nakarmić. Wiesz obowiązki. 
-Masz rybki ?  Serio ?
-Serio, jak chcesz to możesz przyjść i zobaczyć. Zapraszam. - uśmiechnął się promiennie. 
-Zawsze chciałam mieć rybki, tylko rodzice mi mówili, że to obowiązek, trzeba będzie wodę wymieniać. i w ogóle. I jakoś mnie zniechęcili. 
-To zapraszam do mnie, jak będziesz chciała zobaczyć, to wpadaj. Wiesz gdzie mieszkam. Nad wami. 
-Dzięki, wpadnę kiedyś. Na pewno nie chcesz wejść ?
-Nie dzięki. 
-Jak chcesz. Ale herbata jest nadal aktualna, więc zapraszam, kiedy będziesz miał ochotę. 
-Ok, dzięki pa.
-Pa. 
Pomachałam mu na pożegnanie i weszłam do mieszkania. Postawiłam zakupy w kuchni na blacie i poszłam do pokoju Tośki. Siedziała z telefonem w ręku, z czerwonymi oczyma, zapłakana. Nie wiedząc co się stało, od razu się wystraszyłam. Podeszłam do niej i ją mocno przytuliłam. Pogłaskałam ją po głowie, a ta zaczęła bardziej płakać. Poczekałam aż się wypłacze, wiem, że to pomaga. Gdy już się uspokoiła, wydukała tylko :
-Mama Emilki nie żyje.....
Więcej nic mi nie było potrzebne. Wiedziałam jak siostra była zżyta z przyjaciółką i jej rodziną. Domyślam się co ona teraz czuje.
Oj nasze życie chyba nie będzie spokojne jeszcze przez jakiś czas..... 
_______________________________________________________________
Hej :) 
Takie masło- maślane wyszło.
Nie podoba mi się to coś na górze, powinien być lepszy, ale nie mam czasu dzisiaj za dużo więc na szybkiego napisałam ten rozdział. Mam nadzieję, że  mnie zrozumiecie. Następny rozdział będzie lepszy obiecuję :* 
Dziękuję wszystkim za każdy komentarz i osobom, które obserwują :*
Czytam = komentuje to motywuje :) 
Całuski :*

Zapraszam na Fb Olka jakaś tam

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 11.

"Sam sobie namalujesz świat.
Coś Ci się nie podoba to to zdrap."
Cytat znaleziony przypadkowo w internecie.
~ ♥ ♥ ♥ ~
Była gęsta mgła. Nic nie było widać. Szłam w letniej sukience po... no właśnie gdzie ja jestem ? Obróciłam się w okół własnej osi  lecz, nie mogłam sobie przypomnieć tego miejsca. Moje bose stopy wyczuwały coś ostrego i zimnego. Z każdym następnym krokiem jakby mgła robiła się coraz gęstsza. Zamknęłam oczy. 
"Ona cię potrzebuje" - usłyszałam. Otworzyłam gwałtownie oczy, serce przyspieszyło tępo. Rozejrzałam się dookoła lecz nikogo nie zauważyłam. Nie od razu. W moją stronę kroczyła kobieta. Szczupła, o lśniącej, zniszczonej cerze. Ubrana w elegancką sukienkę. Znam ją. Tak myślę. Widziałam ją dawno. Zanim jeszcze moi rodzice zmarli. To mama Emilki. Widywałam ją często jak byłam u przyjaciółki. Gdy moi rodzice zmarli, ciotka ograniczyła mi kontakt z Emilką, nie chodziłam już do niej jak kiedyś. Nasze spotkania ograniczały się do spotkań w szkole. Później pani Ewa zachorowała, przebywała dość długo w szpitalu, Emilka spędzała z nią czas po lekcjach. Jak sobie przypomnę to ona zawsze tryskała energią, dużo się uśmiechała. A teraz przede mną stała wycieńczona, blada, widać, że cierpi.
"Ona będzie cię teraz potrzebowała " - powiedziała. "Nie pozwól jej się załamać"
Czułam jak wielka gula urosła mi w gardle.
"Czemu... czemu ma się załamać ?" szepnęłam tylko. 
"Pokaż jej, że ma dla kogo żyć. Nie zawiedź mnie.." Po wypowiedzeniu tych słów znikła. Wiem, że to nie możliwe, ale na prawdę zniknęła. Rozpłynęła się. Jak jakiś duch. W uszach brzmiały mi tylko jej ostatnie słowa : "Nie zawiedź mnie, nie zawiedź mnie..."
Zerwałam się gwałtownie z łóżka. Byłam cała spocona. Serce biło mi jak oszalałe. Zapaliłam sobie lampkę. Napiłam się łyka wody. Usiadłam spokojnie na łóżku. Wdech, wydech, wdech, wydech... Próbowałam uregulować oddech. Po dłuższej chwili udało mi się. Położyłam głowę na poduszkę. Ułożyłam się wygodnie do snu, lecz ten nie przyszedł szybko. Przewracałam się po łóżku, poprawiałam poduszkę. Raz było mi za gorącą raz za zimną. Gdy tylko zamykałam oczy widziałam tę szarość ze snu. Po jakimś czasie zasnęłam z zapaloną lampką. 

~ ♥ ♥ ♥ ~
Wstałam o 7.03. U Tośki w pokoju świeciło się światło, zgasiłam je. Zjadłam szybkie śniadanie. Ubrałam się, umyłam, umalowałam, związałam włosy i poszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Zostawiłam siostrze kartkę na stole w kuchni, że musiałam coś załatwić coś na mieście.  Na rozmowę byłam umówiona jak się okazało w niedaleko ode mnie biurze fotografa, z którym rozmawiałam wcześniej przez telefon. 
-Pani Dominika jak się domyślam - mężczyzna nie był taki stary jak sobie go wyobrażałam, miał około czterdziestu lat. - Zapraszam, proszę usiąść.- wskazał mi na fotel na przeciwko siebie. 
Chwilę porozmawialiśmy o moim doświadczeniu, jakie języki obce znam, opowiedziałam dlaczego zaczęłam interesować się fotografią. Na koniec pokazałam swoje fotografie. Może nie były najlepszej jakości, ale tylko takie zabrałam ze sobą od ciotki z domu. 
Mężczyzna spoglądał to na mnie to na zdjęcie i się uśmiechał. Ja nie pewna tego co ma zrobić odwzajemniałam uśmiech. Nagle mężczyzna wstał, zapiął guzik od marynarki, przyjął srogi wyraz twarzy.
-Muszę niestety podziękować pani, te zdjęcia są..... są oryginalne. Rzadko kiedy oglądam tak dobre zdjęcia od tak młodych ludzi. Są świetne. Mam nadzieję, że zechce pani zostać moim pomocniczym fotografem ? 
-Na prawdę ?- spytałam uradowana. 
-Przyda mi się taki talent. 
-Oczywiście, że zechcę z panem pracować. 
-Jak na razie proponuję pani okres próbny trzy miesiące. Jeżeli się pani spisze, to przedłużymy umowę. Zgoda ? 
-Zgoda. - uścisnęłam rękę mojego nowego pracownika. 
Porozmawialiśmy jeszcze o moim wynagrodzeniu, byłam zadowolona. Zarobię prawie dwa razy więcej niż w knajpie. Mój pracodawca robi zdjęcia do różnych gazet, będę mu pomagała ogarnąć wszystkie sesje. 
Gdy skończyliśmy rozmawiać wróciłam szczęśliwa do domu. O dziwo nie zastałam w nim Tośki. Zostawiła mi tylko kartkę, że poszła się przejść i wróci po południu. Zaczynam się o nią martwić. Za często wychodzi sama z domu. Może i nie jest małą dziewczynką, ale jednak może się jej coś stać.  Wykorzystując fakt, że nie ma Tosi w domu, postanowiłam zrobić jej ulubione danie na obiad a mianowicie makaron Cannelloni z nadzieniem mięsnym. 
Gdy Tośka wróciła do domu zjadłyśmy obiad wspólnie, jak zawsze smakował mojej młodszej siostrze. Uśmiechała się przy mnie, ale widziałam po jej oczach, że coś jest nie tak.
-Co jest ?- zapytałam
-Nic, obejrzymy później jakiś film razem ?
-No pewnie, a leci coś ciekawego ? 
-Nie wiem. Mam ochotę na jakiś dramat. - powiedziała. 
-Coś się stało ? Nigdy nie lubiłaś dramatów oglądać.
-Po prostu mam ochotę popłakać trochę. 
Włączyłyśmy sobie "Trzy metry nad niebem". Jak zawsze ja pod koniec się popłakałam, Tośce też trochę łzy popłynęły. Po skończeniu seansu położyłyśmy się spać w salonie. 

___________________________________________________________________
Hej jak tam u was ? Wszyscy zdrowi ? Ja niestety leżę z gorączką w łóżku :( mam nadzieję, że mi przejdzie.
Mam prośbę, kto chce być informowanym o nowych rozdziałach niech napisz mi pod tym postem. Bo ja wysyłam około 30 zaproszeń na rozdział a komentarzy 1/3. Liczba wyświetleń też nie rośnie tak szybko jak kiedyś. Nie podoba się wam już moje opowiadanie ? Może coś mam w nim zmienić ? A może wg usunąć ?


Buziaki :*

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 10.

"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, 
kiedy nasze skrzydła zapomniały jak latać."
                                                                                                Antoine de Saint- Exupery
~ ♥ ♥ ♥ ~
Gdy tylko Andrzej wrócił di siebie ja poszłam do pokoju. Wiedziałam, że Dominika mi nie wierzy w moją śpiewkę, ale cóż.. nic innego jej nie powiem, bo nad zwyczajniej w  świecie nie wiem co jej powiedzieć. Położyłam się na łóżko zastanawiając się co dalej mam zrobić. Nie powiem Dominice o tym co się wydarzyło, bo będzie się martwić. Lecz jak jej powiem, ona może wymyśli coś sensownego. A może by tak powiedzieć Andrzejowi ? Wydaje się na porządnego faceta, może jak go poproszę to nic nie powie Domi ? Leżąc tak na łóżku usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Emilka. Zamurowało mnie troszkę. Nie wiem czemu, ale boje się tej rozmowy. Miałam nadzieję, że przestanie dzwonić i odłożyłam telefon.
-Kto to ?- spytała Dominika, która weszła do mojego pokoju.
-Emilka. 
-Czemu nie odbierzesz ? 
-Nie wiem co jej powiedzieć. 
- Powiedz, prawdę. Powiedz, że jesteś nad morzem i tyle. 
-Obiecałam jej, że nigdy jej nie opuszczę, a co ja zrobiłam ? Zostawiłam ją. 
-Ej mała, nie odbierając jej telefonów robisz jej większą przykrość niż tą ucieczką. Porozmawiaj z nią, na pewno zrozumie. 
-Dobra masz racje. 
-To ci nie przeszkadzam. 
Gdy tylko Dominika wyszła z pokoju wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Emilki. Z drżącą ręką wcisnęłam zieloną słuchawkę. Em odebrała po drugim sygnale. 
-No nareszcie !- powiedziałam, czuć było że jest zdenerwowana - Co się z tobą stało ? Gdzie ty jesteś ? Nie odpisujesz mi na smsy, nie odbierasz telefonów, byłam u twojego wujostwa powiedzieli, że wyjechałaś. Gdzie ty jesteś ? Coś ci grozi ?
-Em.. spokojnie... nic mi nie jest... nic mi nie grozi...- powiedziałam spokojnie.- Jestem bezpieczna z Dominiką. 
-Gdzie wy jesteście ? - spytała
-Nad morzem.. nie martw się .........
-Co wy tam robicie ? !  Czemu wyjechałyście ? 
-Po prostu nie dało rady inaczej, Emilka przepraszam, ale nie chcę teraz o tym gadać. Kiedy indziej ci wszystko wytłumaczę, obiecuję, ale nie teraz.
-No dobra, ok. Mogłaś odebrać wcześniej. Wiesz ile ja nerwów zjadłam przez ciebie i przez moją mamę ?!!
-A co z twoją mamą ?- zaniepokoiłam się, gdy wyjeżdżałam leżała w szpitalu, lekarze nie wiedzieli co jej jest
-Leży w tym szpitalu.... jest poważnie chora, nie wiem czy wyjdzie z tego.- załamał jej się głos.
Zastanowiłam się chwilę. Jaka ja jestem głupia, ona mnie potrzebowała, a ja ją odrzucałam
-Tośka, ja nie wiem czy ona dożyję świąt, lekarze dają jej znikome szanse. - zaczęła płakać do słuchawki.
- Ej nie becz ! Pamiętasz co mi obiecałaś, że się nie poddasz nigdy ! To teraz też się nie poddawaj. Ona wyjdzie z tego ! Musisz w to wierzyć...
-Ona z dnia na dzień jest coraz słabsza. Gdy jestem u niej widzę jak się męczy, ale chce mi pokazać, że jest silna...
-Bądź silna tak jak ona, dla niej, dla mnie, dla samej siebie.... Możesz zawsze na mnie liczyć  
-Dzięki. Tata mnie woła, muszę kończyć. Odezwę się jeszcze. 
-No dobra, trzymaj się tam i się nie poddawaj ! Słyszysz ? 
-Tak, nie poddawać się ! Pa
Zrobiło mi się jej żal. Zostawiłam ją samą z tym wszystkim. Ona mnie teraz potrzebuje, tak jak ja jej potrzebowałam po śmierci rodziców.  
 

~ ♥ ♥ ♥ ~
Pamiętam gdy byłam w wieku Tośki, jak zawsze marzyłam o takiej przyjaciółce z prawdziwego zdarzenia. Z którą mogłabym porozmawiać o wszystkim, do której mogłam zadzwonić o każdej porze z głupim pytaniem, a ta zawsze mi odpowiadała śmiejąc się ze mnie, że nie mam co robić. Było wokół mnie pełno koleżanek, kolegów, ale jakoś nigdy nie mogłam zaufać im do końca. Jakoś nigdy nie miałam z kim porozmawiać, który mi się chłopak podoba, nie miałam komu się żalić, że siostra znów zajęła pierwsze miejsce w konkursie i rodzice nią się chwalą na prawo i lewo a o mnie zapomnieli. Kaśki nie traktowałam jak takiej prawdziwej przyjaciółki, ona nigdy mnie nie słuchała. Zawsze to ona więcej mówiła, to ona opowiadała o chłopakach. Ona przyjaźniła się jeszcze z dwiema innymi dziewczynami i miałam wrażenie, że one zawsze wiedzą więcej o niej niż ja. Ja byłam jej potrzebna, gdy chłopak ją zostawił, albo się pokłóciła z rodzicami. Wtedy sobie przypominała o mnie i opowiadała mi o wszystkim. Mi wtedy to nie przeszkadzało, wtrącałam pojedyncze ochy i achy żaby udawać, że słucham. Więc rozumiem Tośkę, która martwi się teraz o swoją przyjaciółkę. Zostawiła ją, nie mówiąc o niczym. Gdzie jedzie, po co, z kim ? Dziewczyny znają się od paru ładnych lat, razem chodziły na tańce, Emilka często u nas nocowała.  Nasi rodzice często zapraszali ją na obiad. Cieszyłam się, że siostra ma z kim rozmawiać. Lecz teraz po naszej ucieczce wszystko się zmieni. One będą daleko, nie będą się widywać, nie będą pielęgnowały swojej przyjaźni. A obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę zniszczyć czyjeś przyjaźni. 
Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, uciekając od wujostwa i zabierając Tosie ze sobą.... ?
Czy nie popełniłam błędu ....... ?
________________________________________________________________________________________

Hej :* Znów mamy długi weekend ! :D A ja znów mam dużo do roboty ;/ 
Ta szkoła kiedyś mnie wykończy..... Ale mam nadzieję, że od grudnia będzie mnie pracy .....

     


Ściskam :*

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 9.

"Znajdować się w ciemności, nie ma wyjścia. A jednak gdzieś tam jest światło."

~ ♥ ♥ ♥ ~

Na dworze było już ciemno. Latarnie oświetlały Gdańskie ulice. W oddali słychać było jak morze uderza o brzeg. Skierowałam się do parku, niedaleko naszego mieszkania. Cisza, spokój, to właśnie tego brakowało mi od dawna. Usiadłam na jednej z ławek. Spojrzałam się przed siebie. Właśnie jakaś para przechodziła sobie, trzymając się za ręce. Odwróciłam delikatnie głowę do tyłu na ławce dalej siedział mężczyzna. Było zbyt ciemno by go zidentyfikować, lecz jakoś sylwetka znajoma. Odwróciłam wzrok, odetchnęłam świeżym powietrzem. Nie wiem czemu, ale poczułam strach. Ktoś mnie obserwował, albo mi się zdaję. Zamknęłam powieki, nabrałam powietrza w płuca i szybko wypuściłam. Gdy otworzyłam oczy ktoś stał przede mną.  Zastanowiła się chwilę, skąd go znam. Dość szybko mi się przypomniało. 
-Znów się widzimy.- odrzekł wysoki mężczyzna. 
-Czego pan chce ? - spytałam lekko zdenerwowana. 
-Czemu jesteś taka nie miła. Ja tylko chcę, abyś oprowadziła mnie po Gdańsku. A później wstąpimy do mnie ?- uśmiechnął się szyderczo
-Nigdzie z panem  nie idę i proszę mnie zostawić w spokoju. - odpowiedziała do mężczyzny, którego ostatnim razem widziałam w hotelu
-Oj maleńka, czemu jesteś taka nie miła ?- usiadł obok mnie i złapał za kolano. 
Wstałam jak oparzona. 
-Proszę mnie nie dotykać. Zacznę krzyczeć. 
-A krzycz sobie - powiedział śmiejąc się - I tak cię, nikt nie usłyszy. 
Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć mnie w nieznanym mi kierunku. Zaczęłam się szarpać, lecz ten trzymał mnie jeszcze mocniej. Na szczęście miałam jeszcze wolną drugą rękę. Dobrze, że nie obcięłam paznokci. Uszczypnęłam mężczyznę dość mocno. Ten puścił moją rękę aby móc sobie rozmasować miejsce, gdzie go uszczypnęłam. Gdy tylko mnie "uwolnił" puściłam się biegiem w stronę mieszkania. Gdy już byłam bliska mojego celu pech chciał nie zauważyłam kamienia i się potknęłam. Poczułam jak kolano mnie szczypie i płynie po nim krew. Ręce też obtarłam. Gdy odwróciłam głowę zobaczyłam tego mężczyznę był już blisko mnie. Podniosłam się i schowałam za jednym z bloków. Postałam tam z jakieś 10 min. Czułam jak ciepła ciecz spływa mi po kolanie i ręce szczypią. Poszłam do domu ostatnimi resztkami sił. 


~ ♥ ♥ ♥ ~
 
-Nic mi nie będzie paa...- powiedziała  Tosia i wyszła z mieszkania. Gdy tylko zatrzasnęły się za nią drzwi wzięłam gazetę do ręki i telefon. Wybrałam numer widniejący na ogłoszeniu, który pokazała mi wcześniej Tosia. 
Telefon odebrał mężczyzna o niskim głosie. Powiedziałam w jakiej sprawie dzwonię. Mężczyzna uradował się moim telefonem, bo jak powiedział "myślał, że nikt już nie zadzwoni". Umówiłam się z nim na jutro na godzinę trzynastą. Mam zabrać swoje siwi i zdjęcia mojego autorstwa. Gdy tylko skończyłam rozmowę poszłam do mojego pokoju i przygotowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy na jutro. Położyłam wszystko na szafce w moim pokoju i poszłam do wanny.  Miałam ochotę na długą kąpiel, lecz ta nie była mi pisana. Niedługo po tym jak weszłam do wanny zadzwonił dzwonek do drzwi. W przekonaniu, że to Tosia założyłam tylko szlafrok i wyszłam otworzyć drzwi. 
-Odd...- zaczął mój nowy znajomy - oddaje cukier. 
-Dzięki, nie potrzebnie się fatygowałeś. Nie potrzebny mi na razie. - uśmiechnęłam się delikatnie. 
-Ale powiedziałem, że oddam dziś. A ja zawsze słowa dotrzymuję. - uśmiechnął się 
-No to jak tak, to zapraszam na szarlotkę. - powiedziałam. 
-Nie, nie będę przeszkadzał. 
-Nie, nie przeszkadzasz. Wcześniej cię przecież zapraszałyśmy z Tośką, a my słowa dotrzymujemy. 
-Jesteś , znaczy sie jest pani pewna ?
-Tak, zapraszam, - gestem ręki zaprosiłam gościa - Tylko poczekaj chwilę. Muszę coś założyć na siebie innego.
 
Ukroiłam szarlotkę, zaparzyłam herbatę z Andrzejem siedzieliśmy w salonie. 
-Na prawdę dobra szarlotka - powiedział, nakładając sobie kolejny kawałek ciasta. 
-To się cieszę. Jedz na zdrowie. 
-A gdzie pani siostra ?
-Nie mów do mnie na pani. Dominika jestem. Po prostu - uśmiechnęłam się. 
-No ok. Andrzej - stuknął swoją szklanką o moją. - To gdzie jest twoja siostra ?
-Poszła się przejść. Powinna zaraz wrócić. - właśnie usłyszałam szczęk kluczy - o pewnie to ona. 
Do salonu wpadła Tosia. Zmęczona, kolana miała pokrwawione, włosy potargane. Wyglądała strasznie. 
-Co ci się stało ? - spytałam wystraszona. 
-Przewróciłam się. - odpowiedziała ciężko. 
-I tak wyglądasz ? Ganiałaś się z kimś ?! - podniosłam trochę głos.
-Dominika, spokojnie. - uspokoił mnie Andrzej. - Przynieś jakiś opatrunek. Trzeba jej to przemyć.
Wykonałam posłusznie jego polecenie. Wzięłam z kuchnie apteczkę i wróciłam do salonu. Oboje o czymś dyskutowali, lecz gdy weszłam zamilkli. 
Przemyłam i zakleiłam ranę.
-No, dzielna jesteś - powiedziałam śmiejąc się. Ta tylko poczerwieniała i odwróciła wzrok. Spojrzałam na Andrzeja, ten się tylko uśmiechnął. 
-Na mnie już pora. - wstał i zaczął się zbierać - dzięki za pyszną szarlotkę, jeszcze kiedyś na nią wpadnę. 
-Ok, zapraszamy - powiedziałam i odprowadziłam gościa do drzwi.  -Dzięki za cukier pa.
-Ja też dziękuje pa. 
Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do Tosi, która siedziała na sofie.
-To co powiedz, co się stało ?- zaczęłam 
-Nic, mówiłam już przewróciłam się. Idę do pokoju się położyć.
Widać było po niej, że nie mówi prawdy. Nie będę się domagać aby mi powiedziała, będzie chciała to powie. Proste.....
 
_________________________________________________
Hejka :D Jak tam długi weekend ? Jak dla mnie troszkę pracowity..... 
 
Mam prośbę, komentujcie..... Bo  widzę, że liczba wyświetleń się powiększa, a liczba komentarzy maleje. Nie wiem czemu, dlatego proszę, komentujcie może być nawet zwykła buźka. Tylko abym wiedziała, że jesteście. 
Całuski  :*